JAN STEFANOWICZ - Prawo o stowarzyszeniach po 20 latach od uchwalenia wymaga zasadniczych zmian, gdyż nie spełnia standardów konstytucyjnych i międzynarodowych. Należy rozpocząć publiczną debatę na temat planowanej przez senatorów nowelizacji ustawy.
Panie mecenasie, czy obowiązujące zasady zrzeszania się wymagają pilnych zmian?
Po ponad 20 latach od uchwalenia ustawy – Prawo o stowarzyszeniach najwyższy czas zrealizować konstytucyjną wolność zrzeszania się. Dzisiejsze regulacje wymagają zmian, bo nie spełniają ani standardów konstytucyjnych, ani standardów międzynarodowych. Mam więc nadzieję, że projekt senatorów spowoduje rozpoczęcie debaty publicznej na ten temat. Do samego projektu mam jednak kilka uwag, które, mam nadzieję, podczas procesu legislacyjnego zostaną rozważone.
Jakie to uwagi?
Uważam, że trzeba przede wszystkim wyraźnie zagwarantować zasadę wolności zrzeszania się poprzez wprowadzenie domniemania legalności działania zrzeszenia. Chodzi o to, aby trzeba było zachować jakąś konkretną formę zrzeszenia przewidzianą prawem, tylko wtedy gdy zachodzą określone przesłanki, np. gdy zrzeszenie osiąga jakiś pułap przychodów. Zrzeszenie mogłoby przybierać różne formy w zależności od stopnia zorganizowania i wielkości obrotów i źródeł przychodów, a więc m.in. w zależności od tego, czy zrzeszenie korzysta z pieniędzy publicznych lub unijnych. Chodzi więc o to, aby stopniowo zwiększać wymagania co do formy i rodzaju prawidłowej dokumentacji, a nie nakładać na wszystkich takie same obowiązki niezależnie od skali ich działalności. Normalne stowarzyszenie utrzymujące się ze składek czy darowizn prowadzące działalność niewielkich rozmiarów mogłoby mieć tylko zdolność prawną (bez osobowości prawnej) i zwykłą książkę przychodów i rozchodów podobną do przedsiębiorstwa osoby fizycznej. A osobowość prawna powinna być tylko dla tych, którzy prowadzą działalność na dużą skalę i korzystają ze środków publicznych.
Chodzi więc o to, aby zwiększać wymagania wraz ze wzrostem skali działalności zrzeszenia?
Dokładnie. W nowej ustawie trzeba położyć jak narzędzia na półce różne formy zrzeszania się. Każdy mógłby sobie wybrać, co mu pasuje: począwszy od najluźniejszej formy opartej na zwykłej umowie. Można byłoby po nią sięgnąć, gdy chce się zorganizować wigilijną wieczerzę dla bezdomnych. Kolejną formą mogłoby być zrzeszenie podobne do spółki cywilnej, ale do celów niegospodarczych. Idąc dalej, byłyby jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej, ale mające zdolność prawną. I dopiero na szczycie – zrzeszenie w formie osoby prawnej. Na najniższym poziomie zrzeszenie musiałoby prowadzić tylko ewidencję przychodów, potem w kolejnej formie byłby to już odpowiednik książki przychodów i rozchodów, dopiero na najwyższym poziomie i przy obrotach przekraczających pewną granicę konieczna byłaby pełna rachunkowość.
Zgodnie z senackim projektem ustawy o zrzeszeniach obecne stowarzyszenia, izby gospodarcze czy organizacje przedsiębiorców będą miały wybór – albo pozostaną przy dotychczasowych regulacjach, albo przejdą na nowe zasady. Co by im pan poradził?
Dla wielu dzisiejszych izb i organizacji pracodawców lub przedsiębiorców te nowe regulacje będą wybawieniem. Sami będą mogli wybrać, co wolą – dotychczasowe zasady czy nowe przepisy. Nowa regulacja ma nie nakładać żadnych obowiązków i nikogo nie zmuszać do przekształcenia, ale ten, komu nie odpowiada dzisiejszy sformalizowany garnitur przepisów, będzie mógł swobodnie przyjąć nową formę. Ci, którzy wybiorą nową formę, nie powinni stracić dotychczasowych praw nabytych ani mieć nałożonych szerszych obowiązków. To nie może spowodować pogorszenia ich sytuacji prawnej. Ta nowa regulacja ma charakter kompleksowy, zastąpi prawo o stowarzyszeniach, natomiast nie będzie likwidować innych ustaw, które dziś są podstawą do zrzeszania się. Otworzy natomiast furtkę i dzisiejsze organizacje będą mogły zdecydować się na nowe formy działalności.