Fundacja od 2011 r. co roku przedstawia statystyki, które sporządza na podstawie odpowiedzi służb na wnioski o udzielenie informacji publicznej. Pytania są wysyłane do policji, Straży Granicznej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, kontroli skarbowej, Służby Celnej i Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW jako jedyna ani razu nie podała danych).
Z podsumowania sporządzonego przez Panoptykon wynika, że w 2015 r. służby skierowały do operatorów telekomunikacyjnych ponad 1 mln 981 tys. zapytań o dane: billingi (wykazy połączeń), informacje o abonentach, o ich lokalizacji i inne. To o ponad 15 proc. mniej niż w rekordowym roku 2014, kiedy takich zapytań było ponad 2 mln 351 tys. Liczba zapytań do operatorów telekomunikacyjnych spadła poniżej 2 milionów po raz pierwszy od 2012 r.
"Z tegorocznych statystyk wyszło coś zaskakującego, ponieważ od 2011 r. cały czas rosła liczba zapytań o dane telekomunikacyjne, natomiast w 2015 r. po raz pierwszy spadła" - przyznał prawnik z Fundacji Panoptykon Wojciech Klicki. Jak dodał, prawie połowa (49 proc.) wniosków służb dotyczyła billingów. W 35 proc. przypadków chodziło o ustalenie, kto jest użytkownikiem danego numeru telefonu, zaś co dziesiąte zapytanie dotyczyło geolokalizacji.
Od dwóch lat Panoptykon pyta też służby o to, jak często sięgają po dane internetowe. O ile w 2014 r. pobierały one tego typu informacje ponad 52 tys. razy, to w 2015 r. już ponad 217 tys. razy, czyli cztery razy częściej.
"Dane internetowe są to informacje przechowywane na temat użytkowników przez firmy świadczące usługi drogą elektroniczną. One przetwarzają informacje na temat tego, z jakiego komputera się logujemy, jakie ten komputer ma ustawienia, kiedy wchodzimy na tę stronę, jak długo tam przebywamy i co na tej stronie robimy. To wszystko są dane internetowe, do których służby miały i mają do dzisiaj dostęp" - wyjaśnił Klicki.
Pytany, z czego może wynikać częstsze sięganie służb po dane internetowe, Klicki przyznał, że nie ma tu jednoznacznych dowodów. "Sądzę, że ten wzrost jest związany z tym, że te informacje są coraz bardziej wartościowe, coraz więcej mówią na nasz temat. Coraz więcej czasu spędzamy w internecie, a naszym tropem idą zarówno przestępcy, jak i ci, którzy ich ścigają" - uważa prawnik z Panoptykonu.
W przypadku danych telekomunikacyjnych Polska przez ostatnie lata należała do tych państw UE, których służby najczęściej sięgały po takie informacje. Przedstawiciele tych instytucji zwracali jednak uwagę, że przestępcy często zmieniają numery telefonów, które za każdym razem trzeba sprawdzać, co sprawia, że statystyki rosną. "My także stoimy na stanowisku, że nie można zbyt daleko idących wniosków wyciągać z samych liczb, ponieważ one niewiele nam mówią" - przyznał Klicki. "Natomiast zwracamy uwagę na te liczby, ponieważ to jest jedyna forma, w jakiej obywatele mogą się dowiedzieć, w jaki sposób policja i służby ingerują w naszą prywatność" - wyjaśnił.
Zdaniem Fundacji Panoptykon nie ma obecnie skutecznej kontroli nad tym, jak służby sięgają po dane telekomunikacyjne i internetowe. W przeciwieństwie do kontroli operacyjnej, czyli m.in. podsłuchów, zgoda sądu nie jest wymagana, by sięgnąć po billingi i inne tego typu informacje, mimo że wyroki sądów europejskich i Trybunału Konstytucyjnego wskazują, że taka zgoda powinna być wymagana.
"Kontrola, a w zasadzie brak kontroli nad sięganiem po dane zarówno telekomunikacyjne, jak i internetowe jest najważniejszym kłopotem, wobec którego liczby, które publikujemy, są tylko tłem. Nie byłoby problemu, gdyby były dwa miliony czy pięć milionów zapytań o dane telekomunikacyjne, gdybyśmy jednocześnie widzieli, że te zapytania nie są nadużywane, bo ktoś sprawuje nad tym pieczę. W tej chwili jako obywatele mamy pewność, że tej pieczy nikt nie sprawuje, a także nie mamy możliwości dowiedzieć się, że nasze dane, dotyczące nas konkretnie, były pobierane" - zwrócił uwagę Klicki.
Obowiązujące od lutego przepisy dotyczące policji i innych służb przewidują, że właściwy sąd okręgowy miałby prawo do kontroli post factum pozyskiwania danych telekomunikacyjnych, pocztowych i internetowych. Służby raz na pół roku mają przekazywać do sądu sprawozdania o liczbie pozyskanych danych oraz o rodzajach przestępstw, w związku z którymi o nie wystąpiono. Sąd zaś może zapoznać się z materiałami uzasadniającymi udostępnienie danych.
Według Klickiego to za mało. "Kontrola, jaka została wprowadzona w tzw. ustawie inwigilacyjnej, moim zdaniem ma charakter fikcyjny. Sąd będzie mógł, ale nie będzie musiał zweryfikować, czy sięganie po dane było zasadne" - podkreślił prawnik.