Jutro dowiemy się, czy największa z dotychczasowych kar nałożonych za naruszenie RODO jest słuszna. Właściciel sklepów internetowych ma zapłacić ponad 2,8 mln zł za to, że skradziono mu dane.
DGP
Sprawa sięga jesieni 2018 r., kiedy to klienci sklepów Grupy Morele.net zaczęli otrzymywać SMS-y wskazujące na konieczność dopłaty jednego złotego. Link z wiadomości prowadził do podstawionej bramki płatności elektronicznej, za pośrednictwem której oszust mógł zdobyć login i hasło do konta w banku i w ten sposób uzyskać dostęp do środków znajdujących się na rachunku. Nie wiadomo, ile osób padło ofiarą. Jak informował we wrześniu 2019 r. serwis internetowy Niebezpiecznik.pl, zyski przestępcy z takiego procederu mogą wynosić nawet kilkaset tysięcy złotych dziennie.

Dane 2,2 mln klientów

Zaraz po wykryciu kradzieży danych ze swej bazy Grupa Morele.net zgłosiła incydent Urzędowi Ochrony Danych Osobowych. Ten zaś wszczął kontrolę. Objęła ona działalność sklepów internetowych: Morele.net, Hulahop.pl, Amfora.pl, Pupilo.pl, Trenujesz.pl, motoria.pl, Digitalo.pl, Ubieramy.pl, Meblujesz.pl, Sklep-presto.pl, Budujesz.pl. W sumie chodziło o dane ponad 2,2 mln klientów: imię, nazwisko, adres poczty elektronicznej (e-mail), numer telefonu i adres do doręczeń.
Choć decyzja prezesa UODO z 10 września 2019 r. nakładająca na spółkę 2,83 mln zł kary finansowej wskazuje na wiele naruszeń, najważniejsze jest jedno – naruszenie zasady poufności określonej w art. 5 ust 1 lit. f RODO. Mówiąc wprost, chodzi o to, że dane nie były chronione w wystarczający sposób, skoro oszust uzyskał do nich dostęp. Na wysokość kary wpłynęła z jednej strony waga naruszenia, a z drugiej szeroki krąg osób, których dane wyciekły.
„Co istotne, w stosunku do ww. liczby osób w dalszym ciągu istnieje wysokie ryzyko niezgodnego z prawem posłużenia się ich danymi osobowymi, albowiem nieznany jest cel, dla którego osoba nieuprawniona podjęła działania zmierzające do uzyskania dostępu do tychże informacji” – napisano w uzasadnieniu decyzji o nałożeniu kary.
Osoba, która przyznawała się do kradzieży danych (przedstawiała się jako: xArm), twierdziła, że sprzedała bazę w darknecie. Potem, jak wskazywał serwis Niebezpiecznik.pl, miała m.in. obdarowywać zyskami z tego procederu znanych streamerów (osoby transmitujące na żywo w internecie obraz wideo).

Niewystarczające zabezpieczenia?

Zdaniem UODO Morele.net, przetwarzając dane osobowe ponad 2,2 mln klientów, czyli na dużą skalę, a także zważywszy zakres tych danych, powinna skuteczniej monitorować potencjalne zagrożenia. „Regularne testowanie, mierzenie i ocenianie skuteczności środków technicznych i organizacyjnych mających zapewnić bezpieczeństwo przetwarzania jest obowiązkiem każdego administratora oraz podmiotu przetwarzającego wynikającym z art. 32 ust. 1 lit. d RODO. Administrator zobowiązany jest więc do weryfikacji zarówno doboru, jak i poziomu skuteczności stosowanych środków technicznych. Kompleksowość tej weryfikacji powinna być oceniana przez pryzmat adekwatności do ryzyk oraz proporcjonalności w stosunku do stanu wiedzy technicznej, kosztów wdrażania oraz charakteru, zakresu, kontekstu i celów przetwarzania” – napisano w uzasadnieniu.
Zdaniem kontrolerów ukarana spółka jedynie częściowo wywiązywała się z tego obowiązku. Nie oceniała, czy środki techniczne i organizacyjne są adekwatne do istniejącego ryzyka. O tym, że były niewystarczające, świadczy zaś fakt, że doszło do wykradzenia bazy danych.
Na dzisiaj wyznaczono przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie termin rozpoznania skargi na decyzję prezesa UODO. Na tym etapie spółka nie chce zdradzać, co konkretnie kwestionuje.
– Nie zgadzamy się z decyzją i będziemy dążyć do jej uchylenia – ucina Sławomir Kowalski, partner z kancelarii Maruta Wachta reprezentującej Grupę Morele.net w tej sprawie.
Wcześniej, po nałożeniu kary, spółka polemizowała z zarzutami, jakoby jedynie częściowo zapewniała wymagane przepisami środki zabezpieczenia. „Środki stosowane przez spółkę, m.in. zabezpieczenia dostępu oraz monitoring dostępu do panelu zarządzającego, w naszej ocenie nie odbiegały od standardów, a w wielu obszarach je przewyższały. Wskazanie na niedopełnienie obowiązku zastosowania odpowiednich środków technicznych i organizacyjnych wskazuje na jedno konkretne rozwiązanie, pomijając inne środki bezpieczeństwa oraz procesy obowiązujące w spółce. Poziom bezpieczeństwa systemów informatycznych powinien być analizowany jako całość. Z tego też powodu będziemy korzystać z dostępnych nam dróg odwoławczych” – napisała w oświadczeniu.
Testowanie i ocenianie skuteczności środków zabezpieczających przetwarzanie danych jest obowiązkiem administratora