Rok więzienia w zawieszeniu i 6 tys. zł grzywny – takiej kary zażądał we wtorek prokurator dla b. starosty myszkowskiego i b. posła Wojciecha P. Został on oskarżony o złożenie niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych.
Częstochowska prokuratura zarzuciła mu, że wbrew oświadczeniom i przepisom, jako starosta prowadził działalność gospodarczą – pracował jako lekarz. P. w śledztwie przyznał się do tego.
Proces w tej sprawie ruszył, a zarazem zakończył się we wtorek przed Sądem Rejonowym w Myszkowie (Śląskie). Wyrok zostanie ogłoszony 12 marca – powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
„W mowie końcowej prokurator wniósł o wymierzenie oskarżonemu kary łącznej 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania na okres próby 2 lat oraz 150 stawek grzywny po 40 zł” - poinformował prok. Ozimek.
Akt oskarżenia przeciwko P. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie przesłała do sądu jesienią ubiegłego roku.
Wojciech P. starostą myszkowskim został w lipcu 2011 r. i w związku z tym musiał złożyć oświadczenie majątkowe. Zgodnie z przepisami ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, starosta nie może prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek, a jeżeli przed dniem wyboru prowadził taką działalność, powinien jej zaprzestać w ciągu trzech miesięcy.
W lipcu 2011 roku P. złożył oświadczenie majątkowe, w którym napisał, że nie prowadzi działalności gospodarczej. Oświadczenia o takiej samej treści przedstawił także w kwietniu 2012 roku i kwietniu 2013 roku.
Według ustaleń śledztwa, Wojciech P. od 2001 roku prowadził praktykę lekarską w dziedzinie chorób wewnętrznych i badań lekarskich osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami. Natomiast od stycznia 2011 r. pracował na podstawie umów cywilnoprawnych jako lekarz geriatra w jednej z przychodni w Myszkowie.
Jak podała prokuratura, w latach 2011-2012 Wojciech P. wykonywał czynności w zakresie płatnych badań lekarskich osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami. Badania te były wykonywane w gabinecie przychodni w Myszkowie, w której pracował jako lekarz geriatra. „Nie były one ewidencjonowane, a dochód z nich nie był zgłoszony do opodatkowania” - poinformował rzecznik prokuratury.
Jak wynika ze śledztwa, dopiero w styczniu 2013 roku Wojciech P. podpisał z przychodnią aneks do umowy zlecenia, dotyczący prowadzenia w przychodni badań osób ubiegających się o prawo jazdy. W 2011 roku P. sporządził 5 orzeczeń lekarskich o braku przeciwwskazań zdrowotnych do kierowania pojazdami silnikowymi, a w 2012 roku - 49.
Prokurator przedstawił Wojciechowi P. zarzuty podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych, złożonych w latach 2011-2013, w których podał, że nie prowadził działalności gospodarczej. Przesłuchany w charakterze podejrzanego Wojciech P. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw.
Za złożenie fałszywego oświadczenia pod rygorem odpowiedzialności karnej P. grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat. W związku z nowelizacją Kodeksu karnego, od 15 kwietnia 2016 r. za takie przestępstwo grozi surowsza kara - od 6 miesięcy do 8 lat.
Wojciech P. startował w 2005 r. w wyborach do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. Nie uzyskał wówczas mandatu. Posłem został w grudniu 2006 r. - zastąpił Edwarda Maniurę, który został wybrany na burmistrza Lublińca.
W 2007 r. nazwisko P. pojawiło się w kontekście ujawnionych przez CBA nagrań rozmów b. posłanki PO Beaty Sawickiej, w sprawie ustawienia przetargu na zakup działki na Helu. Media podały, że jednym z rozmówców Sawickiej był P. Sam polityk przyznał wtedy, że Sawicka oczekiwała od niego "znajomości, których nie miał". "Były jakieś rozmowy (o inwestycji na Helu), ale ja potraktowałem je jako science fiction" - mówił wówczas.
Po ujawnieniu sprawy, P. został usunięty z PO. Ówczesny szef Platformy Donald Tusk mówił, że jego „reakcja na wynurzenia pani Sawickiej nie była zadowalająca". Tusk dodał, że poseł powinien był poinformować o tych rozmowach prokuraturę i władze partii.
W 2013 r. Sawicka oraz burmistrz Helu zostali prawomocnie uniewinnieni od zarzutów korupcji przez warszawski sąd apelacyjny (sąd I instancji uznał ich wcześniej za winnych). Sąd odwoławczy potwierdził, że ówczesna posłanka zażądała i przyjęła 100 tys. zł korzyści majątkowej od udających biznesmenów agentów CBA. Zarazem sędzia dodał, że poniosłaby ona odpowiedzialność karną, gdyby nie stwierdzona przez sąd nielegalność działań CBA.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka