Firmy prowadzące serwisy społecznościowe nie mają obowiązku filtrowania treści - byłoby to sprzeczne z Kartą Praw Podstawowych UE.
Podczas dyskusji nad kontrowersyjną umową ACTA pojawiły się obawy, że może ona prowadzić do filtrowania treści umieszczanych czy pobieranych z internetu. Z wczorajszego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE jasno wynika, że byłoby to sprzeczne z Kartą Praw Podstawowych UE.

Prawo do informacji

Sprawa dotyczy belgijskiej organizacji zarządzającej prawami autorskimi twórców SABAM. Od lat próbuje ona zmusić firmy z branży internetowej, aby wprowadziły mechanizm monitorowania treści umieszczanych przez użytkowników. W 2009 r. wystąpiła do belgijskiego sądu, aby zobowiązał do tego spółkę Netlog prowadzącą popularny serwis społecznościowy, na którym profile posiada kilkadziesiąt milionów osób. Argumentowała, że użytkownicy często zamieszczają tam muzykę i filmy z repertuaru chronionego przez SABAM.
Sąd zdecydował się zadać pytanie prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości UE. Ten zaś we wczorajszym orzeczeniu uznał, że zobowiązanie Netlog do wprowadzenia ogólnego systemu filtrowania naruszałoby prawo obywateli do ochrony danych osobowych i przekazywania informacji.
Trybunał zwrócił uwagę, że wprowadzenie systemu żądanego przez SABAM w praktyce wymagałoby aktywnej obserwacji plików umieszczanych przez użytkowników, a w konsekwencji nadzór nad przechowywanymi informacjami. To zaś jest zakazane przez dyrektywę o handlu elektronicznym (2000/31/WE). Co więcej, nawet najdoskonalszy system nie gwarantowałby, że nie zostaną zablokowane pliki, które nie naruszają praw autorskich.
Skład orzekający zwrócił też uwagę na uciążliwości dla firmy prowadzącej serwis, z jakimi wiązałoby się wprowadzenie systemu filtrowania. Oznaczałoby ono spore koszty, a sam system musiałby być złożony. To zaś byłoby sprzeczne z dyrektywą w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej (2004/48/WE), zgodnie z którą środki służące zapewnieniu poszanowania dla tych praw nie mogą być nadmiernie skomplikowane czy kosztowne.

Zagrożenia nie ma

To już drugi wyrok, w którym Trybunał uznał filtrowanie sieci za niedopuszczalne. Pierwszy zapadł 24 listopada 2011 r. (C-70/10) i również dotyczył żądań wysuwanych przez SABAM, z tym że wobec dostawcy internetu, a nie firmy prowadzącej serwis. Czy wyroki te mogą mieć jakiś wpływ na ocenę ACTA?
– Uważam, że nie, gdyż porozumienie to w żaden sposób nie przewiduje filtrowania danych umieszczanych, czy też pobieranych przez użytkowników internetu. Filtrowanie treści jest czymś zupełnie odrębnym niż przekazywanie danych o osobach naruszających prawa autorskie w sieci – uważa dr Xawery Konarski, adwokat z kancelarii Traple, Konarski, Podrecki i Wspólnicy. Zastrzega, że w pierwotnej wersji porozumienie zakładało filtrowanie sieci, ale w trakcie prac przepis ten usunięto.

Karta praw

Obawy co do skutków, jakie niesie ze sobą ACTA, ma natomiast branża telekomunikacyjna. Zdaniem European Telecommunications Network Operators Association postanowienia porozumienia mogą w konsekwencji prowadzić do narzucenia operatorom konieczności wprowadzenia rozwiązań filtrowania treści.
Także Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji w memorandum na temat ACTA zwracała uwagę, że porozumienie nie wyłącza odpowiedzialności dostawców internetowych za treści umieszczane w sieci, ani nie wyklucza obowiązku monitoringu danych.
Orzecznictwo Trybunału pozwala rozwiać wątpliwości. Nawet, gdyby ktoś interpretował ACTA w sposób narzucający obowiązek filtrowania sieci pod kątem pirackich plików, to i tak nie można by go wprowadzić w żadnym z krajów, które podpisały Kartę Praw Podstawowych UE.