Kontrowersje wzbudza kwestia parkowania i usuwania pojazdów. Samorządy obawiają się kosztów i narzekają, że nowe przepisy nie chronią ich przed zalewem jednośladów.

Przepisy dotyczące tzw. urządzeń transportu osobistego zaczną obowiązywać za tydzień. Na te regulacje samorządy, mieszkańcy i operatorzy oferujący jednoślady czekali od ponad dwóch lat, kiedy to miasta zostały opanowane przez tysiące takich pojazdów. Najpierw były to głównie urządzenia do wynajęcia na minuty, ale w ostatnim czasie na ulicach widać coraz więcej prywatnych hulajnóg na prąd. Dlatego nowelizacja ustawy z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 450; ost.zm. Dz.U. z 2021 r. poz. 720), która kwalifikuje e-hulajnogi jako pojazdy i jasno precyzuje, gdzie i jak można nimi się poruszać oraz gdzie je parkować, jest niezbędna.
Problemem jest jednak to, jak na kierujących wymusić bezpieczną jazdę i wyegzekwować przepisy nakazujące poruszanie się na trotuarze z prędkością pieszego, a na ścieżkach rowerowych nieprzekraczanie 20 km/h.
Jak mówi nam Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, mundurowi raczej nie będą stać z fotoradarem i wyłapywać kierujących hulajnogami, którzy jadą za szybko. Wyjaśnia, że używane teraz ręczne radary to głównie urządzenia laserowe, a skierowanie wiązki lasera na jadącego hulajnogą mogłaby uszkodzić jego wzrok. Nie oznacza to jednak, że osoby jadące bardzo szybko i niebezpiecznie będą bezkarne. Każdy może np. ich nagrać i przesłać filmik policji. Na takiej podstawie mundurowi są w stanie określić prędkość jazdy. Robert Opas zaznacza, że bezwzględnie karani będą prowadzący hulajnogę po spożyciu alkoholu (możliwy mandat w wysokości 300–500 zł) czy ci, którzy przewożą drugą osobę (100-złotowy mandat). Przypomina śmiertelny wypadek, do którego doszło w zeszłym roku w Warszawie. Dwie młode osoby jechały elektryczną hulajnogą. W pewnym momencie się wywróciły. Po uderzeniu o jezdnię jedna z nich zmarła.
Gdzie zostawiać
Nowe przepisy mają też ukrócić wolnoamerykankę z zostawianiem urządzeń gdzie popadnie. Znowelizowane prawo o ruchu drogowym zakłada, że hulajnogi elektryczne można parkować na chodniku w miejscu wyznaczonym przez zarządcę drogi. A jeśli tego miejsca nie ma, to jednoślady trzeba zostawić na zewnętrznej krawędzi chodnika, tej najbardziej oddalonej od jezdni. Szerokość chodnika pozostawionego pieszym nie może być mniejsza niż 1,5 metra.
Samorządy na razie różnie podchodzą do kwestii wyznaczania miejsca do parkowania e-hulajnóg. Kraków oraz Gdańsk takie punkty przygotowywały, nie czekając na ogólnokrajowe regulacje. – Do końca 2020 r. wyznaczyliśmy 135 parkingów dla hulajnóg o łącznej pojemności 1403 miejsc. Pozostałe zamierzamy wyznaczyć do końca maja. Docelowo będzie ich 230 i znajdzie się tam łącznie 2376 ogólnodostępnych miejsc do parkowania hulajnóg – mówi Joanna Bieganowska z biura prasowego gdańskiego urzędu miasta. Te parkingi to wymalowane na chodniku prostokąty z symbolem hulajnogi w środku.
Do wytyczenia takich miejsc przymierza się także Warszawa. – Konieczne jest, aby były one wyznaczone odpowiednio gęsto. Jeżeli tak będzie, to zgodnie z nowelizacją prawa drogowego parkowanie poza tymi miejscami nie będzie dozwolone. A to pozwoli ukrócić dzisiejszy bałagan – mówi Mikołaj Pieńkos z biura prasowego stołecznego Zarządu Dróg Miejskich. Dodaje, że stolica będzie oczekiwać od operatorów, by skorzystali z możliwości technicznych swoich systemów i ograniczyli możliwość zwrotu pojazdów poza wyznaczonymi miejscami.
Urzędnicy w Poznaniu zaznaczają z kolei, że nowe przepisy nie nakazują miastom wydzielania specjalnych miejsc do parkowania hulajnóg. W najbliższym czasie nie zamierzają wprowadzać w tym zakresie zmian w organizacji ruchu na ulicach. Nie wykluczają jednak, że takie miejsca powstaną w przyszłości. Parkingów dla hulajnóg na razie nie będzie się też wyznaczać we Wrocławiu.
