Karolina Zając, Prawnik w Kancelarii Rachelski i Wspólnicy

Według powszechnie wyrażanej opinii to był najtrudniejszy egzamin od 8 lat. Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Zbiory (w wywiadzie dla TVN 24) „(…) intencją przygotowujących w tym roku test było to, żeby większość ludzi nie miała szans by dostać się na aplikację”.

Egzamin konkursowy obejmował podobnie jak w latach ubiegłych 250 pytań. W świetle wstępnych ustaleń zaledwie ok. 10 procent zdających egzamin konkursowy na aplikacje radcowską i adwokacką osiągnęło pułap 190 punktów umożliwiający dostanie się na aplikację, natomiast średnia punktów zdobytych przez wszystkich zdających plasuje się w granicach 120-140 punktów. Trudno jest więc nie podzielić stanowiska byłego Ministra Sprawiedliwości.

Zrozumiałym wydaje się rozgoryczenie i frustracja studentów prawa, którzy po 5 latach ciężkich studiów, wielu miesięcy przygotowań do tegorocznego egzaminu zderzyli się z testem, który zniweczył ich wieloletni wysiłek.

Wszak jeszcze tak niedawno sytuacja rysowała się zupełnie inaczej. Nastroje po zeszłorocznym egzaminie zrodziły nadzieje wśród tych wszystkich, którzy już pogodzili się z autorytarnymi rozwiązaniami hermetycznych środowisk i wobec pojawienia się jednak „światełka w tunelu” zdecydowali się podejść w tym roku do egzaminu.

Rozwiązania przyjęte pod rządami poprzedniego ministra i tendencja „uchylania drzwi” zostały jednak w tym roku w sposób jednoznaczny zanegowane.

Nie dziwi, więc zupełna dezorientacja tegorocznych zdających. W końcu dostanie się na aplikację stanowi kluczowy element umożliwiający realizację ścieżki kariery zawodowej. W okręgach poza Warszawą bez zdanego egzaminu na aplikację są nikłe szanse na podjęcie.

pracy w zawodzie. Jak zwykle w takich sytuacjach powstaje pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy.

Każdy sobie…

Zdaniem ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego minister nie ma wpływu na skalę trudności egzaminu.
”Nie mam wpływu na skalę trudności egzaminu na aplikacje prawnicze, pytania egzaminacyjne na każdą z aplikacji przygotowywały zespoły fachowców delegowanych przez rady - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, komentując wyniki sobotnich egzaminów.

Należy jednak dodać, że wśród komisji powoływanych do ułożenia pytań egzaminacyjnych zgodnie z obowiązującą regulacją 3 osoby wyznaczane są nie przez kogo innego ale właśnie przez ministra sprawiedliwości.

Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej (NRA) wydała oświadczenie, w którym krytycznie ocenia wyniki egzaminów. Joanna Agacka-Indecka napisała, że “większość zdających ocenia test ułożony przez ministerstwo sprawiedliwości jako bardzo trudny, nadmiernie szczegółowy i wymagający zbyt obszernej wiedzy”.

“Ze zdziwieniem przyjąłem oświadczenie NRA, bo pytania na każdą z aplikacji przygotowywały zespoły fachowców delegowanych przez NRA -nie urzędnicy ministerstwa ani minister. Pytania zostaną ogłoszone na stronach internetowych ministerstwa i każdy będzie mógł sprawdzić skalę ich trudności. Ja nie kontaktowałem się z żadną z komisji ani z żadnym z zespołów, pozostawiłem to całkowicie fachowcom. Dokładnie tak samo, jak było za moich poprzedników” - powiedział Ćwiąkalski w radiowych “Sygnałach Dnia”.

Dodał, że obecnie obowiązujący system egzaminacyjny, w jego ocenie niedobry, został

przejęty po poprzednich ministrach. “Natomiast system, który ja proponuję, bardziej jasny i bardziej przejrzysty, będzie obowiązywał od przyszłego roku” - powiedział minister. Zapowiedział, że w listopadzie zaprosi na spotkanie dziekanów wydziałów prawa uczelni państwowych i niepaństwowych, żeby porównać standardy kształcenia, jakie na nich obowiązują. “Przedstawimy wyniki egzaminów i będziemy się wspólnie zastanawiać nad tym, co zrobić, żeby uczelnie dobrze kształciły przyszłych prawników i żeby kandydaci mogli zdać ten egzamin na aplikację w roku przyszłym już według nowych zasad” - mówił Ćwiąkalski.

Czy nie za późno na takie wnioski? Takie stanowisko sugeruje, że tegoroczny egzamin był realizacją z góry powziętego zamiaru „odpuszczenia” tegorocznego rocznika zdających, a przecież zupełny brak koncepcji i odpowiednio wcześnie wprowadzonych rozwiązań rzutuje na losy kilkunastu tysięcy ludzi, którzy wszak na własne życzenie, ale złożyli opłatę 563 zł za …egzamin?... a może raczej za poczucie całkowitej bezradności wobec władzy, która wedle nastroju i upodobań raz nagradza, a raz karze bez żadnego uzasadnienia i konsekwencji.

Zastanawiający jest również rozdźwięk standardów w wymaganiach dotyczących i jakości kształcenia i przygotowania studentów, „aby mogli zdać” egzamin, samemu natomiast stosując standardy odbiegające od wszelkich europejskich norm. W żadnym, bowiem z krajów europejskich dostęp do wykonywania zawodu nie jest tak radykalnie ograniczany.

Ponadto, wobec takich deklaracji, szanse zdających zostają po raz kolejny poddane pod wątpliwość. Skoro koncepcja przyszłorocznego egzaminu ma być oparta na współpracy z uczelniami, mając na uwadze przyszłych absolwentów, jaki efekt będzie to miało wobec tegorocznych „poszkodowanych”?

Co dalej…

Dotychczasowe działania zmierzające do „unormowania” sytuacji dostępu do aplikacji prawniczych budziły wiele wątpliwości i zamieszania przed każdym rocznikiem

przystępujących do egzaminu, jednak poza rozgłosem chęcią zdobycia poklasku poszczególnych urzędujących, ciężko się w nich doszukać jakiegoś logicznego uzasadnienia i rzeczywistych intencji wprowadzenia ładu oraz stabilnych, sprawdzonych rozwiązań.
Obecnie trwają prace legislacyjne nad projektem ustawy o państwowych egzaminach prawniczych, który znajduje się na etapie konsultacji społecznych.

Pytanie tylko jak się zacząć przygotowywać do egzaminu za rok, skoro nie wiadomo do tej pory jak on w rezultacie będzie wyglądał…