W niektórych przypadkach orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów o zatrzymywaniu prawa jazdy otwiera drogę do uzyskania odszkodowania. I to nawet przez osoby, które przyjęły mandat.

Wyrok TK, uznający, że zatrzymywanie na trzy miesiące prawa jazdy przez starostę tylko na podstawie informacji od organu (policji lub Inspekcji Transportu Drogowego) jest sprzeczne z zasadą prawidłowości proceduralnej, otwiera drogę do wznowienia postępowań administracyjnych w przedmiocie zatrzymywania prawa jazdy w skali o wiele większej, niż mogło się to początkowo wydawać.
Zarówno wnioskodawcy (I prezes Sądu Najwyższego), jak i samemu trybunałowi chodziło o sytuacje, w których sama informacja o popełnieniu wykroczenia, a nie prawomocne rozstrzygnięcie w sprawie tego czynu (przyjęcie mandatu lub wyrok w sprawie o wykroczenie) są wystarczającą podstawą do wydania decyzji o zatrzymaniu dokumentu. TK nie oceniał bowiem sytuacji, w których zatrzymanie prawa jazdy nastąpiło na podstawie informacji o prawomocnym wyroku sądu wydanym w ramach postępowania w sprawie o wykroczenie oraz gdy kierujący pojazdem nie formułuje zastrzeżeń dotyczących prawidłowości ustaleń organu kontroli ruchu drogowego i przyjmuje mandat karny, który staje się w ten sposób prawomocny.

Nawet po przyjęciu mandatu

Tymczasem, jak wskazuje dr Michał Skwarzyński, adwokat specjalizujący się w prawie drogowym, samo przyjęcie mandatu karnego za przekroczenie prędkości nie oznacza, że kierujący zgadza się z ustaleniami organu co do pomiaru.
- Chodzi m.in. o sytuacje, w których przekroczenie prędkości miało miejsce, ale nie o 51, ale np. o 49 km/h. Nie wszyscy kierowcy w takich sytuacjach odmawiają przyjęcia mandatu, ponieważ nawet jak sąd przyzna im rację i uzna, że jechali 49 km/h za szybko, to i tak będą winni popełnienia wykroczenia z art. 92a kodeksu wykroczeń. A to oznacza, że nie tylko trzeba zapłacić grzywnę, lecz jako przegrana strona pokryć także koszty sądowe, w tym nawet kilka tysięcy złotych za opinię biegłego i opłacić obrońcę - wskazuje dr Skwarzyński, dodając, że z punktu widzenia prawa karnego to, czy kierujący jechał z prędkością 101 km/h czy 99 km/h, nie ma większego znaczenia, natomiast z punktu widzenia postępowania administracyjnego już tak.
- Bo jeśli rzeczywista prędkość wynosiła 99 km/h, a nie 101 km/h, to nie było podstaw do wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy i teraz w następstwie wyroku TK takim osobom przysługuje prawo do wznowienia postępowania administracyjnego, w ramach którego organ będzie musiał ustalić, czy zostały spełnione przesłanki do wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy, czy nie - tłumaczy dr Skwarzyński. Poza tym zgodnie z prawem polskim wszystkie urządzenia pomiarowe mają błąd pomiaru ok. 3 km/h, co musi być uwzględniane na korzyść strony w postępowaniu administracyjnym.
Tyle że trzeba się spieszyć, bo zgodnie z art. 145a par. 2 kodeksu postępowania administracyjnego wniosek o wznowienie postępowania na skutek wyroku TK można złożyć w terminie jednego miesiąca od dnia wejścia w życie orzeczenia. A to nastąpiło 19 grudnia 2022 r., z dniem publikacji wyroku w Dzienniku Ustaw (sygn. akt K 4/21).

Szkodę łatwiej wykazać

Po ewentualnym wzruszeniu decyzji administracyjnej o zatrzymaniu prawa jazdy kierowca będzie miał prawo domagać się odszkodowania od Skarbu Państwa na podstawie art. 161 par. 3 k.p.a albo na drodze cywilnej.
W przypadku zaś kierowców, którzy od początku kwestionowali dokładność pomiaru i nie przyjmowali mandatu, a następnie uzyskiwali potwierdzenia tego w sądzie karnym, możliwość dochodzenia odszkodowań istniała już wcześniej, ale, jak spodziewają się prawnicy, teraz chętnych będzie znacznie więcej.
- Tryb dochodzenia roszczeń za niezasadnie zatrzymane prawo jazdy jest zbliżony do postępowania w sprawach związanych z odszkodowaniem za niesłuszne tymczasowe aresztowanie. Przy czym dla uzyskania odszkodowania na drodze cywilnej nie jest wcale konieczne wznawianie postępowania administracyjnego w przedmiocie zatrzymania prawa jazdy. Decyzja starosty nie konstytuuje tutaj żadnego stanu prawnego. Natomiast podstawą do ubiegania się o odszkodowanie na drodze cywilnej jest rozstrzygnięcie sądu karnego - mówi Iwona Wachel, która prowadziła kilkanaście spraw dotyczących odszkodowań za niesłusznie zatrzymane prawo jazdy.
- Do tej pory żaden sąd nie wymagał oprócz tego wznawiania procedury administracyjnej. Tym bardziej że ona była niejako automatyczna, a odwoływanie się do samorządowego kolegium odwoławczego od decyzji starosty o zatrzymaniu prawa jazdy mijało się z celem, ponieważ postępowanie odwoławcze trwa dłużej niż okres, na który zatrzymano dokument. Absolutnie wystarczająca do uzyskania odszkodowania jest więc droga cywilna, oczywiście po zakończonej uprzednio sukcesem sprawie karnej - dodaje adwokat Wachel.
O wiele łatwiej uzyskać będzie odszkodowanie niż zadośćuczynienie. Przede wszystkim wysokość poniesionej szkody jest łatwiej wykazać. Zwłaszcza kiedy kierujący stracił prawo jazdy na wszystkie posiadane kategorie, a jest np. zawodowym kierowcą.
- Prowadzimy też jednak sprawy osób, które nie są zawodowymi kierowcami, ale mieszkają poza dużymi ośrodkami miejskimi, gdzie dostępność do publicznego transportu jest znikoma albo nie ma jej wcale, co w znaczny sposób utrudnia lub uniemożliwia dojazd do pracy. W takich sytuacjach można dochodzić odszkodowań z tytułu utraconego zarobku czy dodatkowych kosztów związanych z dojazdem do pracy. Odszkodowania są łatwiejsze do uzyskania, ponieważ są mierzalne matematycznie, natomiast kryteria uzyskania zadośćuczynienia są nieostre, a zasądzane kwoty są zwykle niższe niż w przypadku odszkodowań - wyjaśnia mecenas Wachel. ©℗