Kontrowersje wzbudza jednak określony w przepisach sposób parkowania tam, gdzie nie ma specjalnych miejsc postojowych. Część operatorów hulajnóg uważa, że stawianie ich na chodniku „przy krawędzi najbardziej oddalonej od jezdni”, czyli w praktyce tuż pod budynkami, to złe rozwiązanie. Monika Chróścicka-Wnętrzak z firmy Blinkee City zaznacza, że pozostałe pojazdy – motocykle, rowery, samochody – są przecież parkowane przy krawężniku, obok jezdni. – Ten argument podnoszą też niewidomi, dla których skraj budynku jest punktem orientacyjnym. Na pewno to wymaga obserwacji i możliwe, że w przyszłości będą konieczne zmiany – zaznacza. Dodatkowo często fragmenty chodnika tuż przy budynkach należą do prywatnych właścicieli i w efekcie mogą pojawić się spory o to, czy można tam stawiać pojazdy. Te wątpliwości podziela też Adam Jędrzejewski ze stowarzyszenia Mobilne Miasto. [opinia]
opinia
Problem z miejscem postojowym
Adam Jędrzejewski stowarzyszenie Mobilne Miasto
Dobrze, że wreszcie uregulowano zasady poruszania się hulajnóg. Ministerstwo Infrastruktury przepchnęło jednak pewne zapisy, które budzą wątpliwości. Chodzi głównie o kwestię postoju hulajnóg. Zapewne prędko nie doczekamy się wyznaczonych miejsc dla tych pojazdów, a tam, gdzie ich nie ma, hulajnogi mają stać „najbliżej zewnętrznej krawędzi chodnika, najbardziej oddalonej od jezdni”. W praktyce będą zatem parkować wzdłuż budynków. Moim zdaniem to będzie rodzić wiele konfliktów. Do takiego postoju bardziej nadawałaby się krawędź bliżej jezdni. Tam jest przecież bliżej do ścieżki rowerowej. Wtedy uniknęlibyśmy sytuacji, w której przy dojeździe do drogi rowerowej czy jezdni trzeba będzie przecinać chodnik w poprzek. Jeśli hulajnogi będą stały wzdłuż budynków, równolegle do jezdni, to w efekcie dość często mogą utrudniać dojście do sklepów czy aptek. Poza tym będzie też dochodzić do sytuacji, że ktoś zaparkuje na prywatnej części chodnika, bo często tak jest, że fragment bliżej zabudowy należy do biurowca czy sklepu. Przepisy nakazują też parkowanie równoległe. Można sobie wyobrazić sytuację, w której osoby nieprzychylne tym pojazdom będą przekręcać je o 45 stopni, a potem wzywać straż miejską, by zleciła usunięcie pojazdu.
Masowe wywożenie?
I tak dochodzimy do kolejnej wątpliwości. Chodzi o zawartą w nowych przepisach możliwość usuwania źle zaparkowanych e-hulajnóg. Pojazdy mogą być wywożone z drogi na koszt właściciela m.in. w przypadku pozostawienia ich w miejscu, gdzie jest to zabronione, lub gdy utrudnia to ruch bądź w inny sposób zagraża bezpieczeństwu. Dyspozycję usunięcia pojazdu z drogi może wydać policjant lub strażnik miejski. Miasta już liczą się z tym, że będą zlecać wywóz blokujących ruch pojazdów. Część samorządowców uważa jednak, że ich usuwanie powinno być ostatecznością. – Mając na względzie charakter pojazdu oraz gabaryty, zasadne byłoby umożliwienie ich przestawienia w inne miejsce – mówi Joanna Kaniewska, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu. Pojawiają się też głosy, że mogą być problemy w ustaleniu właściciela usuwanego pojazdu. Zwłaszcza w przypadku pojazdów wynajmowanych na minuty. Przekonali się o tym stołeczni drogowcy, którzy w przeszłości usuwali hulajnogi jednego z operatorów. Uznawali je za przedmioty porzucone w pasie drogi bez zgody jej zarządcy. W ZDM przyznają jednak, że sporo czasu minęło, zanim udało się ustalić, do jakiej faktycznie spółki należą pojazdy. Można się jednak spodziewać, że operatorzy sami będą się zgłaszać po usunięte z chodników hulajnogi, bo im dłużej pozostaną w przechowalni, tym więcej będzie to kosztować.
W nowych przepisach ustalono, że 123 zł to stawka za usunięcie hulajnogi, 23 zł ma zaś kosztować każda doba przechowywania. To jednak maksymalne możliwe stawki. W poszczególnych miastach ich wysokość muszą ustalić radni. Większość samorządów dopiero się do tego przymierza.
W firmie Blinkee City usłyszeliśmy, że kosztami usuwania pojazdów obciążani będą ich użytkownicy. Operator zamierza w najbliższym czasie szeroko informować wynajmujących o nowych przepisach, zwłaszcza tych dotyczących parkowania. Akcję edukacyjną prowadzi także firma Bolt. – Nasza aplikacja wymaga też wykonania zdjęcia przed zakończeniem przejazdu. Ono pokazuje zaparkowany jednoślad. Zdjęcia są następnie analizowane przez nasz zespół – mówi Valerii Romanov z firmy Bolt Rentals.
Firmy i samorządy starają się ze sobą współpracować, czego przykładem jest choćby wspomniane wyznaczanie miejsc do parkowania. Urzędnicy zaznaczają jednak, że nowo powstałe przepisy powinny dać w tej kwestii więcej narzędzi miastom. – Szkoda, że nie wykorzystano okazji do wyraźniejszego uregulowania rynku wypożyczania hulajnóg. W efekcie odebrano samorządom możliwość wywierania wpływu na m.in. wyznaczanie stref poruszania się takimi współdzielonymi hulajnogami czy kontrolę ich liczby, co pozwoliłoby uniknąć ewentualnego zasypania miasta tysiącami pojazdów – mówi Patryk Załęczny z Wydziału Komunikacji Społecznej UM we Wrocławiu.
Możliwość uregulowania rynku przez miasta postulowała też Warszawa. Stołeczni urzędnicy liczyli m.in. na to, że operatorzy musieliby podpisywać z miastem odpowiednie umowy. To zaś pozwoliłoby kontrolować liczbę urządzeń. Resort infrastruktury nie przystał na te propozycje.