Zsatysfakcją przyjęliśmy w Naczelnej Izbie Lekarskiej felieton dr. Mikołaja Małeckiego pt. „Nowelizacyjna ciuciubabka, czyli co z art. 155 k.k.” (DGP z 17 lipca 2019 r.). Potwierdza on, że obawy dotyczące przewidywanych skutków prawnych i społecznych ewentualnej nowelizacji przytoczonego artykułu kodeksu karnego są podobne zarówno wśród teoretyków i praktyków prawa karnego, jak i lekarzy. W tym kontekście chciałbym przytoczyć kilka faktów.
Zsatysfakcją przyjęliśmy w Naczelnej Izbie Lekarskiej felieton dr. Mikołaja Małeckiego pt. „Nowelizacyjna ciuciubabka, czyli co z art. 155 k.k.” (DGP z 17 lipca 2019 r.). Potwierdza on, że obawy dotyczące przewidywanych skutków prawnych i społecznych ewentualnej nowelizacji przytoczonego artykułu kodeksu karnego są podobne zarówno wśród teoretyków i praktyków prawa karnego, jak i lekarzy. W tym kontekście chciałbym przytoczyć kilka faktów.

Samorząd lekarski bez konsultacji

Reprezentacja środowiska lekarskiego o planowanej zmianie dowiedziała się niemalże przypadkowo, na etapie sejmowym, zaalarmowana przez środowiska prawnicze. Samorząd lekarski nie otrzymał projektu do zaopiniowania, jak to się dzieje w toku prac nad rządową inicjatywą legislacyjną i w ramach konsultacji społecznych.
Zapewne uznano, że nowelizacja kodeksu karnego nie ma nic wspólnego z wykonywaniem zawodu lekarza i funkcjonowaniem systemu ochrony zdrowia (choć to wytłumaczenie mnie samemu nie wydaje się przekonujące). Być może wiązało się to z niezwykłym pośpiechem legislacyjnym, który obecnie jest jednym z argumentów prezydenckiego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuł 155 k.k. mówi o wszystkich czynach niedozwolonych, których nieumyślnym skutkiem jest śmierć człowieka. Na przykład jest on podstawą do orzekania w przypadku zgonów w wyniku uderzenia innej osoby w głowę, którego celem nie było pozbawienie życia drugiej osoby. Ale też bywa stosowany w ocenie śmiertelnego niepowodzenia w leczeniu, szczególnie w stanach nagłych, wskutek tzw. błędu medycznego. W toku postępowania dowodowego i procesowego bardzo trudno jednoznacznie określić, czy do takiego błędu rzeczywiście doszło. Na ostateczne stwierdzenie tego wielki wpływ mają m.in. organizacyjny i systemowy kontekst, zespołowy charakter udzielana pomocy z wewnętrzną hierarchiczną strukturą zespołu i swoistym podziałem kompetencji, praca w stresie oraz nieadekwatne oszacowanie ryzyka powikłań. Wszystko to nieuchronnie wpisane jest w niektóre krytyczne sytuacje kliniczne skutkujące tym, że wybór mniejszego zła w imię osiągnięcia większego dobra zamienia się na większe zło.
Z tych i innych powodów w niektórych krajach ta część regulacji karnych jest definiowana zupełnie oddzielnie. Samorząd lekarski wielokrotnie występował o wprowadzenie do polskiego systemu prawnego takich właśnie rozwiązań, niezmieniających w istocie ogólnych regulacji, lecz rozszerzających je na szczególny rodzaj działalności, jaką jest leczenie. W dobiegającej końca kadencji Sejmu na pewno nic w tej sprawie nie da się zrobić, ale być może dyskusję uda się podjąć w nieodległej przyszłości.

Ważne są pobudki

Podstawową cechą odróżniającą jest to, że czynności lekarskie nie są podejmowane w złej wierze, ze złym zamiarem, ale wprost przeciwnie – ze szlachetnych pobudek niesienia pomocy choremu.
Nowelizacja kodeksu, dokonana ustawą z 13 czerwca 2019 r., zmienia dotychczasowe zagrożenie karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat za przestępstwo nieumyślnego spowodowania śmierci na przedział zagrożenia od roku do 10 lat. Takie właśnie rozszerzenie spowoduje, że kara pozbawienia wolności stanie się bezwzględnie wykonalna, pozbawiając sądy możliwości orzekania o zawieszeniu wykonania kary lub nawet orzekania kary łagodniejszego rodzaju (zawieszenie będzie możliwe jedynie w przypadku zasądzenia dokładnie jednego roku pozbawienia wolności). Wynika to z art. 69 i 37a k.k. Artykuł 69 k.k. stanowi, że sąd może warunkowo zawiesić wykonanie kary pozbawienia wolności, pod warunkiem że została orzeczona w wymiarze nieprzekraczającym jednego roku. Artykuł 37a k.k. daje natomiast sądowi możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności lub grzywny zamiast kary pozbawienia wolności jedynie w przypadku skazania sprawcy za przestępstwo zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności. Przy przedziale zagrożenia 1–10 lat nie będzie to możliwe.

