Wszystko wskazuje na to, że działania PiS będą skuteczne i na czele Trybunału Konstytucyjnego stanie sędzia wybrany głosami posłów tej partii.
Po co nam Trybunał Konstytucyjny / Dziennik Gazeta Prawna
Marek Zubik, Piotr Tuleja oraz Stanisław Rymar – to kandydaci na nowego prezesa Trybunału Konstytucyjnego wybrani wczoraj przez zgromadzenie ogólne sędziów TK. Wybrani, co należy podkreślić, mimo braku wymaganego przez prawo kworum. W zgromadzeniu nie wzięło bowiem udziału trzech sędziów, którzy do trybunału weszli dzięki głosom PiS. Już dziś można więc zaryzykować tezę, że prezydent odmówi powołania na szefa TK któregoś z wyłonionych wczoraj kandydatów.
Bez kworum
Sprawa jest pilna, gdyż kadencja Andrzeja Rzeplińskiego jako sędziego TK kończy się już 19 grudnia. A zgodnie z art. 16 ust. 3 ustawy o trybunale (Dz.U. z 2016 r. poz. 1157) między 30. a 15. dniem przed upływem kadencji urzędującego prezesa trzeba zwołać zgromadzenie ogólne w sprawie następcy. I właśnie ten przepis stał się wczoraj podstawą dla przeprowadzenia wyboru kandydatów, mimo że w zgromadzeniu wzięło udział jedynie dziewięciu, a nie jak wymaga tego ustawa o TK – 10 sędziów. „Sędziowie TK obecni na Zgromadzeniu Ogólnym zgodnie uznali, że uwzględniając konstytucyjny i ustawowy obowiązek Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego do przedstawienia Prezydentowi Rzeczpospolitej kandydatów na Prezesa Trybunału konstytucyjnego w ustawowym terminie (...) oraz biorąc pod uwagę fakt, że nieobecność trojga sędziów TK uniemożliwiałaby zrealizowanie w ustawowym terminie konstytucyjnego obowiązku, kontynuowanie obrad (...) było – ich zdaniem – konieczne i uzasadnione” – czytamy w protokole z wczorajszych obrad.
Ta decyzja wywołała sporo kontrowersji. Profesor Kamil Zaradkiewicz niemal natychmiast napisał na Twitterze, że w ten sposób sędziowie biorący udział we wczorajszych wyborach złamali prawo.
Piłeczka po stronie prezydenta
Można przypuszczać, że tak samo oceni decyzję zgromadzenia prezydent. I nie powoła na prezesa TK żadnej ze wskazanych osób. A Sejm już niedługo uchwali przepisy, które spowodują, że w takiej sytuacji stery w trybunale przejmie sędzia wybrany głosami PiS.
Wczoraj Sejm uchwalił już ustawę, która stanowi, że wybory prezesa TK miałyby się odbyć już po odejściu z trybunału prof. Rzeplińskiego. Ponadto jest w niej mowa o tym, że w zgromadzeniu biorą udział sędziowie, którzy złożyli ślubowanie wobec prezydenta. W ten sposób wymusza ona dopuszczenie do udziału w zgromadzeniu trzech sędziów wybranych nadprogramowo przez PiS. Chodzi tutaj o Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha. Co więcej, zgodnie z ustawą, od dnia powstania wakatu na stanowisku prezesa trybunału do czasu powołania jego następcy pracami TK będzie kierował sędzia „posiadający najdłuższy, liczony łącznie, staż pracy: jako sędzia w TK; jako aplikant, asesor, sędzia w sądzie powszechnym; w administracji państwowej szczebla centralnego”. Z powyższego wynika więc, że w tym czasie rządzić będzie Julia Przyłębska, sędzia wybrana głosami PiS. Teraz ustawa trafi do Senatu.
Jednak nie ta ustawa będzie mieć w obecnej sytuacji kluczowe znaczenie. Najważniejszy bowiem jest teraz projekt mówiący o tym, kiedy wejdzie w życie ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK. Generalnie ma do tego dojść w ciągu 14 dni od ogłoszenia ustawy wprowadzającej. Z małym wyjątkiem – przepisy dotyczące sposobu wyłaniania kandydatów na prezesa TK mają zacząć obowiązywać już dzień po publikacji. Najważniejszym skutkiem będzie to, że wczorajsza decyzja zgromadzenia ogólnego sędziów TK utraci moc prawną jako podjęta niezgodnie z lipcową ustawą o TK.
W takim przypadku prezydent powierzy tymczasowe sprawowanie funkcji prezesa TK sędziemu o najdłuższym stażu pracy w sądownictwie powszechnym lub w administracji państwowej szczebla państwowego na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa. I znów chodzi o Julię Przyłębską. Dzięki temu PiS będzie mieć gwarancję, że w kolejnym zgromadzeniu ogólnym wezmą już udział wszyscy sędziowie wybrani przez tę partię.