Przed sądem w Paryżu rozpoczął się w poniedziałek proces przemysłowca i senatora Serge'a Dassault, oskarżonego o ukrywanie ogromnego majątku w rajach podatkowych. To część większej afery obejmującej m.in. zarzuty kupowania przez niego głosów wyborców.

91-letni miliarder, trzeci na liście najbogatszych Francuzów według magazynu "Forbes", jest prezesem grupy Dassault, producenta m.in. wojskowych samolotów Mirage i Rafale oraz cywilnych maszyn Falcon. Jest też m.in. senatorem z ramienia prawicowej opozycji, właścicielem wielkiego dziennika "Le Figaro" i byłym merem miasteczka Corbeil-Essonnes pod Paryżem.

Rozpoczęty proces jest wynikiem śledztwa trwającego od listopada 2014 roku. Dassault jest oskarżony o to, że za pośrednictwem fasadowych firm i funduszy posiadał na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, w Liechtensteinie i Luksemburgu konta, na których ukrył przed francuskim fiskusem 31 mln euro. Drugi zarzut to zatajanie informacji w deklaracji majątkowej, do której wypełnienia był zobowiązany z racji pełnienia wybieralnych stanowisk publicznych.

Dassault nie stawił się w poniedziałek w sądzie, a jego prawnicy złożyli kilka wniosków formalnych w celu opóźnienia procesu.

O istnieniu tajnych kont w Luksemburgu i Liechtensteinie jest mowa w osobnym śledztwie, w którym miliarderowi zarzucono kupowanie głosów podczas wyborów lokalnych w Corbeil-Essonnes w 2009 i 2010 roku. Senator, który pełnił urząd mera tej miejscowości od 1995 do 2009 roku, odpowiada w tej sprawie wraz z siedmioma innymi osobami, w tym obecnym merem Jean-Pierre'em Bechterem.

Świadkowie przesłuchiwani w śledztwie potwierdzili istnienie w miejscowości mechanizmu kupowania głosów. Kluczowe zeznanie złożył w 2014 roku Gerard Limat, blisko zaprzyjaźniony z Dassault. Powiedział on, że aż do 2010 roku używał tajnych kont w Luksemburgu do opłacania pośredników zaangażowanych w kampanie wyborcze w Corbeil-Essonnes.

Limat zeznał także, że wielokrotnie przelewał pieniądze z kont luksemburskich na rachunek jednej ze szwajcarskich instytucji finansowych, która zajmowała się przekazywaniem w gotówce ich do rąk własnych Dassault w Paryżu.

Ponadto w toku śledztwa wykazano, że w latach 2009-2010 blisko cztery miliony euro przelano z tajnych kont Dassault na rzekome projekty charytatywne w Algierii i Tunezji. Limat powiedział, że odbiorców tych pieniędzy osobiście wskazywał mu jego przyjaciel miliarder.

W domu senatora znaleziono listy wyborców Corbeil-Essonnes z adnotacjami: "zapłacone", "niezapłacone", "prawo jazdy", "pomoc w wyjściu z więzienia".

Proces w tej sprawie jeszcze się nie zaczął, ale miliarderowi postawiono już zarzuty kupowania głosów, współudziału w nielegalnym finansowaniu kampanii wyborczej i przekroczenia dozwolonych kosztów kampanii. (PAP)