Od 1 stycznia wzrosły grzywny, szczególnie za znaczące przekroczenia prędkości. Na razie piraci drogowi dostaną mocno po kieszeni. Jeśli to nie poskutkuje, od 17 września szybciej stracą prawo jazdy.
Od 1 stycznia wzrosły grzywny, szczególnie za znaczące przekroczenia prędkości. Na razie piraci drogowi dostaną mocno po kieszeni. Jeśli to nie poskutkuje, od 17 września szybciej stracą prawo jazdy.
Rozporządzenie prezesa Rady Ministrów w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za niektóre rodzaje wykroczeń (Dz.U. z 2021 r. poz. 2484) zostało opublikowane dopiero 30 grudnia. Jednak na stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o nowym taryfikatorze cisza (z tego dnia znajdziemy tylko komunikat o tym, że Polsce przybyło 10 nowych miast). Na stronie Komendy Głównej Policji najnowszą informacją są… świąteczno-noworoczne życzenia od komendanta. 1 stycznia część kierowców mogła być pewnie zaskoczona, że ciężka noga wymaga również grubego portfela.
Przykładowo kierującemu, który pędził stołecznym mostem Siekierkowskim ponad 160 km/h jeszcze kilka dni temu groziłby mandat w wysokości 500 zł (lub wniosek do sądu o nałożenie wyższej grzywny). Zgodnie z nowym taryfikatorem musiał już zapłacić 2500 zł. Policyjna grupa speed wystawiła od razu kilkanaście mandatów po 1 tys. zł czy 1,5 tys. zł. Jednak trzeba podkreślić, że nowy taryfikator został sporządzony z umiarem.
Z umiarem, elastyczniej
Mandaty za przekroczenia prędkości do 30 km ponad limit wcale nie są drakońskie. Owszem, wzrost z 200 zł do 400 zł jest odczuwalny, jednak trzeba pamiętać, że to pierwsza podwyżka od 25 lat. Jednak nieznaczne przekroczenie prędkości (do 10 km/h) było i jest karane symbolicznie 50-złotowym mandatem. Za przekroczenie o 11-15 km/h grozi dziś mandat w wysokości 100 zł, podczas gdy wcześniej od 50 zł do 100 zł. Znacznie surowiej są dopiero traktowane przekroczenia o więcej niż 30 km/h, czyli te najgroźniejsze (patrz grafika).
Poza tym stare rozporządzenie przewidywało, że jazda za szybko o więcej niż 51 km/h oznacza mandat w wysokości 500 zł. Nieważne, czy ktoś gnał ponad limit owe 51 km/h czy 101 km/h. Teraz najwyższy mandat za prędkość w wysokości 2,5 tys. zł będzie groził za przekroczenia o więcej niż 71 km/h.
Nowy taryfikator przewiduje znacznie więcej progów. Wcześniej były one ustalone co 10 km/h. Teraz w przedziale 11-30 km/h mandaty rosną co 5 km/h. Nie ma natomiast widełek, co oznacza, że policjant nie będzie miał żadnego pola na uznaniowość, tylko będzie stosował się do sztywno określonych stawek.
Mniej, niż się można było spodziewać, wyniosą również mandaty za wykroczenia popełniane w warunkach recydywy (w ciągu dwóch lat od ukarania). Od 17 września takie wykroczenia, jak: przekroczenie prędkości o więcej niż 30 km/h, spowodowanie tzw. lekkiego wypadku, wykroczenia związane z bezpieczeństwem pieszych czy nieprawidłowe wyprzedzanie, będą karane podwójnie. Choć ustawodawca określił podwojenie grzywny jako karę minimalną, twórcy taryfikatora poprzestali na tym minimum.
Dla przykładu nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu zagrożone jest mandatem 1,5 tys. zł. Od 17 września ponowne popełnienie tego samego czynu będzie skutkować mandatem w wysokości 3 tys. zł, choć zgodnie z ustawą mogłoby to być 5 tys. zł. Co istotne, za żadne - oprócz tzw. niewskazania kierującego - wykroczenie nie przewidziano grzywny w najwyższej dopuszczalnej przez prawo wysokości.
Bat na „niewskazywaczy”
Pewne wątpliwości budzi natomiast zredagowanie przepisów o wysokości mandatów za wspomniane niewskazanie kierującego, czyli za popełnienie wykroczenia z art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń. I tak jeśli na żądanie uprawnionego organu posiadacz pojazdu uczestniczącego w wypadku nie udzieli informacji, kto siedział za kółkiem, zostanie ukarany mandatem w wysokości min. 4 tys. zł (maks. 8 tys.). Jeśli nie wskaże kierującego, który brał udział w kolizji, zapłaci mandat w wysokości min. 2 tys. zł, a jeśli sprawa dotyczy np. nieprawidłowego parkowania - min. 500 zł. Tylko że we wszystkich tych przypadkach górna granica mandatu wynosi 8 tys. zł. Dlaczego nie określono mniejszych widełek, np. od 500 zł do 2 tys. zł w przypadku niewskazania osoby, która nieprawidłowo zaparkowała, albo 2-4 tys. zł za niewskazanie kierującego, który brał udział w kolizji?
- To celowe działanie. Musieliśmy zostawić jakiś margines swobody dla organów, które mają do czynienia z notorycznymi „niewskazywaczami”. W przypadku nieprawidłowego parkowania niewskazanie kierującego nie powinno być karane surowiej niż 500-złotowym mandatem. Co jednak, gdy ktoś nagminnie nie płaci za parkowanie i odmawia wskazania osoby prowadzącej pojazd? W takich sytuacjach np. straż miejska będzie mogła zwiększyć mandat za niewskazanie w sposób adekwatny do okoliczności. Nie wyobrażam sobie natomiast, że nawet w takich sytuacjach posypią się mandaty po 8 tys. zł, a nawet jakby, to w sądzie taka kara będzie nie do utrzymania - tłumaczy jedna z osób, która brała udział w pracach nad powstawaniem taryfikatora. - A dolne granice były konieczne, bo zdarzyły się przypadki, na szczęście sporadyczne, gdy ktoś spowodował kolizję, uciekł z miejsca zdarzenia, a następnie posiadacz pojazdu odmawiał wskazania kierującego, za co policja nakładała mandat w wysokości 20 zł.
Nieudzielenie odpowiedzi na pytanie, kto w danym miejscu prowadził pojazd sfotografowany przez fotoradar, będzie skutkowało wystawieniem mandatu w wysokości podwójnej grzywny grożącej za ujawnione przekroczenie prędkości, ale nie mniejszej niż 800 zł.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama