Znowelizowana niedawno ustawa o dozorze elektronicznym pomoże w egzekwowaniu zakazów stadionowych. Takie możliwości dają elektroniczne bransolety.
Znowelizowana niedawno ustawa o dozorze elektronicznym pomoże w egzekwowaniu zakazów stadionowych. Takie możliwości dają elektroniczne bransolety.
– Urządzenie lokalizuje za pomocą trzech satelitów GPS, a następnie za pomocą sieci GSM przekazuje sygnał do centrali monitorowania, co pozwala określić pozycję skazanego w czasie realnym – mówi gen. Paweł Nasiłowski, pełnomocnik ministra sprawiedliwości ds. wdrażania systemu dozoru elektronicznego.
System nie jest skomplikowany. Centrala monitorowania otrzymuje uwierzytelnioną mapę z zaznaczonymi obiektami stadionowymi. Jeśli zakaz stadionowy zostanie złamany, czujnik znajdujący się na bransolecie kibica przekaże sygnał do kontrolerów. Ci odnotują naruszenie w systemie. Mają do niego dostęp m.in. kurator i sąd. Gdy pomimo ostrzeżenia skazany się nie wycofa, przyjedzie po niego patrol policji. Zdaniem Karola Borchólskiego, prawnika specjalizującego się w przestępczości wśród kibiców, takie rozwiązanie może pomóc w egzekwowaniu fikcyjnego dziś zakazu stadionowego. – Obecnie nie ma możliwości dopilnowania, żeby chuligani, którzy chcą obejrzeć mecz, nie znaleźli się na trybunach – uważa Borchólski.
Bransoletki pozwalające nadzorować agresywnych fanów piłki są większe niż sprzęt zakładany osobom odbywającym karę pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego. Dlatego można ją nosić wyłącznie na stawie skokowym. Ze względu na wykorzystanie systemu GPS jest ona też bardzo energochłonna. Aby była sprawna, wymaga więc regularnego ładowania. Skazanego obliguje do tego postanowienie sądu.
Wykorzystanie elektronicznego dozoru umożliwi także kontrolowanie, czy skazany za agresję mężczyzna nie zbliża się do byłej żony. Aby zapewnić skuteczność takich orzeczeń, na prośbę ofiary sąd przyzna jej specjalne urządzenie zapewniające ochronę przed agresorem. W takim przypadku skazany oprócz nadajnika otrzyma elektroniczną bransoletę. System jest bardzo prosty. Sąd nakazuje skazanemu zachowanie w stosunku do chronionej osoby bezpiecznej odległości, np. 500 m. Co ciekawe, polskie urządzenia są w stanie ustalić, czy to skazany zbliża się do ofiary, czy ona do niego. Ma to wykluczyć nadużycia, jakie zdarzały się m.in. w Wielkiej Brytanii. Kobiety, które chciały pogorszyć sytuację swoich mężów agresorów, robiły wszystko, aby znaleźć się w bliskiej odległości od skazanych. W ten sposób im szkodziły, bo naruszenie zakazu zbliżania się powodowało, że sąd niejednokrotnie zaostrzał wymierzoną mu karę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama