Coraz bardziej popularnym zjawiskiem w Internecie jest informowanie przez wierzycieli, że określona spółka zalega z zapłatą zobowiązań. Informacje przekazywane są z pominięciem biur informacji gospodarczej – za to za pośrednictwem mediów społecznościowych, stron internetowych, a nawet poprzez narzędzia, z których korzysta sam dłużnik.

Właśnie tę ostatnią metodę stosują programiści odpowiedzialni za wdrożenie strony internetowej dłużnika, czy firmy marketingowe zajmujące się obsługą profili na portalach typu Facebook. Powyższe rodzi bardzo ważne pytania: jak daleko można posunąć się w windykacji długów od podmiotów prowadzących działalność gospodarczą? Oraz czy „na burzę w internecie” jest legalną metodą windykacji?

Firma też ma dobra osobiste

Dobra osobiste nie bez powodu są kojarzone przede wszystkim z osobami fizycznymi. Art. 23 Kodeksu cywilnego wylicza bowiem dobra osobiste człowieka wskazując, że są nimi (m.in.) zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim. Art. 43 Kodeksu cywilnego wskazuje jednak, że „Przepisy o ochronie dóbr osobistych osób fizycznych stosuje się odpowiednio do osób prawnych”. „Odpowiednio” oznacza, że niektóre przepisy stosuje się bezpośrednio, niektóre modyfikuje się, zaś jeszcze innych nie stosuje się wcale. I tak, nie można mówić o zdrowiu osoby prawnej, tak samo jak nie można mówić o jej swobodzie sumienia. Osoba prawna ma jedna swoje „imię i nazwisko”, czyli swoją nazwę (firmę). Można zatem mówić o dobrym imieniu osoby prawnej. Można także mówić o tajemnicy korespondencji oraz o nietykalności pomieszczeń, co jest tożsame z dobrami osobistymi osób fizycznych.

W związku z tym, że osoby prawne mają dobra osobiste oczywistym jest, że można je naruszyć. Nieprzychylna i nieprawdziwa publikacja w mediach to ta najbardziej oczywista forma naruszenia. Inną sprawą są jednak sytuacje, w których informacje przekazywane na temat firmy są prawdziwe, ale przy tym stawiają ją w niekorzystnym świetle.

Prawda nie zawsze chroni

W uproszczeniu przyjąć można zasadę, że wypowiedzi prawdziwe nie naruszają dóbr osobistych. Kuszącym byłoby zatem działanie, które pozwoliłoby na publiczne napiętnowanie dłużników poprzez wpisy na ich portalach społecznościowych, oficjalnych kanałach (forach), targach itp. Niestety dla wierzycieli, sama prawdziwość twierdzenia nie zawsze wystarczy, żeby obronić się przed zarzutem naruszenia dóbr osobistych. W niektórych przypadkach uznaje się, że jeśli za upublicznieniem informacji prawdziwych, które stawiają osobę prawną w niekorzystanym świetle nie stoi jakiś społecznie uzasadniony interes dochodzi do naruszenia dóbr osobistych. Dodatkowo, z naruszeniem dóbr osobistych możemy mieć do czynienia w przypadku przekazania prawdziwych informacja, ale w sposób, formie oraz kontekście, który buduje fałszywy obraz danej osoby.

A jak jest w praktyce?

Przykładowo, jeśli wierzyciel w celu ochrony innych osób opisze publicznie firmę, która notorycznie odmawia zapłaty oczywistych zobowiązań, można próbować doszukać się owego społecznie uzasadnionego interesu. Będzie to i tak bardzo trudne do pogodzenia z przepisami przewidującymi ochronę dóbr osobistych, ale potencjalnie może być uzasadnione ochroną szerszej grupy osób oraz ukróceniem praktyki, która może im zagrażać. W tej samej sytuacji, w przypadku chęci przyspieszenia windykacji, o owym interesie mowy być nie może. Prawodawca przewidział bowiem określone metody windykacji, a wśród nich nie uwzględnił publicznego napiętnowania, tak samo jak zajazdów i – niegdyś popularnych – kar mutylacyjnych. Jest to zatem wkroczenie w sferę chronioną prawem, co do której nie istnieje żadna konkurująca norma zezwalająca na takie zachowanie.

Z podobną sytuacją można było się spotkać około dwa miesiące temu. Wówczas to na stronie fundacji Dziewuchy Dziewuchom pojawił się komunikat: „Tu była strona internetowa Fundacji Dziewuchy Dziewuchom. Pojawi się ponownie jeśli fundacja ureguluje płatność za jej wykonanie” (pisownia oryginalna). Wpis został szybko usunięty, zaś Fundacja jednoznacznie stwierdziła, że z żadnymi płatnościami nie zalega. Niezależnie od tego, czy Fundacja zalegała z płatnościami komunikat był wyraźnie ukierunkowany na przymuszenie do zapłaty zaległości (ochrona partykularnego interesu wierzyciela, nie zaś odwołanie do społecznie uzasadnionego interesu) oraz korzystał ze złej formy („na burzę w Internecie”). Znamiennym jest zaś fakt, że domena, pod którą znalazł się komunikat jest domeną Fundacji (dane z who.is), zatem treści zamieszczono tam najpewniej bez wiedzy i zgody Dziewuch.

Innym przykładem może być próba wywołania wrażenia, że dany podmiot notorycznie unika płatności, podczas gdy brak tej płatności jest wywołany (np.) zakwestionowaniem prawidłowości wykonania usługi oraz powstrzymaniem się od spełnienia świadczenia. W takim wypadku prawdą jest, że rachunek nie został uregulowany, jednak kontekst jest zupełnie inny. I to ów kontekst skutkować będzie naruszeniem dóbr osobistych.

Tekst powstał we współpracy z Legalnakultura.pl

Wojciech Piwowarczyk, radca prawny, doktor nauk prawnych