Michał Ryszard Wysocki, stały mediator sądowy i asesor notarialny, współtwórca projektu Prawnik w mediacji.
Czy mediacja powinna być obowiązkowa, czy też fakultatywna? A jeśli obowiązkowa, to w których kategoriach spraw? Te i inne pytania coraz częściej stanowią element dyskusji o sytuacji mediacji w Polsce. Nierzadko można usłyszeć, że biorąc pod uwagę naszą mentalność, do korzystnych rozwiązań należy początkowo zachęcać… na siłę.
Z drugiej strony momentalnie pojawia się argument, że paradoksem jest zmuszanie ludzi do brania udziału w procesie, którego naczelnymi zasadami są akceptowalność i dobrowolność. Zanim wejdziemy głębiej w tę dyskusję, spójrzmy na Włochy, gdzie zmierzono się z tym problemem i zdecydowano się na przełomowy krok - obligatoryjną mediację.
Dokonując implementacji „Dyrektywy mediacyjnej” UE (Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/52/EC) we Włoszech zdecydowano, że szeroki katalog spraw zostanie poddany obowiązkowej mediacji warunkującej wstąpienie na drogę sądową. W zarysie obowiązek ten polega na przymusie stawienia się powoda na posiedzeniu mediacyjnym, nie zaś na prowadzeniu mediacji, a tym bardziej finalizowaniu jej ugodą. W przypadku w którym strona pozwana nie wykaże woli prowadzenia mediacji albo mediacja nie zakończy się porozumieniem, powód otrzymuje od mediatora stosowne zaświadczenie, dzięki któremu może dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej. Taki sam skutek wywoła nieobecność strony pozwanej, przy czym w tym przypadku sąd może również ją ukarać za niestawiennictwo. Stosowne regulacje zaczęły obowiązywać od marca 2011 roku. Skutkiem było odnotowanie ponad 90 tysięcy zgłoszeń na (obligatoryjną) mediację w ciągu roku - do marca 2012 roku.
Statystyki wykazały, że w ciągu tego roku:
- spośród wszystkich spraw tylko w 35% przypadków stawił się pozwany,
- spośród ww. spraw, w 48% przypadków strony zawierały ugodę (podczas lub krótko po i w wyniku mediacji),
- spośród wszystkich zgłoszeń na mediację, 3% dotyczyło mediacji fakultatywnej.
Reakcje na ten stan rzeczy były różne. Środowiska biznesowe przyjęły je z wielkim entuzjazmem, podczas gdy prawnicy w większości byli nastawieni negatywnie (odbyły się nawet protesty przeciwko tym regulacjom), a sędziowie sceptycznie. I choć nastawienie to ewoluuje, to prawo wprowadzające obligatoryjną mediację zostało zaskarżone przed Włoski Sąd Konstytucyjny, który w październiku 2012 roku orzekł, że przepis prawa ustanawiający obligatoryjną mediację jest niekonstytucyjny, gdyż blokuje on dostęp do wymiaru sprawiedliwości. Zwrócono tez uwagę na argument niewłaściwego trybu wprowadzenia tej regulacji.
Czas 1,5 roku obowiązywania zakwestionowanych przepisów można określić mianem „Pyrrusowego zwycięstwa” – odniesiono spory sukces w postaci upowszechnienia mediacji i wiedzy o niej, ale kosztem głębokiej skazy na jej wizerunku.
Nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy idei przepisów dotyczących mediacji we Włoszech. Pojawiają się głosy, że po ukazaniu się uzasadnienia do orzeczenia Sądu Konstytucyjnego i wyciągnięciu odpowiednich wniosków, należy powrócić do koncepcji obligatoryjności, ale w taki sposób, aby nie było już żadnych zastrzeżeń natury prawnej.
Na tle przedstawionej sprawy należy zastanowić się, czy chcemy nadal podążać drogą edukacji i przekonywać, że świadomy wybór mediacji jest najlepszym rozwiązaniem, czy też nakazać wszystkim zapoznawanie się z (dobrowolną przecież) mediacją pod przymusem? Powstaje też pytanie, czy biorąc pod uwagę jakość naszej legislacji, jesteśmy w stanie sprostać wyzwaniu i opracować akt prawny, który rozpowszechni mediację i oprze się zarzutom niekonstytucyjności?
Projekt Prawnik w mediacji