Przestępstwo ujawnienia tajemnicy państwowej mogą popełnić nie tylko urzędnicy zobowiązani do jej ochrony, ale także i dziennikarze, którzy ją publikują - uznał Sąd Najwyższy.

Dotychczas utrwalił się pogląd, że za takie przestępstwo odpowiadają tylko urzędnicy, którzy dokonują pierwotnego ujawnienia - bo to oni mają ustawowy obowiązek ochrony tajemnic.

"Nie może być tak, że dziennikarze są karani za wykonywanie swojej pracy i przekazywanie informacji istotnych dla społeczeństwa" - podkreśla Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Prokuratura nie przesądza, jakie teraz decyzje będzie podejmować w śledztwach o ujawnienie tajemnic państwowych w mediach.

Art. 265 Kodeksu karnego stanowi, że "kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

26 marca br. trzech sędziów SN uznało, że przestępstwo to "może być popełnione przez każdą osobę odpowiadającą ogólnym cechom podmiotu przestępstwa, która ujawnia informacje stanowiące tajemnicę lub wbrew przepisom ustawy informacje takie wykorzystuje". Według SN, karać za to można zatem nie tylko osobę, która legalnie zapoznała się z tajemnicą (tzw. dysponenta tajemnicy), ale też każdego, kto znając informację będącą taką tajemnicą, ujawnia ją.

Była to odpowiedź SN w sprawie tajnego procesu b. dziennikarzy "Życia" Jarosława Jakimczyka i Bertolda Kittela

Była to odpowiedź SN na pytanie prawne Sądu Okręgowego w Warszawie z listopada 2008 r. w sprawie tajnego procesu b. dziennikarzy "Życia" Jarosława Jakimczyka i Bertolda Kittela. Prokuratura oskarżyła ich o to, że w 1999 r. ujawnili tajemnicę państwową, opisując zatrzymanie przez UOP trzech oficerów WSI pod zarzutem szpiegostwa na rzecz wschodniego sąsiada, a także sprawę innego oficera WSI, który miał współpracować z wywiadem USA, a został wypuszczony z Polski do USA.

Stołeczny sąd rejonowy umorzył początkowo sprawę, uznając, że podmiotem tego przestępstwa może być wyłącznie osoba mająca legalny dostęp do tajemnic, a dziennikarzy ustawa o ochronie informacji niejawnych nie wymienia jako uprawnionych do takiego dostępu. Prokuratura odwołała się jednak do sądu okręgowego, który spytał o sprawę SN.

Według SN, po wejściu w życie ustawy z 1999 r. o ochronie informacji niejawnych zaznaczyły się różnice co do charakteru przestępstwa z art. 265, a "niektórzy przedstawiciele doktryny" stanęli na stanowisku, ze ma ono charakter indywidualny. Jednak zdaniem SN zarówno wykładnia językowa, jak i systemowa prowadzi do wniosku o powszechnym charakterze tego przestępstwa, m.in. dlatego że art. 265 "nie zawiera ograniczeń podmiotowych".

Odpowiedź SN na pytanie prawne wiąże tylko ten sąd, który je zadał; inne sądy mogą, ale nie muszą brać jej pod uwagę

SN nie podzielił stanowiska, że zakres podmiotowy przestępstwa jest ograniczony do osób, które na podstawie innej ustawy niż Kodeks karny są zobowiązane do zachowania tajemnic. SN wskazał, ze ustawa o ochronie informacji określa przede wszystkim sposób postępowania z informacjami tajnymi i nie wyłącza stosowania innych ustaw, które tajemnicy dotyczą.

"Mając natomiast na uwadze reguły wykładni funkcjonalnej trzeba wskazać, iż ranga dóbr, które są chronione przez przepis art. 265 § 1 kk, ich znaczenie dla społeczeństwa, a także fakt, że są to wartości, których zabezpieczenie warunkuje również bezpieczeństwo innych prawnie chronionych dóbr obywateli - uzasadnia szeroki zakres penalizacji zachowań, które w nie godzą" - napisał SN w uchwale. Dodano, że "kiedy zawodzą wszelkie inne instrumenty ochrony prawnej, zasadne jest posłużenie się prawem karnym jako środkiem ultima ratio".

Odpowiedź SN na pytanie prawne wiąże tylko ten sąd, który je zadał; inne sądy mogą, ale nie muszą brać jej pod uwagę.



"Powinny być stosowane takie kryteria, jak na przykład w sprawach o zniesławienie, gdzie istnieje taka możliwość zwolnienia"

Według Jakimczyka, SN stanął na stanowisku niekorzystnym dla dziennikarzy, wbrew interpretacjom wcześniej przyjmowanym przez sądy i prokuratury. "Naszą sprawę sąd będzie prowadzić w dalszym ciągu" - dodał dziennikarz.

Zdaniem prawnika dr. Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka "nie może być tak, że dziennikarze są karani za wykonywanie swojej pracy i przekazywanie informacji istotnych dla społeczeństwa". Jego zdaniem powinny być "ustalone kryteria zwolnienia dziennikarzy od odpowiedzialności już na etapie postępowania prokuratorskiego". "Powinny być stosowane takie kryteria, jak na przykład w sprawach o zniesławienie, gdzie istnieje taka możliwość zwolnienia" - powiedział PAP.

Bodnar podkreślił, że orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wskazuje, iż w sprawach, które dotyczą dziennikarzy ujawniających ważne informacje w interesie publicznym, powinna być zachowana "szczególna staranność". Także Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w swojej rezolucji - jak podkreślił Bodnar - wzywa państwa członkowskie do poprawienia przepisów, by zmierzały do ochrony dziennikarzy, ujawniających m.in. korupcję, naruszenia praw człowieka, zanieczyszczenia środowiska, nadużycia władz publicznych.

Od dwóch lat ABW, pod nadzorem stołecznej prokuratury, bada też przecieki do mediów tajnych informacji z weryfikacji WSI

"Nie można generalnie ująć tej sprawy; czas pokaże jakie decyzje będą podejmowali prokuratorzy w konkretnych sprawach" - powiedział we wtorek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk. Przyznał, że uchwała SN stanowi "pewną zmianę". Dodał, że musiałby sprawdzić, ile tego typu spraw prowadzi jego prokuratura.

Wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa niedawno umorzyła ona śledztwo w sprawie "ujawnienia osobom nieuprawnionym tajemnicy państwowej" - rozmowy szefa MSZ Radosława Sikorskiego z prezydentem Lechem Kaczyńskim. W lipcu 2008 r. media ujawniły fragmenty tajnej i rejestrowanej rozmowy między prezydentem a ministrem, przeprowadzonej w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu BBN.

"Wprost" pisał zaś, że wiceszef BBN Witold Waszczykowski jest typowany przez ABW jako źródło przecieku do mediów poufnego raportu ABW o ostrzelaniu w Gruzji kolumny z L. Kaczyńskim.

Od dwóch lat ABW, pod nadzorem stołecznej prokuratury, bada też przecieki do mediów tajnych informacji z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.