Polityk przyznaje, że brak takiej regulacji to kłopot, szczególnie dla władz stolicy. Sądy oddają bowiem nieruchomości przejęte przez państwo na mocy tzw. dekretów Bieruta przedwojennym właścicielom lub ich spadkobiercom. Sprawa jest trudna - mówi Kierwiński. Dodaje, że rozwiązaniem byłaby ustawa niwelująca skutki dekretów Bieruta. A na to - wyjaśnia - znacznych środków pieniężnych. Według różnych szacunków, kwota zwrotu przejętych nieruchomości to ponad 20 miliardów złotych. Kierwiński zaznacza, że to dość nieprecyzyjne wyliczenia. Wyjaśnia, że do części gruntów nie zgłoszono roszczeń, w innych przypadkach już je zwrócono, bądź wypłacono odszkodowania. Poseł odniósł się też do kwestii skupowania roszczeń. Proceder ten nazywa "dziką reprywatyzacją". Jak mówi, nie jest to niezgodne z prawem, jest natomiast wątpliwość moralna i pytanie o interes publiczny.
Poseł PO podkreśla, że sprawa rozpoczęcia prac parlamentarnych nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej rozbija się o finanse. Przyznaje też, że rozumie stanowisko ministra finansów na ten temat. Marcin Kiewiński przypomniał też, że w tej kadencji uchwalono ustawę o trzyletnim wsparciu dla stołecznego samorządu na cele reprywatyzacyjne. Co roku Warszawa ma dostawać 200 milionów złotych z budżetu państwa. Hanna Gronkiewicz-Waltz chce spotkać się z premier Kopacz w sprawie uregulowania sprawy związanej z dekretem Bieruta. Prezydent Warszawy liczy na zrozumienie ze strony szefowej rządu.