To w głębokim średniowieczu decyzja suwerena była prawem, gdyż nie istniały żadne instrumenty ograniczające władcę w zakresie prawodawczych kompetencji. Nie było wówczas ani potrzeby, ani możliwości badania konstytucyjności prawa. Konstytucji nie było, zamiast niej była nieograniczona wola suwerena.
By uniknąć niepotrzebnych nieporozumień – suwerenem jest ten, kto decyduje o kształcie prawa i o jego uchwaleniu. Nie chodzi tutaj jedynie o semantykę, lecz o adekwatny opis rzeczywistości. O trafności zabiegów semantycznych przesuwających termin „suweren” z wyborców na politycznych decydentów świadczy stopień szacunku dla społeczeństwa w procesie legislacyjnym. Na jednej szali mamy szwajcarski system referendalny i brytyjski niepisany system konstytucyjny, oparty na wieloletniej praktyce konstytucyjnej i pełnym poszanowaniu konstytucyjnych zasad, na drugiej spoczywa system oparty na upartyjnieniu decyzji, braku konsultacji społecznych i nocnych głosowaniach. W którym miejscu jesteśmy? Gdzie jest suweren naszego kraju? Niech każdy sam odpowie na to pytanie.
Polski „suweren” nie chciał pozostawać pod jakąkolwiek kontrolą. Gorset kontroli konstytucyjnej ograniczał zbyt mocno, by chciał go dalej nosić. Trzeba było zatem uchwalić aż kilka ustaw „naprawczych” po to, by wyeliminować Trybunał Konstytucyjny gwarantujący przestrzeganie reguł konstytucyjnych. Przeszkadzał, więc należało go zdeptać. Złamać konstytucyjny obowiązek publikacji orzeczeń, ograniczyć kompetencje trybunału, powołać niemożliwe do skomponowania składy sędziowskie, maksymalnie utrudnić orzekanie, wprowadzić „odpowiednich” sędziów, „nieodpowiednich” zaś skłonić do odejścia, oferując im wcześniejszy stan spoczynku w zamian za porzucenie obowiązków. Ostatnim aktem jest ustawowa nominacja tymczasowego prezesa TK. To, że zdemolowano najwyższy organ władzy sądowniczej, powołany wprost przepisami Konstytucji RP, dla kreatorów tego procesu nie stanowi problemu.
Spoglądając okiem wyobraźni w przyszłość, można założyć, że nowo skompletowany skład TK dokona wyboru nowego prezesa pustego trybunału. Ilu sędziów zostanie? Ilu odejdzie na wcześniejszą emeryturę? Zobaczymy. Nie ma to jednak większego znaczenia, zważywszy, że trybunał jest już dzisiaj instytucją martwą. Czy warto dziś marnować kompetencje znakomitych prawników, wybierając ich jako sędziów fasadowego trybunału? Po co kwiatek do kożucha? Realnej kontroli konstytucyjnej i tak już nie będzie.