Kancelarie prawnicze przypuściły dyskretny szturm na Google. Mnożą się w tej popularnej wyszukiwarce internetowej, jak grzyby po deszczu, licząc, że przy pomocy e-marketingu uda im się pozyskać z sieci dodatkowych klientów.

Zjawisko nie jest całkiem nowe ale z dnia na dzień, w miarę, jak zatacza coraz szersze kręgi, staje się ono coraz bardziej wstydliwe. Żaden adwokat nie przyzna się przecież oficjalnie, że chciałby najnormalniej w świcie reklamować się w Internecie. A wszystko za sprawą zakazu reklamy, który rządzi niepodzielnie w kodeksie zasad etycznych tej korporacji. Ale pokusa jest duża, do tego stopnia, że w sieci zaczęły się już nawet pojawiać się formularze gotowych do podpisania imiennych pełnomocnictw. Coraz częściej kancelarie prawne zaczynają też korzystać z sytemu Google Ad Words. Ale w tym przypadku informacje o usługach prawniczych wyskakują na monitorze buszującego w sieci automatycznie, bez jego udziału i bez jego woli. A to zdecydowanie bardziej przypomina już reklamę, zresztą przez Google reklamą jest nazywane.

Kancelarie prawnicze zdają sobie doskonale sprawę, że ich klienci są w Internecie, i że będzie ich tam coraz więcej. A zatem na tym kierunku starają się koncentrować swoje marketingowe wysiłki. I nie ma co się na te praktyki obrażać. Problem w tym, by to sięganie po Internet nie okazało się sięganiem po komercję, sięganiem po reklamę w potocznym tego słowa znaczeniu. Oto czego obawiają się najbardziej strażnicy zawodowej godności. Kilka lat temu samorząd adwokacki poluzował nieco ciasny gorset zakazów ale i tak, wciąż pozostało ich sporo. Nie można na przykład pochwalić się informacjami o wygranych procesach a także zamieszczać informacji zawierających oceny świadczonych usług. Adwokat nie może rozbudzać oczekiwań co do przyszłych wyników swej pracy, a także proponować oferty swoich usług potencjalnym klientom, którzy nie wyraziły takiego życzenia. Zakazane są rzecz jasna wszelkie informacje wprowadzające w błąd oraz takie, które ukierunkowane są na udzielanie adwokatowi konkretnego zlecenia.

Całkiem niedawno, Komisja Etyki Naczelnej Rady Adwokackiej przyjęła stanowisko w sprawie pozycjonowania informacji o kancelariach adwokackich w wyszukiwarkach internetowych. Wynika z niego, że adwokat może informować o świadczonej pomocy prawnej w sposób zgodny z Kodeksem Etyki Adwokackiej, poprzez umieszczanie informacji na stronach internetowych oraz zamieszczanie danych o tej stronie w katalogach i wyszukiwarkach. Niestety tak lakoniczna odpowiedź ze strony samorządu adwokackiego nie rozwiała podstawowych wątpliwości i rozminęła się z oczekiwaniami członków palestry. Prawnicy wykonujący zawód adwokata czy radcy pranego mają w praktyce kłopot z pozycjonowaniem swoich stron w Internecie. Oczekują, że ich kodeksy etyczne udzielą im bardziej precyzyjnych podpowiedzi, by mogli bez obaw i bez narażenia się na ostracyzm ze strony środowiska, wytyczać granicę między dozwolonym informowaniem a niedozwolonym reklamowaniem.
Tworzony właśnie nowy kodeks etyczny adwokatów stwarza do tego wyborną okazję. Czas na poluzowanie – bis z cała pewnością nadchodzi. Jego autorzy, tworząc nowe zasady marketingu prawniczego, nie powinni być jednak paraliżowani przykładami napływającymi z rynku amerykańskiego. Tam w niektórych stanach wysyłanych jest przez prawników do wyselekcjonowanych klientów po 700 tys. listów rocznie, z ofertą do skorzystania z ich usług. Gdzie na minutowym klipie pojawia się adwokat na tle makabrycznego karambolu drogowego i mówi tak: Dzwoń do mnie, ja jestem młot na sprawców takich nieszczęśliwych wypadków.

Bardziej, jak sądzę, pouczające są pod tym względem przykłady europejskie. W Holandii na przykład, gdzie adwokaci mogą reklamować się i w telewizji i w radio, zniesienie zakazów reklamowych nie spowodowało żadnego trzęsienia ziemi. Zwyciężył zdrowy rozsądek: nachalna reklama, reklama obok pasty, mydła i powidła, może przynieść efekty odwrotne do zamierzonych. Zresztą po szukać tak daleko. Nasi radcowie prawni też dopuścili w swoim kodeksie etycznym reklamę ale i tutaj świat zawodowej godności się nie zawalił. I tutaj zdrowy rozsądek okazał się górą. Radcy prawnego na bilbordzie w każdym razie jeszcze nie widziałem. Ani w Polsce ani w Holandii.