Na potencjał Polski składają się proste, ale ważne rozwiązania, takie jak to o oświadczeniach.
Gdy prezydent jednego z największych krajów w Europie urządza happening z podpisania ustawy, bo składa podpis w urzędzie skarbowym zamiast w pałacu, to musi być sygnał, że dzieje się coś ważnego. Przecież w przypadku znacznie bardziej fundamentalnych aktów prawnych, jak choćby przy ustawie o OFE, która uzależnia nasze emerytury od stanu budżetu za 30 – 40 lat, nie wychodził poza mury swojej siedziby. W istocie w środę stało się coś istotnego. Bronisław Komorowski podpisał ustawę, która może być początkiem zmian w sposobie funkcjonowania relacji między państwem a obywatelem. Urząd nie będzie już żądał wielu dokumentów, bo zastąpią je oświadczenia. Oznacza to, że obywatel przestaje być traktowany jak oszust, który dostarczając sterty dokumentów, musi udowodnić, że jest uczciwy. Wie, co robi, składając na przykład oświadczenie o braku zaległości podatkowych. Jeśli oszukuje, ryzykuje karę.
Choć wydaje się to oczywiste, to jednak zmiana jest historyczna. W relacjach z państwem pojawia się słowo nieobecne przez kilkadziesiąt lat: zaufanie.
To właśnie ono ułatwia życie ludziom w większości krajów rozwiniętych. Weźmy taką Szwajcarię. Większość spraw urzędowych załatwia się tam przez telefon i internet. Obywatel nie musi brać dnia wolnego na załatwianie spraw urzędowych jak Polak. Nie jest też narażony na żądanie łapówki. Bo jak ją wziąć przez internet?
To oczywiście działa w dwie strony. Gdy źle posegreguje śmieci, będzie musiał dodatkowo zapłacić (jeśli robi to dobrze, za wywóz nieczystości płaci bardzo mało). System sprawdzania jest prosty – każdy worek ma wizytówkę.
Właśnie takie relacje świadczą o jakości życia obywateli. Jeśli państwo nie zawraca im głowy bezsensowną papierologią – aby odebrać budynek, trzeba dostarczyć urzędowi projekt budowlany czy zezwolenie na budowę, które urząd ma już w swoich archiwach – obywatele mają więcej czasu na myślenie. A ono jest domeną ludzi wolnych. Tylko tacy obywatele są w stanie sprostać wyzwaniom nowoczesności.
Dlatego po pierwszym kroku życzylibyśmy sobie kolejnych. Do czego państwu potrzebny jest regon? Może go po prostu zlikwidować? Może razem z nim w ogóle ograniczyć sprawozdawczość w firmach. Zamiast księgowych, które każdego dnia przedzierają się przez gąszcz przepisów, w firmach pojawiliby się konstruktorzy. To dzięki nim zamiast montowni w Polsce powstawałyby firmy konkurujące ze światowymi gigantami.
Ale wielkość zaczyna się od ułatwień w życiu codziennym.