Można zrezygnować z kursu językowego finansowanego kredytem bankowym. Bank może żądać zwrotu pieniędzy tylko od przedsiębiorcy, któremu je przelał. Nie trzeba stosować się do zapisów umowy ze szkołą, które zostały uznane za niedozwolone.
Przepisów o kredycie konsumenckim nie stosuje się do umów, na mocy których konsument nie musi płacić oprocentowania ani innych kosztów związanych z kredytem. Niestety, do powyższej zasady nie stosuje się część szkół językowych. Utrudniają one jednocześnie rozwiązanie umowy o kurs nauki języka obcego i zwrot pieniędzy za niewykorzystane lekcje.

Kredyt bez prowizji

Z sytuacją taką spotkał się jeden z naszych czytelników, który skorzystał z usług szkoły językowej Speak Up. Zawarł umowę połączoną z bezprowizyjnym kredytem w banku.
– Zapisanie się na kurs było uzależnione od wyrażenia zgody na zawarcie, za pośrednictwem szkoły, umowy z bankiem kredytującym kurs językowy. Od umowy ze szkołą można było odstąpić w ciągu 14 dni. Jednak pierwsza lekcja, która umożliwiała ocenę zajęć, odbyła się dopiero 16. dnia od podpisania umowy – skarży się czytelnik.
– W sprawie klauzul stosowanych w umowach z konsumentami przez szkołę Speak Up prowadzimy postępowanie wyjaśniające – mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK. Przyznaje, że podobnych zapisów w umowach różnych kursów językowych jest więcej.
– Szkoły językowe, przynależące z racji swojej działalności do grupy przedsiębiorców, którzy przejawiają szczególną aktywność w relacjach z konsumentami, znalazły się już w przeszłości na celowniku prezesa UOKiK – mówi Andrzej Nentwig, prawnik zespołu prawa konkurencji kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Badanie wzorców umownych stosowanych przez szkoły organizujące kursy językowe wypadło dla owych szkół zdecydowanie niekorzystnie. Prezes UOKiK dopatrzył się bowiem wielu niedozwolonych klauzul umownych u prawie 2/3 szkół spośród wszystkich uczestniczących w badaniu.

10 dni na odstąpienie

Szkoły językowe zaczęły coraz częściej uzależniać zawarcie umowy z konsumentem od zaciągnięcia przez niego kredytu w banku, który wykłada z góry całą kwotę przewidzianą w umowie. W przypadku odstąpienia w wyznaczonym terminie od umowy z usługodawcą instytucja kredytowa może jednak żądać oddania pieniędzy tylko od przedsiębiorcy, któremu je przelał.
– Przedsiębiorców wiąże porozumienie o współpracy – tłumaczy Małgorzata Cieloch. – Pieniądze przekazywane są bezpośrednio na konto na przykład sklepu czy szkoły językowej z pominięciem klienta. Nie można więc wymagać od konsumenta zwrotu środków, których nigdy nie posiadał. Odstąpienie od kredytu wiąże się jednak z obowiązkiem zapłacenia za wykorzystaną usługę. Natomiast od zawartej umowy kredytu konsumenckiego można bez konsekwencji odstąpić w ustawowym terminie 10 dni od jej zawarcia.



Niedozwolone klauzule

Organizatorzy kursów językowych zastrzegają sobie np. prawo podwyższania opłat za kurs w trakcie jego trwania, czy wykluczają możliwość zwrotu części opłaty za kurs w przypadku rezygnacji z kursu. Warto więc poznać klauzule niedozwolone, spotykane w umowach z organizatorami kursów.
– Uznanie danego postanowienia umownego za klauzulę niedozwoloną oznacza, że takie postanowienie nie wiąże konsumenta. Jeśli zatem po zawarciu umowy znaleźliśmy w niej wspomniane zapisy, nie musimy się do nich stosować – wyjaśnia Tomasz Odziemczyk ze Stowarzyszenia Konsumentów Polskich.
Najczęstszą antykonsumencką praktyką jest stosowanie sprzecznych z prawem postanowień umownych dotyczących wyłączenia obowiązku zwrotu konsumentom wniesionych opłat: zarówno kwot wpisowych, jak i regularnych bądź całościowych płatności za kurs. Szkoły odmawiają swym uczniom prawa do choćby częściowego zwrotu uiszczonej ceny za kurs językowy i to z reguły bez względu na przyczynę rezygnacji.

Zwrot w razie rezygnacji

– Szkoły powinny analizować, w jakim stopniu świadczenie na rzecz konsumenta zostało wykonane, i przeliczać faktycznie poniesione z tego tytułu koszty, którymi obciążałyby uczniów, podczas gdy reszta z uiszczonej przez klienta ceny zostałaby mu zwrócona – tłumaczy Andrzej Nentwig.
– Jeśli zapłaciliśmy 1 tys. zł za kurs języka obejmujący 50 godzin lekcyjnych, to w przypadku rezygnacji z kursu po 10 zajęciach mamy prawo domagać się zwrotu 4/5 opłaty za kurs, czyli 800 zł – wyjaśnia Tomasz Odziemczyk.
Niewykluczone jest oczywiście zastrzeżenie kary umownej w razie rezygnacji z kursu. Nie może być ona jednak rażąco wygórowana.
– W sytuacji gdy rozwiązanie umowy nastąpi po rozpoczęciu się kursu lub w jego trakcie ze strony ucznia, przysługuje mu zwrot opłaty z potrąceniem wartości zajęć wykorzystanych oraz potrąceniem 85 proc. wartości zajęć niewykorzystanych, na poczet kosztów organizacji kursu – informuje Katarzyna Pietrzak z Centrum Językowego The TOWER.
Ocena, czy mamy do czynienia z niedozwoloną klauzulą umowną, zależy od konkretnego przypadku. Niewątpliwie jednak zawsze rażąco wygórowaną kwotą będzie żądanie zapłaty 100 proc. ceny w przypadku rezygnacji z nauki.
– Jeżeli zauważymy, że postanowienie umowy rażąco narusza nasze interesy i stawia nas w gorszej sytuacji niż naszego kontrahenta, a my nie możemy takiego postanowienia skutecznie negocjować, powinniśmy zgłaszać naruszenia do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – radzi Justyna Głowacka, prawnik w kancelarii Gessel.
5,2 proc. wszystkich klauzul niedozwolonych znajduje się w umowach o usługi edukacyjne