Gdyby miało dojść do połączenia samorządu radcowskiego z adwokackim, one same powinny o tym zdecydować. To temat do dyskusji - mówi r.pr. Maciej Bobrowicz, nowy prezes KRRP.
Po kadencji przerwy ponownie obejmuje pan fotel szefa radców. Jest dużo do zrobienia?
Myślę, że jest. Program, jaki przedstawiłem na zjeździe, był dość obszerny. Sądzę, że przez cztery lata uda się go zrealizować. Zakładam też, że w najbliższym czasie pojawią się nowe wyzwania.
Co będzie pana priorytetem?
Bez względu na wszystko najważniejszą rzeczą jest obrona niezależności zawodu. Musimy pamiętać, że bez względu na to, jakie mamy poglądy, jakie funkcje sprawujemy, jest to – wraz z tajemnicą zawodową – fundament naszej profesji.
Czy są powody do zmartwień? Pojawiły się zakusy ograniczenia państwa niezależności?
Na razie nie, ale nikt nie dał nam – i żadna władza nie da – pewności, że do prób ograniczenia niezależności nie dojdzie.
W swym programie mówi pan o potrzebie utrzymania odrębności zawodu radcy prawnego. Mam rozumieć, że to deklaracja, iż nie będzie pan dążyć do połączenia z adwokaturą?
Powiedziałem, że gdyby miało dojść do połączenia samorządu radcowskiego z adwokackim, one same powinny o tym zdecydować.
A pan jest zwolennikiem takiego połączenia?
To temat do wyłącznej dyskusji między dwoma samorządami. Na razie się ona nie toczy.
Z roku na rok prawników jest coraz więcej, a pracy proporcjonalnie nie przybywa. Widzi pan jakieś nowe pola do zagospodarowania przez radców?
Uważam, że szansą na zwiększenie konkurencji na rynku są ubezpieczenia w formule after the event. Polacy działają reaktywnie. Nie kupują ubezpieczenia autocasco wyobrażając sobie, że będą mieć szczęście i nic złego na drodze się im nie przytrafi. Podobnie jest w przypadku spraw związanych z egzekwowaniem prawa. Działają dopiero wtedy, gdy pojawi się zagrożenie. To stanowić może naszą szansę. Ubezpieczenie obsługi prawnej after the event pozwoli klientowi, którego nie stać na wszczęcie i prowadzenie procesu, wykupić polisę u ubezpieczyciela, ten zaś będzie opłacać koszty sądowe i pracę prawnika. Taki model funkcjonuje w Wielkiej Brytanii. Nieoficjalnie pytałem już ubezpieczycieli, czy byliby zainteresowani wprowadzaniem takich ubezpieczeń w Polsce. Mam pozytywne sygnały.
W programie mowa była też o wzmocnieniu kompetencji miękkich u radców.
To zaniedbana, zapomniana i niedoceniana kompetencja u prawników – zarówno na studiach, jak i podczas aplikacji. Obecnie nacisk kładziony jest na umiejętności twarde, tzn. wiedzę. Ta tymczasem nie decyduje już o sukcesie prawnika. Jeśli nie potrafi wzbudzić zaufania w kliencie, jeśli nie potrafi zbudować relacji, jeśli nie potrafi wynegocjować swojego wynagrodzenia, żyje mu się gorzej i ma problem z funkcjonowaniem na rynku. Dlatego też chcę stworzyć nową formułę szkoleń – dedykowanym wszystkim radcom i aplikantom – która pozwoliłaby im nabyć kompetencje miękkie, by stali się konkurencyjni.
Podczas kampanii padały mało merytoryczne argumenty. Czy tak jest zawsze?
Ładnie pani to nazwała. To, że ta kampania była trochę inna niż poprzednie, wynikało zapewne z tego, że ostatnio mieliśmy do czynienia tylko z jednym kandydatem na stanowisko prezesa. Teraz było ich troje. Być może to – jak to czasem bywa w kampaniach wyborczych – spowodowało, że emocje wzięły górę.
Zgadza się pan jednak, że stosowanie w kampanii argumentów ad personam to dowód braku szacunku dla adwersarza?
Wybory są takim specyficznym czasem, w którym możemy – i całe szczęście – publicznie wyrażać nasze poglądy. Niedobrze by było, gdybyśmy ograniczali się do mówienia sobie tylko samych frazesów. Rozmawiajmy otwarcie, dyskutujmy – byleby to nie przekraczało pewnych ram.