Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju opracowało zupełnie nowy projekt rozporządzenia w sprawie wymagań funkcjonalnych i wymogów technicznych blokady alkoholowej. Chodzi o urządzenia, które wymagają od kierowcy przeprowadzenia kontroli trzeźwości przed każdorazowym uruchomieniem silnika. Jeśli stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu przekracza dopuszczalny poziom (0,1 mg/dm3), blokada ma nie dopuścić do włączenia pojazdu.
Poprzednie dwie wersje projektu zostały zmiażdżone w konsultacjach społecznych. Początkowo np. resort nie uwzględnił istnienia coraz popularniejszych silników z system start-stop, które wyłączają się podczas każdorazowego postoju na światłach. W efekcie kierowca za każdym razem musiałby znowu dmuchać w czujnik blokady. Wprowadzenie takich wymagań mogłoby być niebezpieczne, np. w przypadku, gdy silnik nieoczekiwanie zgaśnie na skrzyżowaniu. Dlatego w nowym rozporządzeniu określono, że po wyłączeniu silnika na czas poniżej minuty urządzenie nie powinno przejść w stan blokowania jazdy. Natomiast bezwzględnie powinno uniemożliwiać uruchomienie silnika, jeśli czas od jego wyłączenia przekroczył 15 minut.
Krytycy wprowadzenia blokady alkoholowej jako skutecznego narzędzia eliminującego z dróg pijanych kierowców argumentowali, że to zabezpieczenie zawsze można obejść. Wystarczy, że nietrzeźwy kierowca przed uruchomieniem samochodu poprosi o dmuchnięcie w blokadę inną, trzeźwą osobę. Dlatego nowy projekt rozporządzenia przewiduje, że blokada alkoholowa powinna mieć możliwość zasygnalizowania (w sposób optyczny i akustyczny) żądania wykonania testu na zawartość alkoholu w dowolnym momencie jazdy zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. Przy czym nie powinna powodować unieruchomienia silnika do chwili zatrzymania pojazdu. To oznacza, że nawet gdy w trakcie podróży pojawi się komunikat o konieczności wykonania testu, a kierowca w ciągu kilku minut nie zjedzie na pobocze, by to zrobić, to silnik powinien działać dalej, ale informacja o tym fakcie powinna być zapisana w pamięci urządzenia. Tak samo jak inne próby obejścia zabezpieczeń (uruchomienia pojazdu w stanie nietrzeźwości, niewykonania powtórnego testu, odblokowania auta bez przeprowadzenia testu).
Wszystkie instrukcje, zarówno te tekstowe, jak i dźwiękowe, muszą być podawane w języku polskim. Blokada powinna też mieć wymienne ustniki, a także być odporna na działanie temperatury (od -40 do 85 st. C w przypadku zainstalowania jej w przestrzeni pasażerskiej lub bagażowej, oraz od -40 do 125 st. C, jeśli zamontowana jest w komorze silnika).
Rozporządzenie wymaga też, aby alkolock był odpowiednio zabezpieczony przed możliwością ingerencji. Przykładowo obudowa musi chronić przed dostępem do części niebezpiecznych drutem czy innymi wytrychami.
Mariusz Wnukiewicz z firmy Alkolocki24.pl szacuje, że blokada odpowiadająca wymaganiom ministerstwa będzie kosztowała ok. 4,5 tys. zł brutto.
– Do tego trzeba doliczyć koszt instalacji, który jest różny w zależności od modelu auta. Urządzenia odpowiadające wymaganiom są już dostępne na rynku, jednak do momentu wydania rozporządzenia żadna stacja kontroli pojazdów i tak nie mogłaby ich zalegalizować – wyjaśnia Wnukiewicz i przyznaje, że zainteresowanie blokadami jest ogromne.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia w konsultacjach