Minister sprawiedliwości może sprawować nadzór administracyjny nad sądami powszechnymi. Sędziowie oddelegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości nie powinni w tym czasie orzekać. Brak czasowego ograniczenia kierowania sądem przez wiceprezesa wyznaczonego przez ministra narusza konstytucję.
ORZECZENIE
Nadzór administracyjny nad sądami sprawowany przez ministra sprawiedliwości nie wkracza w działalność orzeczniczą sądów i jest potrzebny dla zachowania równowagi między władzą sądowniczą a wykonawczą - stwierdził wczoraj Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, który na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa badał przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych. Sędziowie TK uznali również, że sędziowie oddelegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości powinni utracić na ten czas możliwość orzekania. Ponadto TK przyjął, że czas sprawowania funkcji prezesa sądu przez wiceprezesa wyznaczonego przez ministra sprawiedliwości powinien zostać wyraźnie określony.

Nadzór administracyjny potrzebny

Krajowa Rada Sądownictwa zakwestionowała przepis prawa o ustroju sądów powszechnych stanowiący o sprawowaniu przez ministra nadzoru administracyjnego nad sądami powszechnymi.
- Ułomnością tego przepisu jest jego niedookreśloność. Nie wiadomo, jaki jest zakres tego nadzoru. Praktyka sprawowania nadzoru pokazuje, że jego zakres zależy od osobistych predyspozycji osoby, która sprawuję funkcję ministra sprawiedliwości - mówił podczas rozprawy Stanisław Dąbrowski, przewodniczący KRS.
Z tym stwierdzeniem nie zgodził się przedstawiciel prokuratora generalnego.
- Pojęcie zwierzchniego nadzoru jest jasne i wynika z dalszych przepisów prawa o ustroju sądów powszechnych oraz doktryny. Nadzorowi podlega wszelka działalność administracyjna sądów, niezwiązana z działalnością judykacyjną - tłumaczył prokurator Andrzej Pogorzelski.
Ten pogląd podzielił Trybunał, który stwierdził, że w obecnym stanie prawnym zakres nadzoru nie wkracza w sferę sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez sądy.
- Nadzór administracyjny nie jest tożsamy z nadzorem judykacyjnym, który sprawowany jest w drodze instancyjnej przez sądy wyższe. Sądy wykonują też inne zadania niż orzekanie - mówił Mirosław Granat, sędzia sprawozdawca.
Przypomniał, że zadania te mają charakter administracyjny i to one podlegają nadzorowi ministra. Ponadto sędziowie TK stwierdzili, że zakwestionowany przepis nie narusza konstytucyjnej zasady trójpodziału władz.
- Ta zasada stanowi, że władza sądownicza jest wyizolowana od innych władz, ale w sferze orzecznictwa. Mamy jednak zasadę równoważenia się władz, na której opiera się nasz ustrój państwowy. I nadzór administracyjny ministra pełni pozytywną rolę przy jej realizowaniu - tłumaczył Mirosław Granat.

Bezterminowe kierowanie sądem

Krajowa Rada Sądownictwa zakwestionowała także przepis, który zezwalał ministrowi sprawiedliwości nie powoływać prezesa sądu, lecz jedynie powierzać określonemu kandydatowi pełnienie tej funkcji.
- Ten przepis umożliwia ministrowi powierzanie pełnienia tej funkcji nie tylko jednemu z wiceprezesów sądu, w którym nie powołano prezesa, ale nawet sędziemu innego sądu. To prawo przedstawiciela władzy wykonawczej godzi w niezależność sądów. Trzeba pamiętać, że prezes jest bardzo ważnym organem sądu - uzasadniał wniosek Stanisław Dąbrowski, przewodniczący KRS.
Podobnego zdania był przedstawiciel prokuratora generalnego.



- Przepis ten należy uchylić - wnioskował prokurator Andrzej Pogorzelski. Podkreślał, że od czasu wprowadzenia tego uprawnienia do prawa o ustroju sądów powszechnych minister skorzystał z niego jedynie pięć razy.
Trybunał częściowo podzielił te stanowiska. Uznał bowiem, że w przepisie brakuje czasowego określenia ram sprawowania funkcji prezesa przez wiceprezesa, który został wyznaczony do kierowania sądem przez ministra sprawiedliwości.
- Taka konstrukcja pozwala obejść regulacje prawne, które gwarantują środowisku sędziowskiemu udział w wyborze prezesa sądu - mówił Mirosław Granat.
Dlatego też TK uznał, że ramy czasowe kierowania sądem przez wiceprezesa, którego na to stanowisko wyznaczył minister, powinny być jasno określone.

Sędziowie delegowani nie mogą orzekać

Trybunał zajął się także problemem sędziów oddelegowanych do pełnienia czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości i uznał, że przepis ten narusza konstytucyjną zasadę trójpodziału władz oraz godzi w niezawisłość sędziów.
- Delegowanie sędziów do resortu, ze względu na dużą skalę zjawiska, może osłabiać sądy. Ponadto sędzia oddelegowany jest hierarchicznie podporządkowany zarówno ministrowi, jak i szefowi danego departamentu, w którym pełni czynności - uzasadniał Mirosław Granat.
Z tego powodu TK uznał, że łączenie delegowania z orzekaniem jest niedopuszczalne. Wielu sędziów oddelegowanych do resortu otrzymało bowiem zgodę na dalsze wydawanie wyroków w sądach macierzystych.
- Sędziowie na czas delegacji powinni tracić możliwość orzekania albo otrzymywać na ten czas urlop z wykonywania czynność orzeczniczych - tłumaczył Mirosław Granat.
Trybunał uznał za niezgodne z konstytucją także przepisy, które pozwalały oddelegować sędziego bez jego zgody do orzekania w innym sądzie lub do wykonywania czynności administracyjnych w resorcie sprawiedliwości.
PRAWO O USTROJU SĄDÓW POWSZECHNYCH
Trybunał orzekł, że niekonstytucyjne są przepisy, które pozwalają ministrowi sprawiedliwości na:
• bezterminowe powierzanie obowiązków kierowania sądem wiceprezesowi,
• delegowanie sędziego do wykonywania czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości,
• delegowanie sędziego bez jego zgody do orzekania w innym sądzie niż sąd, w którym ma swoje miejsce służbowe, oraz do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Trybunał orzekł, że konstytucyjne są przepisy, które pozwalają ministrowi sprawiedliwości na:
• zwracanie sędziom uwagi w razie stwierdzenia uchybień w zakresie postępowania sądowego,
• wyznaczanie lub znoszenie stanowiska sędziowskiego, w sytuacji gdy zostanie ono zwolnione,
• uchylanie niezgodnych z prawem sądowych zarządzeń administracyjnych.