Pijany kierowca ma tracić pojazd lub – gdy nie jest jedynym właścicielem – płacić jego równowartość. Jeśli jednak rozbije auto, nie będzie miał ani jego, ani pieniędzy. A to niejedyne absurdy projektowanego rozwiązania
Nowa instytucja w postaci przepadku pojazdu mechanicznego ma być stosowana wobec
kierowców, którzy siedli za kółko, mając powyżej 1,5 promila alkoholu we krwi (0,75 mg/dm3 w wydychanym powietrzu). A także wobec „recydywistów”, już wcześniej złapanych na jeździe na podwójnym gazie. W tej drugiej sytuacji przepadek będzie orzekany niezależnie od stopnia nietrzeźwości. Może zatem dotknąć osobę, która np. dwa razy miała nieznacznie powyżej 0,5 promila.
Gdyby sprawca nie był wyłącznym właścicielem pojazdu lub maszyna zostałaby uszkodzona, skradziona czy sprzedana, wówczas
sąd ma orzekać przepadek jej równowartości. Odstąpić od tego będzie mógł tylko wyjątkowo. Sankcja w postaci konfiskaty pojazdu lub jego równowartości ma być stosowana również wobec pijanych sprawców wypadków, z tym że tutaj obligatoryjność ma być bezwzględna.
Według pomysłodawców powyższe rozwiązania, przewidziane w projekcie nowelizacji
kodeksu karnego (pracuje właśnie nad nią Sejm), mają być uzupełnieniem zaostrzenia grzywien za najpoważniejsze wykroczenia drogowe. Wprowadziła je nowelizacja prawa o ruchu drogowym i kodeksu wykroczeń ze stycznia tego roku (Dz.U. z 2021 r. poz. 2328). Celem wszystkich tych zmian - poprzez ich walor odstraszający - ma być wyeliminowanie z dróg pijanych kierowców.
Nierówność wobec prawa i brak proporcjonalności
Problem w tym, że dolegliwość przepadku zależeć będzie przede wszystkim od wartości
samochodu.
- Sprawca prowadzący droższy pojazd mechaniczny zostanie ukarany surowiej, a ten prowadzący tańszy - łagodniej. Na tym tle ujawnia się poważna słabość projektowanego przepadku. Otóż osoby, które dopuściły się takich samych przestępstw w podobnych okolicznościach, będą traktowane odmiennie w zakresie ukarania tylko z tego powodu, że prowadzili pojazd o różnej wartości. Takie kryterium różnicowania podmiotów podobnych trudno natomiast uznać za konstytucyjnie legitymowane - mówi prof. Paweł Daniluk z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Jak dodaje, nie dość, że to kryterium jest mało istotne (w szczególności w zestawieniu ze stopniem społecznej szkodliwości czynu lub stopniem winy sprawcy), to jeszcze nierzadko, w konkretnych stanach faktycznych, może być przypadkowe.
- W takim stanie rzeczy zaproponowany przepadek prowadzonego przez sprawcę pojazdu mechanicznego lub jego równowartości jawi się jako sprzeczny z art. 32 ust. 1 konstytucji, który stanowi, że wszyscy są równi wobec prawa. Do tego dolegliwość przepadku nieraz może być drastyczna i całkowicie nieadekwatna do statusu majątkowego sprawcy. Najlepiej to widać w sytuacji, kiedy nie jest on właścicielem pojazdu, co według projektu rodzić ma obowiązek orzeczenia przepadku równowartości samochodu. Wystarczy wyobrazić sobie mało zamożnego sprawcę, który prowadzi dużej wartości pojazd pożyczony od bogatego znajomego. W takich warunkach może być i tak, że wartość orzeczonego przepadku będzie kilkukrotnie wyższa od wartości całego majątku sprawcy - zaznacza ekspert z PAN.
To z kolei stanowi naruszenie konstytucyjnej zasady proporcjonalności. Na ten aspekt szeroko zwracano w konsultacjach społecznych, ale zdanie Ministerstwa Sprawiedliwości, nietrafnie.
„Przepadek pojazdu mechanicznego lub przepadek jego równowartości nie jest karą i nie musi być dostosowany do dochodów lub sytuacji majątkowej sprawcy (analogicznie jak przepadek narzędzia, czyli przedmiotu, który służył lub był przeznaczony do popełnienia przestępstwa - art. 44 par. 2-7 k.k.). Celem tego środka reakcji prawnokarnej jest bowiem utrudnienie sprawcy popełnienia przestępstwa w przyszłości przez pozbawienie go pojazdu mechanicznego, a w przypadku przepadku równowartości przez pozbawienie go środków pieniężnych, które może przeznaczyć na zakup pojazdu” - uważa MS.
