Latem ubiegłego roku policjant zatrzymał do kontroli kierującego fiatem, którego prędkość w obszarze zabudowanym wynosiła 101 km/h i przekraczała dopuszczalną o 51 km/h. W konsekwencji funkcjonariusz nałożył na mężczyznę mandat karny, który został przez niego przyjęty. W czasie czynności zatrzymano również dokument prawa jazdy.
Kilka tygodni później, z urzędu miasta, kierowca dostał powiadomienie o wszczęciu postępowania w sprawie zatrzymania prawa jazdy. Został też poinformowany o przysługujących mu uprawnieniach. Następnie prezydent miasta wydał decyzję, w której formalnie zatrzymał mężczyźnie prawo jazdy kategorii A, B, B+E na trzy miesiące oraz nadał decyzji rygor natychmiastowej wykonalności.
Prezydent wyjaśnił, że w sposób niebudzący wątpliwości, kierowca dopuścił się naruszenia przepisów ustawy o kierujących pojazdami, przekraczając dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym o 51 km/h. To z kolei skutkuje sankcją zatrzymania dokumentu.
Mężczyzna poskarżył się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Podniósł że, że decyzja organu została wydana wadliwie, ponieważ na pokwitowaniu zatrzymania prawa jazdy brakuje podpisu funkcjonariusza policji.
To SKO nie przekonało. Organ podkreślił, że w razie wystąpienia okoliczności wskazanych w art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy o kierujących pojazdami tj. przekroczenia przez kierującego pojazdem dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym, zatrzymanie prawa jazdy jest obligatoryjne. Kolegium wskazało, że strona przyjęła nałożony na nią mandat karny, co równoznaczne jest z przyjęciem, że popełniła zarzucane jej wykroczenie. Zasadne jest więc aby kierowca poniósł ustawowe konsekwencje swojego działania. Okoliczność przyjęcia mandatu nie jest też kwestionowana w toczącym się postępowania i wynika wprost z twierdzeń policji, jak i samego kierowcy. Natomiast podniesiona okoliczność że na pokwitowaniu zatrzymania prawa jazdy brak jest podpisu funkcjonariusza policji pozostaje bez wpływu na wynik sprawy.
Mężczyzna zaskarżył decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Podniósł, że nie został uprzedzony o następstwach przyjęcia mandatu karnego. Poinformowali, że na odcinku jazdy biegnącym "z górki" przez moment osiągnął on prędkość 101 km/h. W związku z tym pouczyli go o możliwości przyjęcia kredytowego mandatu karnego na kwotę 500 złotych oraz 10 punktów karnych, bądź o możliwości odmowy przyjęcia takiego mandatu. Ten się zgodził bo myślał że to załatwi sprawę i nie będzie żadnych więcej sankcji. Mylił się, bo zaraz potem funkcjonariusze zabrali mu prawo jazdy. Istotne przy tym jest, że na blankiecie pokwitowania zatrzymania dokumentu prawa jazdy nie zamieszczono podpisu funkcjonariusza. Co więcej, wpisano dane tego funkcjonariusza, który dokonywał wystawienia mandatu, podczas gdy blankiet pokwitowania w rzeczywistości wypełniał drugi funkcjonariusz.
WSA 1 lutego 2018 r. stwierdził, że okoliczności, na które zwrócił uwagę kierowca nie są w sprawie istotne.
Sad uznał, że ustawodawca jasno sprecyzował, co stanowi źródło ustalenia stanu faktycznego w zakresie stwierdzenia okoliczności przekroczenia dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o 50 km/h. Bez znaczenia w niniejszej sprawie jest, że mężczyzna jechał "z górki", a prędkość 101 km/h osiągnął jedynie przez moment, bo ten fakt jednak nastąpił. W niniejszej sprawie mężczyzna nie kwestionuje ustalenia policji co do popełnienia wykroczenia, a jedynie twierdzi, iż został "złapany w pułapkę", gdyż do zatrzymania prawa jazdy przystąpiono dopiero po uzyskaniu "dowodu przyznania się", nie informując co stanie się później. Błędne przekonanie skarżącego, iż jedyną konsekwencją przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h jest otrzymanie kredytowego mandatu karnego na kwotę 500 złotych oraz 10 punktów karnych, jest bez znaczenia. Przesłanką wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy jest przekroczenie dopuszczalnej prędkości w na obszarze zabudowanym o więcej niż 50 km/h, a nie fakt prawidłowego wypełnienia pokwitowania.
Wyrok jest nieprawomocny. Przysługuje na niego skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Wyrok WSA w Krakowie sygn. III SA/Kr 1352/17