Mazurskie jeziora, zarówno te leżące na Szlaku Wielkich Jezior, jak i poza nim, powinny być dostępne dla wszystkich - przepisy nakazują pozostawienie od brzegu 1,5 metra wolnej przestrzeni, po której każdy może spacerować czy jeździć rowerem. Od lat jest to fikcją.
"Ludzie, zwłaszcza ci spoza Mazur, którzy kupują działkę nad jeziorem, od razu grodzą ją do samego brzegu i jeszcze często stawiają tablice o tym, że wstęp wzbroniony, bo to teren prywatny" - powiedziała PAP naczelnik wydziału ochrony środowiska ze starostwa powiatowego w Piszu, Sylwia Podeszwik. Dodała, że często na takich posesjach nielegalnie stawiane są też pomosty. "Uzyskanie pozwolenia na budowę pomostu jest skomplikowane a ludzie, zwłaszcza przyjezdni, chcą mieć swoje miejsce na opalanie się czy łowienie ryb" - dodała.
Nadzór nad przestrzeganiem przepisu o obowiązku zapewnienia powszechnego dostępu do mazurskich jezior oraz nad legalnością stawiania pomostów należy do obowiązków Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie. Tę część działalności RZWG w latach 2007-2010 badała NIK - raport na ten temat powstaje, ale PAP dotarła do zaleceń pokontrolnych Izby, która nakazała RZGW m.in. wzmocnienie kontroli nad obiema kwestiami.
"Oględziny granic 10 działek ewidencyjnych stanowiących jeziora Luterskie, Niegocin, Jagodne, Tałty, Probarskie, Kalwa, Brajnickie, Seksty, Śniardwy i Orzysz na wysokości 174 nieruchomości przyległych do tych jezior wykazały, że linia brzegowa była zagrodzona na wysokości 79 działek w sposób uniemożliwiający przejście" - czytamy w zaleceniach pokontrolnych NIK. Zdaniem Izby to, że RZGW przez lata w nienależyty sposób pilnował zapewnienia dostępu do jezior, skutkowało "powszechnym zajmowaniem gruntów Skarbu Państwa przez władających nieruchomościami przyległymi do jezior".
Jeszcze więcej nieprawidłowości NIK stwierdziła kontrolując pomosty (właściciele tych legalnych przed budową muszą uzyskać zgodę w starostwach powiatowych, często jest ona poprzedzana kosztownymi ekspertyzami środowiskowymi, a za użytkowanie pomostu płacą podatek w wysokości 12 zł za m kw. rocznie - PAP ) i inne budowle nad wodami.
"Oględziny przeprowadzone w toku kontroli NIK wykazały, że na gruntach działek stanowiących jeziora, a pozostających w trwałym zarządzie RZGW, wzniesiono 122 obiekty budowlane. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że aż 120 obiektów wybudowanych zostało bez pozwolenia na budowę (...). Spośród 122 obiektów budowlanych 88 stanowiło jednocześnie urządzenia wodne (tj. pomosty, hydrofory, mury oporowe, nadbrzeża, slipy), z czego w odniesieniu do 73 starostwie nie wydali pozwolenia wodnoprawnego" - czytamy w zaleceniach NIK.
Kontrolerzy Izby ustalili także, że spośród właścicieli owych 88 budowli tylko dwóch płaciło za nie podatki.
Rzecznik prasowy RZGW w Warszawie Dariusz Bogacz powiedział PAP, że zgodnie z zaleceniami NIK Zarząd już wzywa właścicieli nielegalnych pomostów do ich zalegalizowania, będzie też wszczynał procedury pobierania opłat rocznych. Ci, którzy ogrodzili linię brzegową, mogą się spodziewać pisma nakazującego rozbiórkę płotów.
Niezależnie od działań RZGW kontrolerzy NIK poinformowali o grodzeniu jezior i stawianiu nielegalnych pomostów policję. Mariola Ostaszewska z zespołu prasowego olsztyńskiej komendy wojewódzkiej powiedziała PAP, że w 2011 roku policjanci wyjaśniali już 63 tego typu sprawy, przy czym 38 z nich dotyczyło nielegalnych pomostów czy kładek, a 25 - grodzenia linii brzegowej.
"W pięciu przypadkach dostęp do jezior został rozgrodzony, gdy policjanci pouczyli właścicieli posesji, tak się stało m.in. w Brajnikach pod Szczytnem" - powiedziała Ostaszewska. Dodała, że policja skierowała też jedną tego rodzaju sprawę do sądu. Sąd zajmie się także jednym zbudowanym nielegalnie pomostem.
Podeszwik powiedziała PAP, że także starostwa coraz częściej informowane są o nielegalnych pomostach i zagrodzonych brzegach. "Doniesienia składają w tej sprawie sąsiedzi, a nawet rodzina" - dodała.