Kompetencje i funkcje Sejmu określa przyjęta w Konstytucji RP zasada trójpodziału władz – taki oto cytat znalazłam na oficjalnej stronie izby niższej parlamentu. Dalej jest mowa o tym, że do zadań Sejmu należy uchwalanie ustaw i sprawowanie kontroli nad działaniem rządu.
I ani słowa o kontrolowaniu Trybunału Konstytucyjnego. Oj, coś mi się wydaje, że strony tej dawno nie odwiedzał Stanisław Piotrowicz, poseł PiS.
Wspomniany polityk od kilkunastu miesięcy robi zawrotną karierę w mediach. Tam, gdzie jest mowa o konflikcie wokół TK, posła Piotrowicza zabraknąć nie może. Ja zapamiętałam przede wszystkim krytykę, jaką przeprowadził w stosunku do wyroku TK stwierdzającego m.in., że Sejm obecnej kadencji mógł wybrać tylko dwóch, a nie, tak jak to uczynił, pięciu sędziów TK. „(...) uchwały Sejmu w sprawach indywidualnych nie podlegają kontroli Trybunału” – grzmiał wówczas Stanisław Piotrowicz. I wskazywał, że w ten sposób TK naruszył suwerenność Sejmu. Muszę przyznać, że argumenty te dały mi sporo do myślenia. Zasada trójpodziału władz jest mi bowiem szczególnie bliska.
W czwartek jednak wszystkie maski opadły. Stało się dla mnie jasne, że nie chodzi tu o żadne utrzymanie równowagi między władzą ustawodawczą i sądowniczą. A wręcz przeciwnie. Stanisław Piotrowicz dopuścił się tego, co sam zarzucał trybunałowi. Otóż podczas obrad sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka uznał, że może oceniać uchwały podejmowane przez zgromadzenie ogólne sędziów TK. Stwierdził bowiem, a większość członków komisji go poparła, że obrady nad budżetem TK należy odłożyć do czasu „konwalidowania” uchwały w sprawie planowanych na 2017 r. dochodów i wydatków trybunału podjętej przez ZO sędziów TK. No i gdzie tu równowaga? Gdzie poszanowanie autonomii drugiego organu? Czyżby akurat w czwartek Stanisław Piotrowicz o tych „szczegółach” zapomniał? Jeżeli tak, to polecam lekturę strony, o której już wspominałam na początku tekstu. Gwarantuję, można tam znaleźć wiele pouczających informacji.
Oczywiście cała sytuacja związana z przerwaniem obrad nad budżetem TK ma jeszcze drugie dno. W ten sposób bowiem rządzący wysyłają sędziom jasny sygnał: albo będziecie „grzeczni”, albo w przyszłym roku nie dostaniecie ani grosza. To jednak na razie tylko ostrzeżenie. Gorzej, że gniew rządzących za chwilę dosięgnie sędziów TK w stanie spoczynku. I wdowy po takich sędziach. Jak bowiem informowaliśmy w czwartek, trybunałowi nie starczy już pieniędzy, aby wypłacić im uposażenia w listopadzie i grudniu.
I to by było na tyle, jeżeli chodzi o równowagę władz.