Tyle tylko, że jak tłumaczy prof. Andrzej Sakowicz z wydziału prawa Uniwersytetu w Białymstoku, ustrojodawca na płaszczyźnie konstytucyjnej nie pozwala na pominięcie zasady proporcjonalności w stosunku do przepadku bądź jakiejkolwiek innej reakcji karnej na czyny zabroniony. Ustrojodawca nie rugował jej w stosunku do którejś z dolegliwości kierowanej do obywatela.
– Zarówno w stosunku do kar, jak i nawiązek, a także środków karnych, zasada proporcjonalności cały czas obowiązuje. Trybunał Konstytucyjny stosował tą zasadę również do wielu sankcji o charakterze administracyjnym. Dlatego ja nie znajduję podstaw do stwierdzenia, że ograniczenie praw i wolności jednostki, które dokonywane jest poprzez środek reakcji prawnokarnej, a nie kary jako takiej, nie musi spełniać wymogów z art. 31 ust. 3 konstytucji.
Jak dodaje prof. Sakowicz, z tej normy wynika również, że każda taka reakcja ustawodawcy jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy za pomocą innych środków osiągnięcie danego celu nie jest możliwe.
Auto zniszczone, ale płacić trzeba
Ale to nie wszystko. Choć deklarowanym celem przepadku pojazdu lub jego równowartości ma być też pozbawienie możliwości ponownego popełnienia przestępstwa to w rzeczywistości sankcje są o wiele bardziej uciążliwe. Otóż w zgodnie z proj. art. 44b par. 3 k.k. sąd będzie zobligowany do orzeczenia przepadku równowartości pojazdu, gdy dojdzie do jego zniszczenia lub znacznego uszkodzenia.
- Wyraźnie widać, że celem projektodawcy jest maksymalne skumulowanie dolegliwości, tak aby sprawca, którego pojazd uległ zniszczeniu lub znacznemu uszkodzeniu, musiał jeszcze ponieść koszt przepadku jego równowartości według stanu sprzed zniszczenia lub uszkodzenia. Nie jest to rozwiązanie racjonalne. Warto zaakcentować, że to rozwiązanie nie pełni funkcji przepadku, jaką jest uniemożliwienie popełnienia kolejnego przestępstwa przy wykorzystaniu tego samego narzędzia. Wszak, gdy dojdzie do zniszczenia pojazdu, to nie ma już potrzeby uniemożliwiania poprzez przepadek popełnienia kolejnego przestępstwa przy wykorzystaniu tego pojazdu. Wykorzystanie to, z powodu jego zniszczenia, jest już i tak niemożliwe – tłumaczy prof. Daniluk.
Przy czym zniszczenie pojazdu nie musi przecież wcale wiązać z wyrządzeniem krzywdy innym uczestnikom ruchu. Tak samo będzie potraktowany także pijany kierowca, który jadąc sam, zakończy podróż na przydrożnym drzewie i będzie jedynym poszkodowanym w zdarzeniu.
- Do takich absurdów niewątpliwie będą prowadziły tak ukształtowane przepisy. Dlatego nie mogę ocenić pozytywnie jakiejkolwiek regulacji pozwalającej na orzeczenie przepadku samochodu. Także z uwagi na różnego rodzaju komplikacje, dotyczące m.in. kwestii właścicielskich – ocenia prof. Sakowicz.
I choć przepadek pojazdu jest stosowany w takich krajach jak Dania, Francja, Estonia, Finlandia oraz w niektórych niemieckich landach, to jak zauważa prof. Sakowicz, systemy poszczególnych państw bardzo wąsko wprowadzają tą sytuacje. – Albo w sytuacjach, gdy stężenie alkoholu jest znaczne, lub sprawca jest recydywistą w tym zakresie, albo gdy stężenie alkoholu u sprawcy jest bardzo duże i doprowadził on do śmiertelnego wypadku lub skutkującego ciężkimi obrażeniami ciała. W Estonii na przykład przepadek pojazdu możliwy, jeżeli w czasie orzekania stanowi on własność sprawcy. Przepadek pojazdu nie jest rozwiązaniem powszechnie stosowanym. To, co proponuje rząd jest wyrazem czystego populizmu penalnego – konkluduje prof. Sakowicz, który zwraca uwagę, że statystyki dotyczące liczby pijanych kierowców jak i zdarzeń drogowych z ich udziałem, nie wskazują na potrzebę wprowadzenia takich regulacji prawnych.
Liczba wypadków spowodowanych alkoholem sukcesywnie maleje
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Projekt po I czytaniu w Sejmie