Bez przeprowadzenia jakichkolwiek konsultacji społecznych czy jawnych uzgodnień międzyresortowych rząd przyjął projekt nowelizacji prawa o ruchu drogowym, która drastycznie zwiększa kary za naruszenie przepisów. Przed tą decyzją nawet nie upubliczniono treści dokumentu. Zamiast tego Ministerstwo Infrastruktury przedstawiło… slajdy.

Tymczasem zmiany dotyczą milionów kierowców i pozostałych użytkowników dróg. I wiele z nich jest dyskusyjne. O ile dziesięciokrotne podwyższenie maksymalnej kwoty, jaką można nałożyć w postępowaniu mandatowym (z 500 zł do 5 tys. zł), oraz sześciokrotne przy zbiegu wykroczeń (z 1 tys. zł do 6 tys. zł) można uznać za dopuszczalne ze względu na niską wartość początkową, to już podniesienie z 5 tys. zł do 30 tys. zł maksymalnej grzywny za wykroczenie drogowe, jaką może nałożyć sąd, budzi poważne wątpliwości.
– Obecna górna granica grzywny jest zbyt niska i należy ją podnieść, jednak 30 tys. zł to byłaby przesada. W sprawach karnych, np. o oszustwa, rzadko orzeka się grzywny w takiej wysokości, a co dopiero mówić o tych za wykroczenia drogowe, których większość jest błaha – zwraca uwagę wrocławski sędzia Piotr Mgłosiek.
Kolejnym dyskusyjnym rozwiązaniem jest proponowana kara grzywny w wysokości nie mniejszej niż 1,5 tys. zł w przypadku uszkodzenia mienia przez sprawcę wykroczenia lub spowodowania naruszenia ciała poszkodowanego lub rozstroju zdrowia, których leczenie trwa nie dłużej niż 7 dni. Już w tej chwili istnieje możliwość orzeczenia – co prawda na wniosek – obowiązku naprawienia szkody wobec pokrzywdzonego. Jaki pożytek będzie on miał z tego, że sprawca zapłaci minimum 1,5 tys. zł grzywny Skarbowi Państwa?
Część ekspertów stoi na stanowisku, że to nie sankcje o charakterze pieniężnym, ale punkty karne są najskuteczniejszym środkiem dyscyplinowania kierowców. Ministerstwo Infrastruktury proponuje również zaostrzenie przepisów w tym zakresie, w efekcie czego o wiele łatwiej będzie stracić prawo jazdy. Choć limit punktów się nie zmieni (24, a w przypadku młodych kierowców 20), to będą one się kasować nie po roku, lecz dopiero po dwóch latach.
Zgodnie z zapowiedziami zwiększone mają być kary za jazdę po użyciu alkoholu (mandat w wysokości m.in. 2,5 tys. zł), a w przypadku rowerzystów nie mniej 1 tys. zł (dziś jest to maksymalnie 500 zł).
Z kolei za przekraczanie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/h najniższy mandat będzie wynosił 1,5 tys. zł (niezależnie od tego, czy naruszenie zostało stwierdzone w obszarze zabudowanym czy też poza nim), a za drugie takie samo wykroczenie popełnione w okresie dwóch lat najniższa grzywna będzie dwa razy większa.
Oprócz tego zakłady ubezpieczeń, na potrzeby analizy ryzyka, będą mogły w bazie CEPiK sprawdzić informacje o popełnionych przez kierowcę wykroczeniach i liczbie otrzymanych przez niego punktów karnych. W ten sposób stawki polis będą uwzględniały styl jazdy danej osoby.
Zapowiedziano także usprawnienia dotyczące zasądzania obowiązku wypłaty renty przez sprawców śmiertelnych wypadków drogowych na rzecz rodziny ofiary. Bez analizy konkretnych rozwiązań trudno jednak przewidzieć, czy okażą się skuteczne, czy wręcz przeciwnie. Zwłaszcza że, jak mówi nam osoba, która widziała dokument, od strony legislacyjnej jest w nim co poprawiać i „różne dziury będą wychodzić”. – Widać presję, by na szybko wypchnąć projekt i uchwalić przepisy tak, by do wyborów ludzie zdążyli zapomnieć o drastycznych podwyżkach mandatów – mówi nam nasz informator.
Nowe regulacje mają wejść w życie już 1 grudnia br.
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów