Jestem przeciwnikiem sytuacji, w której jedne organy państwa uważają, że inne nie istnieją. Albo że akty wydawane przez jakieś organy nie istnieją. To prowadzi do chaosu – tak o chaosie prawnym wokół Trybunału Konstytucyjnego mówi w wywiadzie dla DGP nowo powołany rzecznik praw obywatelskich

Został pan rzecznikiem praw obywatelskich w burzliwych okolicznościach, po wielu próbach. Jest pan pierwszym RPO wybranym w ciągu dwóch kadencji spoza wskazań obozu rządowego. Czym się pan zajmie? Czym będzie się różnić pana kadencja od kadencji poprzednika?
Nie chciałbym porównywać się do poprzedników. Mam własną wizję sprawowania tego urzędu. Już w czasie procedury wyborczej podkreślałem, że moim priorytetem jest ochrona osób dotkniętych wykluczeniem, w szczególności ludzi z niepełnosprawnościami, dotkniętych kryzysem bezdomności, ofiar przemocy domowej, osób dotkniętych nienawiścią, będących adresatami pogardy z powodu płci, wyznania, orientacji seksualnej, pochodzenia etnicznego, społecznego czy biedy. Zakreśliłem również priorytety na pierwsze tygodnie – chcę się spotkać z komendantem głównym policji w sprawie tego, jak zachowują się funkcjonariusze podczas zatrzymań.
Będzie się pan domagał wyjaśnień w sprawie ostatnich wydarzeń w Lubinie, gdzie po interwencji policji zmarł mężczyzna i doszło do zamieszek?
Oczywiście, niezwłocznie wystąpiłem z wnioskiem o przedstawienie wyjaśnień. Wydarzenia z Lubina są bulwersujące, zmarł człowiek. Moim obowiązkiem jest ustalenie, do czego doszło w tej sprawie.
Jakie jeszcze będą pana priorytety jako RPO?
Bardzo zależy mi na poprawie sytuacji opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Przygotowuję wystąpienie, które wskaże na potrzebę fundamentalnej zmiany koncepcji świadczenia pielęgnacyjnego tych osób.
Na czym będzie polegała?
Mamy dwa niewykonane orzeczenia TK – jedno dotyczy zróżnicowania świadczenia w zależności od tego, kiedy wystąpiła niepełnosprawność, a drugie odnosi się do pozbawienia świadczenia osób, którym przysługuje prawo do renty z tytułu niezdolności do pracy. Ale trzeba pójść jeszcze dalej. Podstawową przesłanką przyznania świadczenia pielęgnacyjnego jest dziś rezygnacja z pracy. Moim zdaniem pomoc państwa powinna być przekazana wszystkim opiekującym się osobami z niepełnosprawnościami, niezależnie od tego, czy pracują, czy nie. Jako społeczeństwo jesteśmy to winni ludziom z niepełnosprawnościami.
Do tej pory mówiono, że byłoby to zbyt wielkie obciążenie dla budżetu, że najpierw należałoby zmienić sposób orzekania o niepełnosprawności.
Mamy sześć systemów orzekania o niepełnosprawności. To nieporozumienie. System wymaga unifikacji. Występował w tej sprawie prof. Adam Bodnar i ja będę kontynuował te działania. Kwestie budżetowe rozumiem, ale to nie jest moja rola, żeby poszukiwać pieniędzy w bud żecie. Moją rolą jest sygnalizować problem, reszta zależy od prawodawcy.
Mamy poważny spór dotyczący obostrzeń pandemicznych. Jest pogląd, że powinien być wprowadzony stan wyjątkowy, z drugiej strony mamy rozbudowane normalne prawodawstwo, ustawę antyepidemiczną. Która z tych dróg jest właściwa?
To problem wadliwych podstaw prawnych lockdownu. Jestem w stanie zrozumieć, że w pierwszych dniach pandemii, gdy nikt nie wiedział, co się dzieje, należało reagować szybko, rozporządzeniami. Ale gdy zaczęliśmy przyzwyczajać się do tego, że pandemia jest i że przez jakiś czas pozostanie, powinna była zostać uchwalona ustawa.
Lockdown ograniczył drastycznie znaczną część praw i wolności: działalności gospodarczej, wolność osobistą – tu chodzi o takie kwestie jak obowiązek noszenia maseczek czy ograniczenia w przemieszczaniu się, wolność zgromadzeń. Konstytucja pozwala władzy ograniczać wolności, ale powinna to być decyzja władzy posiadającej bezpośrednią legitymację demokratyczną. Nie powinno się ograniczać wolności i praw w zaciszach gabinetów, tylko na forum parlamentu w drodze debaty. Z udziałem Sejmu, Senatu, prezydenta, ewentualnie z udziałem Trybunału Konstytucyjnego.
A co pan myśli o innym traktowaniu osób zaszczepionych i niezaszczepionych?
Konstytucja daje władzy prawo różnicować ludzi zależnie od tego, jakie dany człowiek stwarza zagrożenie dla zdrowia publicznego. Tym bardziej że mamy decyzję WHO o stanie pandemii, mamy rozstrzygnięcie rządu o stanie epidemii w naszym kraju.
Ale zastanówmy się – mamy dwie osoby, jedna jest zaszczepiona kilka miesięcy temu, jak ja, druga ma negatywny test z wczoraj. Która z nich stwarza większe ryzyko? To pytanie retoryczne. Nie można uprzywilejować osoby zaszczepionej, bo ona jest mniej pewna niż osoba, która dysponuje aktualnym testem. Można stosować zróżnicowanie, ale tylko wówczas, gdy do jednej grupy włączamy zaszczepionych, przetestowanych i odpornych. Nie godzę się na przywileje dla osób wyłącznie zaszczepionych.
Jaki jest pana pomysł na rozwiązanie sytuacji związanej z wyrokami TSUE?
Uważam, że wyrok TSUE z 15 lipca (w sprawie zawieszenia prac Izby Dyscyplinarnej SN – red.) powinien zostać wykonany. On nie narusza konstytucji, co więcej – jest z nią zbieżny. Unia Europejska nie ma kompetencji do ustalania organizacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce – to bezdyskusyjne. Ale prawo do niezależnego sądu jest w polskiej ustawie zasadniczej, Karcie praw podstawowych UE i Europejskiej konwencji praw człowieka. We wszystkich tych aktach chodzi o tak samo rozumianą niezawisłość. Problem, z jakim mamy obecnie do czynienia w naszym kraju, polega na tym, że sędzia nie jest wolny od obaw, że mógłby odpowiadać osobiście za orzeczenie. Chodzi o odpowiedzialność dyscyplinarną i karną. Sędzia, jak każdy, może popełnić błąd. I powinien mieć świadomość, że jego wyrok będzie mógł zostać uchylony w toku instancji, co może mieć nawet wpływ na jego przyszłą karierę zawodową. Ale bezwzględnie sędzia nie może się obawiać, że za orzeczenie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej, a tym bardziej karnej. To jest moim zdaniem minimum niezawisłości.
A jeżeli mamy prawo podejrzewać, że orzeczenie było stronnicze lub nawet przestępcze?
Przestępstwa pospolite, jak łapownictwo, należy sankcjonować. Mam na myśli sytuację, gdy sędzia jest karany za ogląd sprawy. Za jego pogląd prawny, np. że w danej sytuacji należy zapytać o coś TSUE. Zgadzam się co do tego, że nie należy zadawać pytań prejudycjalnych TSUE, jeśli nie ma to związku ze sprawą zawisłą przed sądem. Jest to błąd orzeczniczy. Ale bezwzględnie sprzeciwiam się temu, by sędzia za tego typu błąd był stawiany do odpowiedzialności dyscyplinarnej.
W przeszłości też mieliśmy sytuacje, że sędziów się karało za orzecznictwo. Czy samo wykreślenie tej przesłanki wystarczy?
Oczywiście, że nie. Przesłanki odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego należy doprecyzować. Ale podstawową gwarancją jest procedura dyscyplinarna i to, że ona jest realizowana przed niezależnym sądem złożonym z niezawisłych sędziów. TSUE wytknął to, że procedura, która obecnie rządzi odpowiedzialnością dyscyplinarną, nie opiera się w pełni na niezależnym sądzie i niezawisłości sędziowskiej. Doszło do kumulacji pewnych czynników w czasie, gdy powoływana była Izba Dyscyplinarna SN, które przekroczyły próg dopuszczalności. TSUE powiedział, że izba składa się wyłącznie z sędziów powołanych już po reformie przez nową KRS. Izba Dyscyplinarna jest ciałem wyodrębnionym z SN, cieszącym się znaczną autonomią. To jest wątpliwe konstytucyjnie, bo SN jest jedną strukturą w świetle konstytucji. Pierwszy prezes SN powinien mieć pełen nadzór nad całym sądem i nie można jakiejś części działalności wyjmować spod jego nadzoru. Następna sprawa – reformie SN towarzyszyły zmiany podstaw odpowiedzialności dyscyplinarnej. Uważam, że należy tu poszukiwać kompromisu. Należy wycofać się przynajmniej z części tych zmian. Do orzekania w sprawach dyscyplinarnych należy włączyć sędziów powołanych przed reformą KRS.
