Przekształcanie lokali spółdzielczych we własność nie miało od samego początku szczęścia do paragrafów. Najpierw o symboliczną złotówkę posprzeczali się posłowie. Potem dwa razy w sprawie ustawy musiał interweniować Trybunał Konstytucyjny.
I oto teraz, kiedy wydawało się, że spółdzielcy mają już upragnione tytuły własności w garści, okazało się, że tysiące aktów notarialnych może być nieważnych. Beztroska rejentów zdemolowała spokój właścicielom mieszkań. Wystarczyła jedna chwila nieuwagi, jedno drobne przeoczenie w podpisie, i dla każdego spółdzielcy stało się jasne, że bez ważnego aktu notarialnego nikt nie może być panem we własnym domu. Akty notarialne, które miały być ostoją pewności i bezpieczeństwa obrotu nieruchomościami, w przypadku spółdzielczych przekształceń stały się największym zagrożeniem dla tego bezpieczeństwa. Ale roztargnieni notariusze utopili nie tylko przekształcenia własnościowe, utopili także reputację rejentalnej pieczęci. Notariusz, który dzisiaj nie jest w stanie przypilnować podpisów pod oświadczeniami woli stron, powinien raczej spisywać bajki, a nie akty notarialne.