Widmo medycyny asekuracyjnej

Skutki takiej zmiany mogą być dramatyczne nie tylko dla podsądnego, lecz także dotkliwe społecznie, bo będą dotyczyć całego systemu ochrony zdrowia. Naczelna Rada Lekarska wielokrotnie próbowała przedstawić je pod osąd ogólny, z miernym skutkiem. Największym nieszczęściem w naszej ocenie byłby triumf tzw. medycyny asekuracyjnej, która sprowadza się do tego, że ważniejsze staje się bezpieczeństwo prawne leczącego niż dobro leczonego. Osadzenie lekarza, który popełnił błąd medyczny, w zakładzie karnym nie jest metodą na jego „resocjalizację”, nie sądzę też, aby był powód do izolowania go od społeczeństwa. Te argumenty podnoszone były w rozmowach prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzeja Matyi z Prezydentem RP Andrzejem Dudą i wiceministrem sprawiedliwości Marcinem Warchołem i wydaje mi się, że przekonały one naszych rozmówców.
Lekarze nie zaakceptują nowelizacji, która czyn nieumyślnego spowodowania śmierci w czasie udzielania pacjentowi pomocy medycznej „przekwalifikuje” na przestępstwo, z karą bezwzględnego pozbawienia wolności. Proces unikania wyboru specjalizacji lekarskich, w których ryzyko powikłań operacyjnych jest stosunkowo duże, już się zaczął.

Węzeł zależności

Efektem rozmów z prezydentem oraz wiceministrem była koncepcja poprawki do już znowelizowanego kodeksu karnego przy okazji kolejnej nowelizacji inną ustawą. Przewidywała ona ustalenie zagrożenia karnego z art. 155 k.k. w przedziale od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Rozwiązanie to znalazło się w autopoprawce do druku sejmowego nr 3386, z nieznanych nam powodów wycofanego przez stronę rządową. W zamiarze uniknięcia najgorszego scenariusza w samorządzie lekarskim zrodziła się przychylność dla tego rozwiązania. Miałoby ono ten skutek, że sąd zachowałby pewien zakres swobody orzeczniczej i mógłby nadal korzystać z instrumentów prawnych warunkowego zawieszenia kary oraz orzekania kary łagodniejszego rodzaju niż kara pozbawienia wolności.
Zgadzam się z tezą dr. Małeckiego, że w momencie gdy prezydent skorzystał z wynikającego z art. 122 ust. 3 konstytucji uprawnienia do prewencyjnej kontroli konstytucyjności ustawy i skierował ją przed podpisaniem do Trybunału Konstytucyjnego, powstał dość zagmatwany węzeł zależności między wszystkimi trzema wersjami art. 155 k.k. opisanymi powyżej.
Lektura wniosku do TK datowanego na 28 czerwca 2019 r. pozwala stwierdzić, że głowa państwa zarzuca tej ustawie w całości niezgodność z art. 1 i art. 112 w związku z art. 119 ust. 1 konstytucji. Zarzutem niekonstytucyjności – zdaniem prezydenta RP – objęta jest zatem cała ustawa. W świetle art. 122 ust. 4 konstytucji oznacza to, że jeśli TK podzieli ten wniosek, to prezydent odmówi podpisania całej ustawy. Nie zwiększy się zatem również sankcja z art. 155 k.k. i pozostaniemy przy zagrożeniu karą od 3 miesięcy do 5 lat. W takiej sytuacji forsowanie rozwiązania przewidzianego w autopoprawce do druku sejmowego nr 3386 zwiększającego to zagrożenie karne do granic od 6 miesięcy do 8 lat byłoby z punktu widzenia samorządu lekarskiego niecelowe.
Może jednak być i tak, że trybunał nie podzieli wniosku prezydenta, który będzie musiał podpisać ustawę z 13 czerwca 2019 r., a zagrożenie karne zwiększy się do granic od roku do 10 lat. Wówczas w okresie vacatio legis (w tym wypadku wynosi 3 miesiące) konieczne będzie ponowne zabieganie o zmianę art. 155 k.k., do której wcześniej strona rządowa już się zobowiązała.
WażneArtykuł 37a k.k. daje sądowi możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności lub grzywny zamiast kary pozbawienia wolności jedynie w przypadku skazania sprawcy za przestępstwo zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności. Przy przedziale zagrożenia 1–10 lat nie będzie to możliwe.