Rząd, nie zważając na opinie krytyków Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, realizuje swój własny pomysł na kształcenie sędziów i prokuratorów. Praktycznie oznacza to wprowadzenie w życie instytucji sędziego z... przymusu.
Ukończenie krajowej szkoły stanie się równoznaczne z zakazem pracy w kancelariach adwokackich, urzędach i prywatnych firmach. Wszystko dlatego, że aplikanci mają otrzymywać stypendium, które będą musieli zwrócić w przypadku rezygnacji z kariery sędziowskiej czy prokuratorskiej. Będzie to swego rodzaju cyrograf o wartości ok. 150 tys. zł gwarantujący lata współpracy z wymiarem sprawiedliwości. Takie związanie z pracą sędziego czy prokuratora nie jest komfortowe i dla sądów, i dla młodych ludzi. Może w nim zabraknąć miejsca na sędziowską niezawisłość.