Nieprecyzyjność pojęcia nadzoru umożliwia ministrowi sprawiedliwości wkraczanie na grunt orzecznictwa sądów. Może naruszać to niezawisłość sądów.
Trybunał Konstytucyjny w jednym z ostatnich swoich wyroków uznał, że przepisy ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych w przedmiocie nadzoru ministra sprawiedliwości nad działalnością administracyjną sądów powszechnych są zgodne z konstytucją (sygn. akt K 45/07). Orzeczenie to nie powinno jednak zamykać dyskusji nad rozwiązaniem problemów związanych ze stosowaniem tych przepisów w rzeczywistości. Wręcz przeciwnie - należy rozpocząć debatę zmierzającą do zmiany przepisów w celu znalezienia odpowiedniego modelu nadzoru zwierzchniego.

Szerokie uprawnienia

Ułomność przepisu uprawniającego ministra sprawiedliwości do nadzoru nad działalnością administracyjną sądów powszechnych polega na jego niedookreśloności. Przewodniczący KRS sędzia Stanisław Dąbrowski w trakcie rozprawy przed Trybunałem wskazał, że nieprecyzyjność pojęcia nadzoru i jego zakresu umożliwia ministrowi sprawiedliwości wkraczanie na grunt orzecznictwa, zastrzeżony dla sądu wyższej instancji, a praktyka pokazuje, że zakres nadzoru zależy bardziej od predyspozycji danego ministra, jego osobowości i politycznego zapotrzebowania, niż od ustawowych zapisów i gwarancji. Pod pojęciem nadzoru może mieścić się wszystko: od czynności administracyjnych, po czynności związane ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, czyli np. analiza odroczeń spraw, prawo do uchylania zarządzeń sądu czy wytyki dotyczące pracy sędziego.

Nieprawidłowa praktyka

Znam osobiście przypadki, w których przedstawiciel instytucji nadzorczej nakazywał sądowi przesłuchiwanie dziennie co najmniej sześciu świadków, badanie zaświadczeń lekarskich sędziów, a także powodował kontrolę pracy sądu, przez sędziego wizytatora na sesji. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do tego, że taka praktyka sprawowania nadzoru daleko jest od prawidłowości.

Warunki pracy

Pojawia się zasadnicze pytanie - na czym tak naprawdę ma polegać sprawowanie nadzoru? Czy osoby powołane do jego sprawowania mają świadomość, że wielokrotnie na skutek niedookreśloności czy źle pojętego pojęcia nadzoru wkraczają w orzecznictwo sędziów i powodują tym samym reakcję słynnej zasady domina, chcąc wykazać, że właściwie go wykonują. A może chronią swoje funkcje i ukrywają w ten sposób to, na co wcześniej nie reagowali - a powinni. Niestety w praktyce nie zdarza się, aby w ramach nadzoru udzielana była sędziom i sądom pierwszoinstancyjnym należna pomoc. Zawsze na skutek lustracji, wizytacji czy skargi dotyczącej pracy sędziów bądź sądów powstają zalecenia pokontrolne wskazujące błędy lub niedociągnięcia powstałe w bieżącej pracy. Autor zaleceń nie bierze pod uwagę ani ogromu pracy sędziów, ani stresu z tym związanego ani warunków, w jakich pracują. A przecież nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.