Po zgodę na dostęp do informacji publicznych ludzie coraz częściej muszą się udawać do sądu. Urzędnicy z rosnącą zuchwałością odmawiają im wglądu do prostych, zwyczajnych informacji, tylko dlatego że w urzędach „nie ma takiej praktyki”. W ciągu ostatnich czterech lat liczba tego rodzaju spraw wzrosła w sądach czterokrotnie.

Dla przejrzystości naszego życia publicznego są to liczby naprawdę niepokojące. Wczoraj sąd administracyjny w kolejnej sprawie przełamał urzędnicze widzimisię i udzielił pomocy dociekliwemu obywatelowi oraz Fundacji e-Państwo, którym Kancelaria Prezydenta RP odmówiła wglądu do ekspertyz prawnych w sprawie reformy systemu emerytalnego. Wyrok sądu jest jasny i klarowny i Kancelaria Prezydenta nie ma co liczyć na zmianę linii orzeczniczej. Ekspertyzy i opinie prawne są informacją publiczną i jawna jest nie tylko ich treść, lecz także nazwiska autorów i honoraria, które pobrali za swoje opracowania. Tę lekcję prawa urzędnicy powinni zapamiętać na długo. Prawo do informacji publicznej muszą otaczać procedury przejrzyste, a nie tajemne.

Jakież to informacje chcą ukrywać urzędnicy przed obywatelami w czasach, kiedy igłę w stogu siana można dojrzeć z kosmosu? Nie tak dawno premier chciał ukryć szczegóły powołania tarczy korupcyjnej. Ale nie udało się. Urzędnicy premiera, tak jak wczoraj urzędnicy głowy państwa, przegrali w warszawskim sądzie z prostymi argumentami zwykłych ludzi. Jawność życia publicznego została obroniona. Są jeszcze prawdziwi sędziowie w stolicy.