Mamy już wyroki TSUE dotyczące KRS.
Najlepiej, żeby zmiany te poszły w pakiecie – reformie odpowiedzialności dyscyplinarnej powinny towarzyszyć zmiany dotyczące KRS. W art. 187 konstytucji nie jest napisane, że sędziów w skład rady powinni powoływać sędziowie. Uważam, że sędziów w skład KRS może powoływać Sejm. Ale to powinien być wybór spośród kandydatów mających legitymację środowiska sędziowskiego, reprezentujących to środowisko. W tej chwili nie można tego powiedzieć o osobie, pod której kandydaturą podpisało się 25 sędziów. Ale chciałbym również zastrzec, że wcześniej – przed 2018 r. – system wyboru sędziów w skład KRS też był wadliwy. Należałoby więc go przemyśleć na nowo. Takie kompromisowe rozwiązanie byłoby możliwe – zwłaszcza że kończy się kadencja KRS.
A co zrobić z gronem sędziów powołanych przez nową KRS?
Jeśli mówimy o pomysłach na zniesienie Izby Dyscyplinarnej SN, to chciałbym podkreślić, że sprzeciwiam się pozbawianiu sędziego urzędu w drodze ustawy. Konstytucja jednoznacznie wskazuje, że to sąd może złożyć sędziego z urzędu, a nie ustawodawca. Wszelkie zmiany prawne zmierzające do wykonania orzeczeń TSUE powinny respektować standardy konstytucyjne. Jest również art. 180 ust. 5 konstytucji, który mówi, że w sytuacji zmiany ustroju sądu – a likwidacja Izby Dyscyplinarnej byłaby taką zmianą – można przenieść sędziego w stan spoczynku z zachowaniem pełnego uposażenia. Z punktu widzenia podziału władzy jest wysoce wątpliwe złożenie sędziego z urzędu ustawą i unieważnienie wyroków ustawą. Tak samo jak pomysł senacki, że wszystkie wyroki wydane przez Izbę Dyscyplinarną z dniem wejścia w życie ustawy są nieważne. To ingerencja w istotę podziału władzy. Moim zdaniem należy zrezygnować z tak radykalnych propozycji na rzecz procedur pozwalających na indywidualną ocenę każdej sprawy.
Czy w Polsce powinien istnieć wyodrębniony pion sądownictwa dyscyplinarnego?
Zgodnie z art. 176 ust. 2 konstytucji ustrój sądów i ich organizację określa ustawa. To kwestia swobody politycznej parlamentu. Ta swoboda polityczna powinna być realizowana w porozumieniu z sędziami, zwłaszcza z sędziami Sądu Najwyższego. To zgodne z zasadą współdziałania władz i dobrym obyczajem. Zawsze środowisko sędziowskie było włączane w próby zmian. Dopuszczalne jest rozwiązanie, jakie było wcześniej, że w sędziowskich sprawach dyscyplinarnych orzeka Izba Karna, ale też dopuszczalne jest funkcjonowanie na poziomie SN Izby Dyscyplinarnej. Problem jest w tych kwestiach, jakie zostały wytknięte przez TSUE.
Czy system powoływania rzeczników dyscyplinarnych i sędziów w sądach niższej instancji przez ministra sprawiedliwości wymaga zmiany?
