Od 17 czerwca ubezpieczyciele zyskają dostęp do informacji o mandatach i punktach karnych, i na tej podstawie będą przygotowywać ofertę polis komunikacyjnych OC. Co to dokładnie oznacza dla kierowców tłumaczy Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU.
Przedtem system oceny ryzyka danego kierowcy był oceniany de fakto już po zdarzeniu. Innymi słowy ubezpieczyciele mieli dostęp do wszystkich informacji dotyczących wypadków, które spowodował dany kierowca. Na tej podstawie oceniali czy ten kierowca jest bardziej czy mniej bezpieczny. Teraz jak dostaniemy dostęp do mandatów i punktów karnych będziemy mogli oceniać zanim się wydarzy najgorsze. Innymi słowy, teraz będziemy mogli ocenić jak prowadzi dana osoba. – powiedział Jan Prądzyński w czasie Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.
Jeśli ktoś przejechał dwa razy na czerwonym świetle, nie zatrzymał się na pasach, to znaczy, że jest kierowcą prowadzącym niebezpiecznie. A co za tym idzie powinien płacić wyższe stawki OC komunikacyjnego. To ma też wpływ prewencyjny: pozwoli na zróżnicować jeszcze bardziej stawki tak żeby osoby, które jeżdżą niebezpiecznie płaciły więcej, a osoby, które jeżdżą zgodnie z przepisami płaciły dużo mniej. – dodał prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Pomimo rosnącej inflacji ogólnej ceny OC komunikacyjnego w Polsce były stabilne. Pamiętajmy, że wynikało to troszeczkę z pandemii, gdzie częstość szkód była niższa niż przed pandemią. Teraz niestety te parametry wracają do stanu poprzedniego. Istnieje to co my nazywamy inflacją szkodową. Oznacza to, że średnia szkoda jest w tej chwili dużo droższa, niż poprzednio. Na razie rynek jest rentowny. Jednak jeśli ceny ubezpieczeń utrzymają się na dzisiejszym poziomie, a liczba wypadków nadal będzie rosnąć to po trzech latach rynek OC komunikacyjnego będzie od 3 do 4 mld złotych na minusie. To są olbrzymie kwoty w związku z tym ubezpieczyciele będą musieli podnieść swoje ceny. Natomiast jest to indywidualna decyzja każdego zakładu ubezpieczeń, dodał prezes Prądzyński.