Ekspansja urzędniczej kontroli w wykonywanie działalności gospodarczej ma swoje nieprzekraczalne granice. Tą granicą jest swoboda działalności gospodarczej. Przystanki, parkingi, mosty, drogi można budować za pieniądze prywatne. W UE zrozumiano to już dawno. Nikt tam nie wnika, czy wiadukt po którym się jedzie, wybudowało państwo, gmina czy firma prywatna.
Ważne, że można przejechać na drugą stronę. Prosta prawda dociera niestety powoli. Samorządy, kiedy zorientowały się, że ich kasy świecą pustkami, coraz częściej zaczęły wyciągać ręce w kierunku sektora prywatnego. Barierą znów okazało się prawo. Rygorystyczne procedury zniechęcają firmy do inwestycji publiczno-prywatnych. A same dobre chęci gmin tutaj nie wystarczą. Dziś piszemy o absurdach prawnych, z którymi walczą przedsiębiorstwa budowlane. Tym razem drogę do konkurencji na rynku blokują przepisy koncesyjne i o partnerstwie publiczno-prywatnym. Zamiast skupiać się na solidnym przygotowaniu oferty, przedsiębiorcy muszą szukać kruczków prawnych, by omijać zapory z paragrafów. A mniej zdeterminowani po prostu rezygnują ze składania ofert.