Prezes IPN w piśmie do RPO potwierdza, że ani kierownictwo PO, ani rządu nie wywierało nacisków na Instytut. Jako "zdarzenie o charakterze lokalnym" określa telefon z biura marszałka Senatu Bogdana Borusewicza dotyczący udziału Gwiazdów w lekcji organizowanej przez IPN w liceum w Gdyni, w jakiej wcześniej uczestniczył Borusewicz.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka napisał o tym do rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego w odpowiedzi na jego pytanie w sprawie "rzekomych nacisków, dokonywanych wobec dr. Sławomira Cenckiewicza". W ubiegłym tygodniu zrezygnował on z pracy w IPN, tłumacząc to "nieuzasadnionymi i brutalnymi atakami" ekipy rządzącej oraz mediów na IPN, na niego, a także wobec planów cięć budżetowych.

Kurtyka napisał do RPO, że 17 września IPN wydał komunikat, w którym zdementował informacje, "jakoby przedstawiciele kierownictwa Platformy Obywatelskiej bądź rządu wywierali naciski na władze IPN w celu zwolnienia z pracy dr. Sławomira Cenckiewicza, łącząc tę kwestię z groźbą uszczuplenia budżetu IPN".

Zaznaczył, że komunikat ten dotyczył także niewywierania nacisków przez działaczy Platformy Obywatelskiej szczebla regionalnego. Zdaniem Kurtyki z problemem poruszonym przez RPO "wiązać się może jedno zdarzenie", o charakterze lokalnym - lekcja w gdyńskim liceum z udziałem Borusewicza, a także kilka dni później Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Krzysztofa Wyszkowskiego.

"Rozmowę trwającą około 15 minut określiłbym, na podstawie relacji dyrektora, jako gwałtowną"

Spotkanie z udziałem Borusewicza zostało zorganizowane przez IPN w Liceum Plastycznym w Gdyni-Orłowie w cyklu "Świadkowie historii" 4 września, natomiast 8 września zorganizowano podobne spotkanie z udziałem Andrzeja Gwiazdy, Joanny Dudy-Gwiazdy oraz Krzysztofa Wyszkowskiego.

Kurtyka wyjaśnia, że 10 września do Justyny Skowronek - kierownika Referatu Wystaw, Wydawnictw i Edukacji Historycznej Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku zadzwoniła Małgorzata Gładysz - pracownik biura marszałka Borusewicza.

"W rozmowie pani Gładysz zarzuciła niepoinformowanie pana marszałka o tym, że podobna lekcja historii, jak z udziałem pana marszałka, zostanie w przyszłości przeprowadzona w tej samej szkole z udziałem Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Krzysztofa Wyszkowskiego" - napisał prezes IPN.

"Pani Skowronek usłyszała od pani Gładysz, że w wyniku takich działań, jak ta akcja edukacyjna oraz po publikacji, takich jak ta akcja edukacyjna, oraz publikacji takich jak p. Cenckiewicza, nie ma mowy o dalszym przychylnym nastawieniu do IPN i trzeba się przyjrzeć jego działalności oraz, że odbije się to na budżecie" - zaznaczył Kurtyka.

Kurtyka napisał, że 15 września do dyrektora gdańskiego oddziału IPN Mirosława Golona zadzwonił osobiście marszałek Borusewicz, "kilkakrotnie wyrażając swój sprzeciw wobec braku informacji o planach przygotowania przez IPN lekcji z udziałem państwa Gwiazdów oraz Krzysztofa Wyszkowskiego".

"Rozmowę trwającą około 15 minut określiłbym, na podstawie relacji dyrektora, jako gwałtowną" - napisał Kurtyka.

W ubiegłym tygodniu Cenckiewicz, potwierdzając, że zrezygnował z pracy w IPN uzasadniał, że zrobił to w związku z "nieuzasadnionymi i brutalnymi atakami" ekipy rządzącej oraz mediów na IPN, na niego, a także wobec planów cięć budżetowych. Cenckiewicz wymienił sytuację, gdy Borusewicz krytykował zaproszenie Gwiazdów do szkoły.

Według Cenckiewicza, Borusewicz "osobiście wywierał naciski i protestował" przeciwko zaproszeniu przez IPN Gwiazdów. Borusewicz zaprzeczył jakoby wywierał jakiekolwiek naciski, domagając się zwolnienia Cenckiewicza. Przyznał, że "pracownica biura dzwoniła do pracownicy IPN". "Nie było tam nic na temat pracowników IPN" - zaznaczył Borusewicz. "Ja niezależnie od tego, jakie byłyby naciski, nie zwalniałbym swojego pracownika" - dodał.

"Zaproszenie Pana Marszałka parę dni przed tym spotkaniem odczytałam jako manipulację"

Małgorzata Gładysz z biura marszałka, która dzwoniła do szefowej referatu edukacji gdańskiego IPN Justyny Skowronek, przedstawiła powody swojej interwencji w liście do marszałka Senatu.

Gładysz napisała, że zadzwoniła do IPN, aby "wyrazić swoją dezaprobatę dla ich pokrętnych działań". Jak wyjaśnia, chodziło o spotkania zorganizowane przez IPN. Gdański oddział IPN zaprosił Borusewicza na spotkanie z młodzieżą, ze szkoły, której marszałek jest absolwentem. Spotkanie odbyło się 4 września. Kilka dni później z uczniami tego samego liceum spotkali się Gwiazdowie oraz Wyszkowski i Sławomir Cenckiewicz, o czym Gładysz, jak sama podkreśla, dowiedziała się z radia.

"Zaproszenie Pana Marszałka parę dni przed tym spotkaniem odczytałam jako manipulację i wmanewrowanie Pana Marszałka w sytuację, kiedy nie ma już szans odpowiedzi na niewybredne ataki pod Pana adresem ze strony wykładowców z IPN. Dodatkowo perfidne wydało mi się, że zostało do tego wykorzystane właśnie nasze liceum (Gładysz tez jest jego absolwentką - PAP) i jego dzisiejsi uczniowie" - pisze Gładysz w liście do Borusewicza. Dodaje, że nazwiska osób, które IPN zaprosił na to spotkanie pewnie padły w rozmowie, ponieważ właśnie o to spotkanie chodziło. "Natomiast ostatnia książka Cenckiewicza i Gontarczyka nie była przedmiotem mojego oburzenia" - podkreśla.