Jednak w trakcie prac posłowie wycofali wprowadzone na wcześniejszym etapie poprawki, przewidujące, że postępowania restrukturyzacyjne i upadłościowe mieliby prowadzić bardziej doświadczeni sędziowie sądów okręgowych. Obecnie wszystkie sprawy upadłościowe i naprawcze rozpatrują wydziały gospodarcze sądów rejonowych, czyli najniższej instancji.
Wycofania poprawek chciał resort sprawiedliwości, argumentując, że nie ma pieniędzy na takie rozwiązanie, bo oznaczałoby ono konieczność utworzenia 120–150 etatów sędziów oraz 300–320 etatów urzędniczych.
"Dzisiaj przy strukturze nadmiernego deficytu nałożonego na Polskę przez UE, nie mamy możliwości zwiększenia tych nakładów. (...) Kto ma za to zapłacić, bo ja pieniędzy nie mam! Ludzie, nie mam pieniędzy w budżecie!" - mówił wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń podczas prac nad ustawą i to zdanie rządu - wbrew opinii komisji sprawiedliwości i praw człowieka - przeważyło podczas plenarnego głosowania nad poprawkami.
Jednak, jak w trakcie prac nad ustawą podnosili zgodnie eksperci, ta decyzja może podważyć sens całej reformy.
"Ta poprawka jest kluczowa dla sukcesu całego pakietu ustaw związanych z prawem upadłościowym. W ocenie praktyków sprawy (restrukturyzacyjne i upadłościowe) powinny być rozpoznawane przez sądy okręgowe. (...) To są sprawy dla fachowców, to są sprawy dla dojrzałych ludzi, którzy mają zarówno wiedzę z zakresu prawa upadłościowego jak i z dziedziny ekonomii. (...) Jeżeli te sprawy znajdą się na najniższym szczeblu sądownictwa (...) sukcesu być nie może. (...) To sprawy o miliardowych masach upadłości. To nie są sprawy dla sędziów sądu rejonowego" - podnosiła podczas prac w Sejmie nad ustawą sędzia Ewa Malinowska, wiceprezes sądu okręgowego w Warszawie, odpowiedzialna za pion gospodarczy. Jak podkreśliła, zarządza "miejscem, które powstało jako centrum sądownictwa gospodarczego stworzonym dla przedsiębiorców" i które rozpatruje jedną czwartą spraw upadłościowych w całym kraju.
W opinii zgłoszonej do projektu ustawy, sędzia Malinowska zauważyła, że "sędziowie podejmują decyzję dotyczącą ogromnego majątku i od ich wiedzy, doświadczenia i umiejętności warsztatowych zależy efektywność postępowań upadłościowych i stopień zaspokojenia wierzycieli. (...) Rozwój sektora bankowego, rynku finansowego, deweloperskiego i innych dziedzin gospodarki wymusza na prawnikach coraz ściślejszą specjalizację, aby zapewnić profesjonalny poziom usług", którego nie są w stanie zagwarantować mniej doświadczeni sędziowie rejonowi. Przypomniała także, iż Bank Światowy w raporcie Doing Business zaleca zmianę właściwości sądów rozpatrujących te sprawy.
Zdanie to poparł sędzia Marcin Krawczyk, przewodniczący Wydziału Gospodarczego dla spraw upadłościowych i naprawczych warszawskiego sądu rejonowego oraz członek zespołu Ministra Sprawiedliwości ds. Nowelizacji Prawa Upadłościowego i Naprawczego.
"To nie jest tak, jak niektórzy myślą, że sędziowie sądów rejonowych, którzy (popierają przeniesienie spraw upadłościowych do sądów okręgowych-PAP) załatwiają własne interesy. (...) To nie są nasze interesy, my dbamy o interesy przedsiębiorców" - mówił, przypominając, że gdy sędziowie rejonowi nabierają doświadczenia, przechodzą do okręgu, więc na najniższym poziomie trudno o np. znajomość prawa autorskiego, patentowego, etc., jakiego wymagają skomplikowane postępowania restrukturyzacyjne i upadłościowe.
Także Krajowa Izba Syndyków i Stowarzyszenie Praktyków Restrukturyzacji chciały, by sprawami restrukturyzacji zajmowali się sędziowie okręgowi.
"Pracuję w kilku różnych sądach, i małych, i dużych, z całą stanowczością mogę powiedzieć, że proces postępowania upadłościowego w sądzie dużym jest dużo bardziej sprawny niż w sądzie małym, gdzie sędziowie będąc często wzywani do procesów, gdzie gonią ich terminy, mogą sobie pewne rzeczy w postępowaniach upadłościowych odkładać. Koncentracja sądownictwa upadłościowego w Polsce w randze sądów okręgowych przyniesie wyłącznie pożytek w postaci skrócenia okresu trwania postępowań" - mówił dziekan izby syndyków Jerzy Sławek. Jak przypomniał, niektóre decyzje sądów upadłościowych są decyzjami kończącymi w danej instancji, nie ma od tych decyzji środków odwoławczych.
Z kolei Kazimierz Jeleński ze Stowarzyszenia Praktyków Restrukturyzacji, w skład którego wchodzą przedstawiciele wierzycieli, prawników, syndyków, zauważył, że "jedną z podstawowych barier identyfikowanych w postępowaniach upadłościowych jest brak doświadczenia sędziów rejonowych", a "postępowania restrukturyzacyjne będą jeszcze trudniejsze".
"Tu nie mówimy o przedsiębiorcach, którym się nie udało, mówimy o przedsiębiorcach, którzy muszą złapać szansę i wyjść na prostą. Jeżeli nie mamy partnera, nie mamy szybkiej decyzji, nie mamy profesjonalizmu, to całą tę reformę, nad którą pracujemy, będzie można zaliczyć do kolejnych wielkich porażek" - mówił Jeleński, twierdząc, że nie można zestawić 150 etatów ze stawką "milionów złotych, które pójdą z dymem przy braku efektywności procesów."
Z przyjętego przez Sejm rozwiązania niezadowoleni są także przedsiębiorcy. "Nie do przyjęcia są argumenty rządu, przedstawiane przez resort sprawiedliwości, iż brakuje pieniędzy na właściwe ulokowanie procedur restrukturyzacyjnych w polskim systemie sądownictwa powszechnego. Zasłanianie się Brukselą (procedura nadmiernego deficytu) czy 150 etatami dla sędziów brzmi śmiesznie w sytuacji, gdy dobra i pożądana reforma może obrócić się wniwecz. Rząd uparł się jednak, by własną reformę zepsuć - napisał w piątkowym komunikacie Dyrektor Centrum Monitoringu i Legislacji Pracodawców RP, Arkadiusz Pączka. Pracodawcy RP przypomnieli również, że teraz Senat może przywrócić sprawy restrukturyzacyjne do sądów okręgowych, jednak obawiają się, że nawet gdyby tak się stało, Sejm ponownie to odrzuci.