Dla niezawisłości sędziowskiej istotne jest nie tylko to, czy sędzia zostanie ukarany. Już sama możliwość wszczęcia postępowania dyscyplinarnego generuje efekt mrożący. Obecnie niezawisłość nie jest chroniona tak, jak być powinna. Należałoby zmienić tryb powoływania rzeczników dyscyplinarnych. W ten tryb może być włączony minister sprawiedliwości, ale powinna w tym procesie brać udział również KRS, pod warunkiem że sposób kształtowania składu tego organu nie będzie budził takich wątpliwości jak obecnie. To rozwiązanie budziłoby mniej zastrzeżeń co do legitymizacji rzeczników. Nie wykluczam, że obecni rzecznicy mogą czuć się niekomfortowo dlatego, że ich wybór to wybór ministra sprawiedliwości. Czuliby się bardziej niezawiśli, gdyby ich nominacja była legitymowana przez KRS. A minister sprawiedliwości nadal miałby wpływ jako członek KRS. Ten mechanizm powinien być zmodyfikowany.
Resort sprawiedliwości ma co najmniej dwa pomysły na spłaszczenie struktury sądownictwa powszechnego. Jak pan ocenia ten pomysł?
Nie znamy tego projektu. Natomiast sama koncepcja spłaszczenia dwóch pionów sądownictwa jest decyzją polityczną, której konstytucja nie zabrania. Konstytucja nie mówi, że mają być sądy rejonowe, okręgowe i apelacyjne. Mogą być tylko dwa poziomy i sam ten pomysł nie jest niezgodny z konstytucją.
Jak pan ocenia działalność obecnych rzeczników dyscyplinarnych?
Dostrzegam i TSUE też to dostrzegł, że istnieją przypadki inicjowania postępowań dyscyplinarnych w związku z wydawanymi przez sędziów orzeczeniami. To wyraźnie wybrzmiało w uzasadnieniu wyroku TSUE. Ja nie akceptuję takich przypadków.
Czy zamierza się pan angażować w pojedyncze sprawy sędziów, którzy będą się czuli szykanowani?
Każdy przypadek, jaki trafi do rzecznika, mam zamiar analizować. Jeżeli dojdę do wniosku, że jest zagrożona niezawisłość sędziego w danej sprawie, będę podejmował odpowiednie kroki.
Ktoś się już zwrócił o pomoc?
Nie. Jednak dopiero zaczynam kadencję.
Obecnie mamy do czynienia z ogromnym chaosem prawnym. Mamy nieuznawanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, gdyż w wydaniu tych orzeczeń brali udział sędziowie dublerzy, problemy występują też w sądach powszechnych, gdzie niektórzy sędziowie odmawiają orzekania w składach, w których zasiadają sędziowie, którzy przeszli przez procedurę konkursową przed obecną Krajową Radą Sądownictwa. Czy widzi pan wyjście z tego pata?
Jestem przeciwnikiem sytuacji, w której jedne organy państwa uważają, że inne nie istnieją. Albo że akty wydawane przez jakieś organy nie istnieją. W państwie prawa nie powinno tak być, gdyż prowadzi to do chaosu. Dostrzegam wady prawne powołania trzech sędziów TK. Jednak obecnie nie ma procedury, w której można by zakwestionować treść Dziennika Ustaw, w którym wyrok TK jest opublikowany. A przecież, jeśli jakiś akt jest opublikowany w Dzienniku Ustaw, to za tym idzie domniemanie autentyczności i legalności takiego aktu. Obalenie tego domniemania wymaga istnienia określonej procedury. Nie ma procedury pozwalającej na obalenie wyroku TK ani na ocenę konstytucyjności uchwały Sejmu powołującej sędziego TK. W niektórych krajach takie procedury są. Twórcy naszej konstytucji zdecydowali, że nie ma takiej konieczności. Można dyskutować, czy to było przeoczenie, czy wiara, że taki kryzys się nie wydarzy.
Do takiej sytuacji doszło również u naszych sąsiadów – np. na Litwie zdarzyło się, że były wątpliwości co do powołania sędziego TK. Ale tam w konstytucji jest wprost napisane, że TK może zbadać każdą uchwałę Sejmu. U nas tego nie ma.
Z kolei problem z podważeniem wyroku TK pojawił się po raz pierwszy w 2003 r. Wówczas TK badał wniosek prawosławnego kościoła autokefalicznego. W tej sprawie pojawiła się wątpliwość, czy jeden z sędziów powinien był brać udział w wydaniu orzeczenia. A to z tego powodu, że wcześniej był parlamentarzystą, który brał udział w przygotowaniu ustawy, którą później TK w składzie z jego udziałem badał. I TK wówczas powiedział, że nie ma procedury podważenia jego wyroku. Ostatecznie sprawa znalazła swój finał w Strasburgu, jednak zakończyła się ugodą, więc Europejski Trybunał Praw Człowieka nie miał szansy wypowiedzieć się na ten temat. Natomiast sam TK stwierdził w tej sprawie jednoznacznie, że polskie prawo nie przewiduje procedury weryfikacji wyroków TK.
Ale czy to oznacza, że nic już nie można zrobić w kwestii wadliwie powołanych sędziów TK?
Decyzja w tym zakresie powinna być podjęta w parlamencie. Niezwykle trudno jest sformułować jakiś postulat. Można by było wprowadzić procedurę, która umożliwiałaby zweryfikowanie statusu sędziego TK i ewentualnie procedurę wznowienia postępowania przed TK. Można by ją wprowadzić ustawą, moim zdaniem nie wymagałoby to zmiany konstytucji. Choć wiele osób jest przeciwnego zdania i uważa, że takie rozwiązania wymagałyby nowelizacji ustawy zasadniczej.
Czy tak jak pana poprzednik będzie pan wycofywał wnioski, gdy dowie się pan, że sprawę będzie rozpatrywał TK w składzie z sędzią dublerem?
Uważam, że status tych trzech sędziów stoi pod znakiem zapytania ze względu na wyrok ETPCZ w sprawie Xero Flor przeciwko Polsce (chodzi o orzeczenie ETPC, który uznał na początku maja, że Polska naruszyła prawo do rzetelnego procesu sądowego, gdyż postanowienie o umorzeniu postępowania przed TK wydał jeden z sędziów dublerów Mariusz Muszyński – red.). Ten wyrok nie jest jeszcze ostateczny. Jeśli sprawa trafi na wielką izbę, to sędziowie ci (dublerzy – red.) na razie do czasu wydania ostatecznego rozstrzygnięcia powinni unikać orzekania, zwłaszcza w sprawach skarg konstytucyjnych. Będę do tego zachęcał. Natomiast, jeśli chodzi o orzeczenia już wydane z udziałem takich sędziów, to dylemat mam następujący. Posłużę się przykładem. Mówiliśmy o świadczeniach opiekunów osób niepełnosprawnych. TK wydał w tej sprawie wyrok (sygn. akt SK 2/17). Stwierdzono w nim, że świadczenie pielęgnacyjne należy się również osobie, która pobiera rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy. Wcześniej to było niemożliwe, nawet jeśli renta była niższa od tego świadczenia. TK stwierdził niekonstytucyjność tego przepisu. Rozszerzył dla wielu osób opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi prawo do świadczenia pielęgnacyjnego. Było to słuszne orzeczenie, dobrze uzasadnione merytorycznie. Patrzymy teraz na skład orzekający – jest problem, bo w wydaniu tego orzeczenia brały udział osoby, których status jako sędziów TK budzi wątpliwości. Ale ja przecież jestem rzecznikiem praw obywatelskich. I kiedy przyjdzie do mnie jako do rzecznika z tym wyrokiem TK opiekun dziecka niepełnosprawnego, abym mu pomógł w oparciu o to orzeczenie uzyskać prawo do pobierania świadczenia, to ja mu przecież nie powiem, że to jest wyrok nieistniejący.
Czy można ten problem jakoś rozwiązać?
To jest rolą polityków. Moją rolą jest pilnowanie, by rozwiązywanie tych problemów następowało zgodnie z konstytucją. Żeby koncepcje naprawy przebiegały w ramach, jakie konstytucja nakreśla. Nie możemy wycofywać się z pewnych błędów, popełniając kolejne. Oczekiwałbym, że podmioty odpowiedzialne za kształt prawa polskiego zgłoszą propozycje dotyczące rozwiązania tego problemu. Ja jestem wtedy skłonny włączyć się w taką dyskusję. Sprawa TK jest niesamowicie trudna. Są różne koncepcje, jak ją rozwiązać. Nie wykluczam, że problem ten rozwiąże dopiero upływ czasu. Innymi słowy – kadencje w TK osób, których status jest wątpliwy, po prostu upłyną.
Pan obejmuje urząd w momencie ogromnego sporu w kwestiach światopoglądowych. Spór toczy się m.in. wokół aborcji i praw osób LGBT. Czym będzie się pan kierował, stąpając po tych polach minowych?
