Rozmawiamy z ANDRZEJEM ZOLLEM - Dzięki obecności Polski w Unii Europejskiej Polska uniknęła złamania podstawowych standardów ochrony praw człowieka. Nie doszło też do zalewu własnościowych roszczeń niemieckich.
● Ekonomiści twierdzą, że bilans pięciu lat obecności w Unii jest dla Polski bardzo korzystny. Jak prawnicy oceniają stan prawa polskiego?
– Uważam, że nasza przynależność do Unii zapobiegła poważnym naruszeniom prawa, które były związane z rządami Prawa i Sprawiedliwości. Unia stworzyła granice, których nie można było przekroczyć. Widać było wielką ochotę rządzących na odejście od standardów demokratycznego państwa prawnego.
● Jakie to były bariery, które przeciwdziałały łamaniu standardów unijnych? Czy ma pan na myśli zaostrzanie kar za najcięższe przestępstwa?
UE wymaga przestrzegania takich standardów jak zakaz wprowadzania kary śmierci. Politycy mieli ochotę na jej wprowadzenie. Minister sprawiedliwości mówił otwarcie o zaostrzeniu kar. Na szczęście tego nie udało się zrobić. Także w innych kwestiach europejskich standardów ochrony praw człowieka należało przestrzegać. Była to dla obywateli swoistego rodzaju ochrona, która zapobiegła niekorzystnym dla Polski rozwiązaniom.
● Czy polskie prawo nie ucierpiało z powodu implementacji szczegółowych dyrektyw unijnych, bezpośredniemu wprowadzaniu do systemu rozporządzeń w kwestiach rolnych, prawie konsumenckim, ekologii?
– Z całą pewnością tak. Tysiące stron Dziennika Ustaw, poświęconych aktom implementującym, zaciemniają obraz w poszczególnych dziedzinach prawa i w całym systemie. Jest też trochę winy naszych legislatorów. Wiele dyrektyw można było śmiało w precyzyjny sposób ująć w polskich aktach prawnych. Byłoby to z korzyścią dla ich adresatów, jasności prawa, sądów. Zapłaciliśmy więc pewną cenę za obowiązek implementacji. Generalny bilans, jeśli chodzi o prawodawstwo, jest jednak dodatni.
● Czy wprowadzenie do procedur cywilnej i karnej uznawania wyroków sądów państw członkowskich bez akceptacji i udziału Ministerstwa Sprawiedliwości uprościło współpracę między sądami?
– Na pewno bezpośrednia współpraca sądów usprawnia przyjmowanie wyroków zapadłych w innych państwach. Ale widzę też zagrożenia. Chodzi np. o sprawy dotyczące uprowadzenia dziecka współmałżonków. Dokonuje się uznawania wyroków bez sprawdzenia argumentów drugiej strony. Byłbym w tej dziedzinie ostrożniejszy. Natomiast dobrze, że procedury są uproszczone w sprawach cywilnych i karnych.
● Wykonywanie w Polsce wyroków orzeczonych w Unii nadal sprawia sędziom kłopot.
– Są problemy, gdyż nasze prawo musi ulec dostosowaniu. Sprawa Polaka oskarżonego o gwałt na Brytyjce pokazała, że wymiar kary spowodował poważne wątpliwości sądu. Ale daliśmy sobie radę, gdyż orzeczenie Sądu Najwyższego rozwiązało problem.
● Eurosceptycy pięć lat temu prognozowali zalew roszczeń niemieckich w sprawie terenów na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Te obawy nie sprawdziły się.
– Dlatego, że jurysdykcja sądów polskich i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości obejmuje sprawy, które powstały po wstąpieniu do Unii, od maja 2004 r., a nie wcześniejsze zaszłości.
● Andrzej Zoll
profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Katedrze Prawa Karnego, był prezesem Trybunału Konstytucyjnego, przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, rzecznikiem praw obywatelskich