Znak CE+ na zabawce, sprzęcie RTV czy wyrobie medycznym zagwarantuje jego bezpieczeństwo. Producenci będą też musieli na towarze wskazać kraj jego pochodzenia.
Unia Europejska chce zwiększyć bezpieczeństwo produktów nieżywnościowych wprowadzanych na wspólnotowy rynek. Jeszcze w kwietniu podczas sesji plenarnej europosłowie zagłosują nad przyjęciem rozporządzenia w tej sprawie.

Gwarancja zgodności

Obecnie niektóre produkty, aby można je było zgodnie z prawem wprowadzić do obrotu na terenie Unii, muszą posiadać oznakowanie CE. To jednak tylko oświadczenie producenta, że towar jest zgodny z unijnymi wymogami, a nie tego gwarancja.
– Obowiązek umieszczenia znaku CE dotyczy wyrobów, które mają zostać wprowadzone do obrotu w Unii Europejskiej, ujętych w dyrektywach nowego podejścia. Zawierają one wykaz produktów, które muszą posiadać ten znak. Są to m.in. wyroby medyczne, materiały budowlane, wyroby pirotechniczne, sprzęt RTV, zabawki – wskazuje radca prawny Piotr Kryczek z kancelarii Chajec, Don-Siemion & Żyto.
Za wprowadzenie do obrotu produktu z dyrektywy bez znaku CE grozi grzywna.
Europarlament chce, by obecne oznakowanie uzupełniał znak „EU Safety Tested”, w skrócie CE+. Nowe oznaczenie będzie dobrowolne i obejmie wszelkie produkty konsumpcyjne poza żywnością. Będzie gwarantowało zgodność towaru z unijnymi wymogami bezpieczeństwa.
Każde państwo będzie zobowiązane zgłosić Komisji własny organ upoważniony do nadawania CE+. Przedsiębiorca, który zgłosi się do KE o nadanie „EU Safety Tested”, zostanie skierowany przez nią do losowo wybranego podmiotu strony trzeciej. I to on przeprowadzi niezależne badania produktu i zdecyduje o nadaniu znaku.

Koniec „made in UE”

Do obowiązków informacyjnych obejmujących wszystkie produkty ma zostać dodany wymóg wskazania państwa ich pochodzenia. Ma to ułatwić nadzór nad bezpieczeństwem ich wytwarzania. Do tej pory europejscy producenci mogli wskazać albo kraj pochodzenia, albo podać informację ogólną: „made in UE”.
– Przedsiębiorca wprowadzający towary do obrotu w Polsce jest obowiązany do zamieszczenia na samym towarze, jego opakowaniu, etykiecie lub instrukcji wskazanych w przepisach informacji w języku polskim. Musi on na nich umieścić nazwę firmy i jej adres, nazwę towaru oraz inne oznaczenia i dane, wymagane na podstawie przepisów, które regulują konkretny zakres działalności przedsiębiorcy. Powinna się znaleźć tam także cena sprzedaży – wyjaśnia adwokat Leszek Ziomek z kancelarii adwokackiej Włodarczyk, Ziomek & Wojciechowski.

Odpowie tylko producent

Odpowiedzialność za bezpieczeństwo produktu, zgodnie z projektowaną regulacją, ma ponosić wyłącznie producent.
– Dziś za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny odpowiadają solidarnie jego producent, wytwórca materiałów, surowca albo części składowej, a także ten, kto przez umieszczenie na produkcie swojej nazwy, znaku towarowego lub innego oznaczenia odróżniającego podaje się za producenta. Jeśli produkt pochodzi z zagranicy, odpowiedzialność spoczywa także na jego importerze. Jeśli żaden z wymienionych podmiotów nie jest znany, to wówczas odpowiada sprzedawca – wyjaśnia mecenas Ziomek.
– Jeżeli wyrób wprowadzony do obrotu stanowi zagrożenie dla konsumentów, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów może m.in. nakazać wycofanie go z rynku. Może też nałożyć karę pieniężną w wysokości do 100 tys. zł. Dodatkowo wyroby takie wpisywane są do rejestru produktów niebezpiecznych – wskazuje Ernest Makowski z UOKiK.
Legislatorzy chcą, by wysokość kar została dostosowana do przychodów przedsiębiorcy i nie przekraczała 10 proc. ich wielkości. Organy państwowe będą mogły nałożyć wyższe sankcje w przypadku, gdy będzie to kolejne naruszenie producenta.