Mój światopogląd nie ma znaczenia. Nie będę się nim z nikim dzielił. Nie będę też podejmował żadnych działań, które mogłyby wzbudzić podejrzenie, że kieruję się światopoglądem. W sprawie aborcji stan prawny jest taki, że mamy dwa wyroki TK – z 1997 r. i 2020 r. Wyrok z 2020 r. daje pewne pole do przywrócenia przesłanki związanej z wadami letalnymi płodu, co zresztą wprost napisano w uzasadnieniu tego wyroku. Jest kilka projektów ustaw w Sejmie. Moją rolą jako rzecznika jest też zwrócenie się do parlamentu, żeby reaktywować prace nad tymi ustawami. Można się spierać, nie zgadzać się z orzeczeniem TK. Ja z naukowego punktu widzenia mam wiele zastrzeżeń do tego wyroku. Ale on jest. A skoro tak, to oczekuję, że projekty ustaw będą procedowane. Co do podejmowanych przez poszczególne samorządy uchwał anty-LGBT to zadeklarowałem, że te sprawy będę kontynuował. Czekam na wyrok NSA – bo na razie mamy do czynienia z nieprawomocnymi orzeczeniami sądów wojewódzkich. Jedyne prawomocne orzeczenie NSA, jakie zapadło, przesądziło tylko, że uchwały te mogą być badane, nie rozwikłało problemu merytorycznie. Gdy zapadnie rozstrzygnięcie merytoryczne, będę podejmował dalsze kroki. Chcę jednak zaznaczyć, że uchwały te są różne. Są takie, które przekraczają pewne granice krytyki, mogą być potraktowane przez osoby LGBT jako krzywdzące i wykluczające ze wspólnoty samorządowej, ale są też takie, które wyłącznie podkreślają przywiązanie do pewnych wartości, w szczególności do zapisanego w art. 48 konstytucji prawa do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Ta wojna zaczyna schodzić na poziom szkoły. Jest pomysł MEiN zmiany prawa oświatowego, który dawałby prawo karania nauczycieli trzema latami więzienia. Czy to nie idzie za daleko?
Te pomysły idą za daleko. Jest prawdą to, że konstytucja nie daje szkołom autonomii. Ta jest cechą szkół wyższych. Natomiast prowadzenie szkół jest tradycyjnie domeną samorządów. Twórcy koncepcji szkolnictwa w naszym kraju oparli się na założeniu, że jednak to wspólnoty mieszkańców powinny za to odpowiadać. Oczywiście pod nadzorem ze strony rządu – przede wszystkim programowym. Tymczasem obecnie mamy do czynienia z pomysłem na ograniczenie wspólnot lokalnych w tym zakresie. To jest dopuszczalne, ale tylko jeśli jest niezbędne dla osiągnięcia jakiegoś celu. Tu nie widzę bezwzględnej konieczności. Szkoły współdziałają z różnymi organizacjami społecznymi. To należy popierać, one mają wiele dobrych myśli do przekazania młodym ludziom. Ale konstytucja mówi, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Uważam więc, że zorganizowanie spotkania dzieci z organizacjami społecznymi wymaga zgody rodzica. I taki jest obecnie stan prawny. Nie wymaga on poprawy, lecz egzekwowania. Jestem zwolennikiem jak największych praw dla samorządów, bo władza powinna być jak najbliżej ludzi. Mamy bardzo dobrą strukturę samorządów, to było jedno z wielkich osiągnięć transformacji. A ta ustawa idzie w przeciwnym kierunku. Warto się zastanowić, czy jest niezbędna.
A ustawa o RPO? W czasie klinczu był pomysł ze strony PiS stworzenia ustawy o zastępcy rzecznika. Co miało być istotne też dla innych urzędów.
Nie dostrzegam takiej konieczności. Jak pan rzecznik Bodnar przestał pełnić swoją funkcję, jego obowiązki, na podstawie pełnomocnictwa, przejął zastępca RPO Stanisław Trociuk. Zresztą taka sytuacja miała już miejsce po katastrofie smoleńskiej, w której zginął ówczesny RPO Janusz Kochanowski. NSA się wypowiadał w tej kwestii i zaakceptował takie rozwiązanie. Uważam więc, że nie ma potrzeby zmian w tym zakresie.
Rozmawiali Małgorzata Kryszkiewicz, Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak
Wsp. AO