Wynagrodzenie syndyków w przedsiębiorstwie państwowym może się różnić od wynagrodzenia syndyków w firmie prywatnej – orzekł wczoraj Trybunał Konstytucyjny.
Spór powstał na tle ustawy kominowej, która ograniczyła zarobki syndyków i zrównała ich status z kierownikami przedsiębiorstw państwowych. W 2002 roku upadła spółka Beton Stal, a sąd przyznał wynagrodzenie syndykowi według starych zasad, czyli rozporządzenia prezydenta z 1934 roku – Prawo upadłościowe. Nie może ono przekroczyć 5 proc. masy upadłości. Po zaskarżeniu postanowienia przez Skarb Państwa sąd ustalił wynagrodzenie syndyka według ustawy kominowej – 1 mln 973 tys. zł. Według tej ustawy miesięczne wynagrodzenie nie mogło przekroczyć sześciokrotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze publicznym.
– Syndycy muszą być traktowani równo, niezależnie od tego, kto jest właścicielem masy upadłościowej – twierdził przed Trybunałem przedstawiciel skarżącego, adwokat Adam Tomczyński.
– Wynagrodzenie powinno zależeć od wkładu pracy syndyka – dodał.
Podobnego zdania byli prokurator generalny i rzecznik praw obywatelskich, którzy wnosili o uznanie za niekonstytucyjne przepisów ustawy z 3 marca 2003 r. o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi (art. 2 pkt 6, art. 5 ust. 1, art. 8 pkt 7).
Trybunał jednak nie podzielił ich zdania.
– Szczególny status sektora publicznego w działalności gospodarczej nie wyklucza możliwości nałożenia przez ustawodawcę wyjątkowych warunków lub ograniczeń – stwierdził Andrzej Rzepliński, sędzia sprawozdawca. Trybunał podkreślił, że brak określenia w prawie upadłościowym z 1934 roku sposobu prowadzenia upadłego przedsiębiorstwa państwowego przez syndyka pozwala, przyjąć, że powinien on postępować tak samo jak osoby kierujące zakładami w publicznym sektorze.
Obecnie po zmianie przepisów syndyk może zarobić nie więcej niż 3 proc. masy upadłości.
Sędzia Mirosław Wyrzykowski zgłosił zdanie odrębne.
Sygn. akt SK 15/08