Staruszka spada ze schodów i łamie nogi. A to wszystko przez psa, który warknął i wyszczerzył zęby. Dlatego za leczenie poszkodowanej zapłacą właściciele zwierzęcia, którzy zdaniem sądu ponoszą winę w nadzorze nad nim.

J.K. i małżeństwo C. są sąsiadami od 20 lat. A od 6 lat w lokalu zajmowanym przez C. mieszka również ich pies. I to właśnie zwierzę stało się przyczyną wypadku jakiemu pewnego dnia uległa J.K. Wchodząc bowiem po schodach do swojego domu wystraszyła się pupila, który nagle wyskoczył z mieszkania jej sąsiadów, „wyszczerzył zęby i zawarczał”.

Pies co prawda był na smyczy, ale nie miał założonego kagańca. Zdołał jednak na tyle przestraszyć kobietę, że ta nie zdążyła chwycić się poręczy, straciła równowagę i spadła ze schodów. Zatrzymała się dopiero na półpiętrze. W wyniku upadku doznała licznych urazów m.in. kostki i kolana. Musiała nabyć sprzęt ortopedyczny, ponieść koszty zakupu leków i dojazdów na rehabilitację. Biegły sądowy z zakresu traumatologii i narządów ruchu uznał, że uszczerbek na zdrowiu, którego doznała wynosi 13 proc.

J.K. zdecydowała się pozwać właścicieli zwierzęcia, domagając się od nich kwoty 37 tys. zł ( 7 tys. zł za koszty leczenia, a 30 tys. zł tytułem zadośćuczynienia). A.C. i W.C. wnieśli o oddalenie powództwa.

Sąd Rejonowy w Mrągowie zasądził od małżonków solidarnie na rzecz J.K. kwotę 15.550 zł. Uznał, że przedstawione w sprawie dowody wskazują, że zasadniczą przyczyną wypadku było właśnie zachowanie zwierzęcia. W chwili gdy pies zaszczekał J.K. była w odległości około metra od niego, a jej głowa znajdowała się tuż nad poziomem jego pyska. Nic więc dziwnego, że kobieta przestraszyła się i automatycznie odchyliła do tytułu. A w konsekwencji spadła w dół - przekonywał sąd w uzasadnieniu. W jego ocenie nie ma wątpliwości, że istnieje normalny związek przyczynowy pomiędzy zachowaniem zwierzęcia, a wypadkiem.

Zdaniem sądu rejonowego nie oznacza to jednak, że zachowanie psa sąsiadów było jedynym powodem upadku kobiety ze schodów. Podkreślił, że postępowanie J.K. także w pewnej mierze doprowadziło do wypadku. Gdyby bowiem idąc po schodach opierała się o poręcz, to nawet po odruchowym odchyleniu się do tytułu nie spadłaby w dół. Sąd przyjął zatem, że „przez tak nierozważne poruszanie się po schodach J.K. przyczyniła się do powstania wypadku lub co najmniej zwiększenia zakresu jego skutków.”

Dlatego chociaż uznał, że roszczenie J.K. z tytułu zadośćuczynienia znajduje oparcie w art. 445 par. 1 k.c. oraz potwierdził, że żądana przez J.K. suma 30 tys. zł jest odpowiednia dla zrekompensowania jej krzywd, obniżył ją o 50 proc. Uznał bowiem, że J.K. właśnie w takim stopniu przyczyniła się do upadku ze schodów.

Sąd uwzględnił także tylko część żądań J.K. dotyczących zwrotu kosztów dowożenia jej samochodem na badania i rehabilitację. Ustalił , że należy się jej z tego tytułu 1.000 zł, jednak po obniżeniu tej kwoty o połowę - ze względu na przyczynienie się J.K. do powstania szkody - zasądził na jej rzecz 500 zł .

Odniósł się również do żądania zwrotu kosztów leczenia. Za wiarygodną uznał jednak tylko jedną pozycję, a w pozostałym zakresie oddalił powództwo.

Zarówno J.K. jak i W.C. oraz A.C. odwołali się od wyroku.

Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, że apelacja powódki jak i pozwanych są częściowo zasadne.

W pierwszej kolejności stwierdził, że odpowiedzialność małżonków C. znajduje uzasadnienie w dyspozycji art. 431 par. 1 k.c., zgodnie z którym kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy. Dodał, że w nauce prawa przyjmuje się, że zwierzę chowa ten, kto przez dłuższy czas sprawuje nad nim pieczę dla własnych celów (niekoniecznie oznaczających korzyść), dostarczając mu schronienia i utrzymania. W niniejszym przypadku takimi osobami byli A.C. i W.C.

Następnie potwierdził, że sąd I instancji słusznie przyjął, że do wypadku doszło wskutek zachowania zwierzęcia, którego właścicielami są A.C i W.C. Pies wybiegł bowiem na klatkę schodową nagle, bez kagańca i choć był na smyczy, to zdaniem sądu J.K. miała prawo się go przestraszyć ze względu na „warknięcie i dynamiczny charakter zajścia.”

Dodał, że chociaż nie doszło do kontaktu fizycznego między psem, a kobietą to w doktrynie wskazuje się, że szkody na osobie (w postaci zarówno uszczerbku majątkowego, jak i krzywdy) mogą być również wynikiem urazu fizycznego spowodowanego samym niespodziewanym pojawieniem się w obecności człowieka agresywnego psa, choćby niepołączonym z atakiem. Tym samym za niezasadne uznał zarzuty apelacji A.C. i W.C, którzy wskazywali na brak kontaktu fizycznego jako przesłankę wyłączającą ich odpowiedzialność .

Pozwani małżonkowie nie wykazali także, by nie ponosili winy w nadzorze nad psem. Zdaniem sądu choć pies był na smyczy, to nie został zabezpieczony na tyle, by nie mógł wyjść nagle sam na klatkę schodową. Nie miał też kagańca.

Sąd stwierdził, że między zachowaniem psa, a upadkiem kobiety zachodzi adekwatny, aczkolwiek pośredni związek przyczynowy, którego zaistnienie jest wystarczające do powstania odpowiedzialności odszkodowawczej.

Uznał, że W. i A. C. ponoszą solidarną odpowiedzialność za szkodę J.K., która może domagać się od nich odszkodowania i stosownego zadośćuczynienia.

Jednak w ocenie sądu okręgowego przy ustaleniu wysokości należnego zadośćuczynienia sąd I instancji nie uwzględnił w dostatecznym stopniu właściwości osobistych powódki. Wskazał, że kobieta jest osobą ponadprzeciętnie podatną na urazy kości, co musi być zostać wzięte pod uwagę przy ustaleniu.

Dodał, że J.K. nie jest osobą młodą, a jak wskazał Sąd Najwyższy w orzeczeniu z dnia 12 września 2002 r. (sygn. IV CKN 1266/00), "istotnym elementem indywidualizującym wysokość zadośćuczynienia jest wiek poszkodowanego. Intensywność cierpień z powodu kalectwa jest większa u człowieka młodego, skazanego na rezygnację z radości życia, jaką daje zdrowie, możność pracy i osobistego rozwoju."

Także w najnowszym orzecznictwie przyjmuje się, iż wiek poszkodowanego ma bardzo istotne znaczenie dla określenia zakresu krzywdy, gdyż przyjmuje się, że zwykle większą krzywdą jest kalectwo u młodej osoby, w pełni sił, niż u człowieka starszego, schorowanego (wyrok SA w Białymstoku z 21.03.2014 r., I ACa 837/13).

W tych warunkach sąd okręgowy stanął na stanowisku, że należne J.K. zadośćuczynienie powinno zostać wyliczone na kwotę 20 tys. zł.

Potwierdził też, że kobieta ma prawo domagać się od małżonków stosownego odszkodowania związanego z poniesionymi kosztami leczenia czy dojazdami na zabiegi. Po uwzględnieniu wydatków na paliwo, kosztów biletów autobusowych i rachunku za poradę lekarską ustalił, że łączna wysokość odszkodowania wynosi 1.201,61 zł.

Natomiast inaczej niż sąd I instancji uznał, że suma ta nie podlega pomniejszeniu z uwagi na przyczynienie się kobiety do powstania szkody. W jego ocenie J.K. poruszała się w dobrze znanym sobie środowisku, tj. klatce schodowej bloku, w którym mieszka. Miała zajęte ręce, co uniemożliwiało chwycenie się poręczy. Wymaganie od niej, by w takiej sytuacji korzystała z poręczy jest zbyt daleko idące – uznał.

W tym stanie rzeczy, na podstawie art. 386 par. 1 k.p.c. zdecydował się zmienić zaskarżony wyrok i zasądzić od pozwanych W.C. i A. C. solidarnie na rzecz powódki kwotę 21.201,61 zł .

Wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie (Sygn. akt IX Ca 137/14)

PS