Biznes nie może ponosić konsekwencji nagłych zmian interpretacji przepisów przez urzędników – podkreśla resort rozwoju. Jednak zdecydowana większość urzędów stanowczo krytykuje chęć wpisania wprost do ustawy klauzuli pewności prawa.
W ramach pakietu 100 zmian dla firm ministerstwo kierowane przez Mateusza Morawieckiego zaproponowało m.in. nowelizację ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Dodany ma zostać art. 9c stanowiący, że w przypadku zmiany przez organ administracji publicznej lub organ kontroli zakresu lub sposobu zastosowania przepisów przedsiębiorca nie może być obciążony jakimikolwiek daninami publicznymi, sankcjami administracyjnymi, finansowymi lub karnymi. Musi jedynie udowodnić, że w swoich poczynaniach stosował się do ugruntowanej praktyki urzędników lub wydanego wcześniej rozstrzygnięcia państwowego organu. Co więcej, może się powoływać na działanie urzędników skierowane wobec innego przedsiębiorcy (art. 9c ust. 3 ma stanowić: „Przedsiębiorca może powoływać się na interpretację udzieloną innemu przedsiębiorcy, o ile nie została ona zmieniona, a stan faktyczny przedstawiony w interpretacji jest taki sam jak stan faktyczny, w jakim znajduje się przedsiębiorca”).
Innymi słowy, biznes będzie mógł spać spokojnie, jeśli zastosuje się do obowiązującej interpretacji przepisów. Jeśli się ona zmieni – urzędnicy nie będą mogli konsekwencjami obciążyć przedsiębiorcy. Resort rozwoju uzasadnia swoją propozycję w prosty sposób. Otóż konsekwencje zmiany wykładni zawsze musi ponosić państwo, a nigdy jednostka.
„Pogorszenie sytuacji prawnej przedsiębiorcy, pomimo braku zmiany przepisu prawa i stanu faktycznego, to podważenie zaufania obywateli do państwa. I jako takie jest niedopuszczalne” – wyjaśnia w projekcie nowelizacji ministerstwo.
To jednak większości urzędów nie przekonało. Pomysł ministra Morawieckiego został wręcz storpedowany. Dowody?
Główny inspektor pracy: „Interpretacja udzielona przedsiębiorcy nie może stanowić dowodu w postępowaniu wobec innego przedsiębiorcy, ponieważ co do zasady każda sprawa powinna być rozpatrywana indywidualnie (nie ma dwóch jednakowych postępowań)”.
Ministerstwo Finansów: „Zaproponowane przepisy rozciągające ochronę wynikającą z interpretacji przepisów prawa podatkowego na przedsiębiorców nie będących wnioskodawcami postawi ich w uprzywilejowanej pozycji względem tych podatników, którzy nie są przedsiębiorcami, tylko zwykłymi osobami fizycznymi”.
NFZ: „Przyjęcie konstrukcji, w której niemożliwym byłoby obciążenie przedsiębiorcy jakimikolwiek daninami publicznymi w sytuacji, kiedy ze stanu faktycznego sprawy wynika, że takowe powinny być na przedsiębiorcę nałożone, może powodować uszczuplenie wpływów jednostek sektora finansów publicznych”.
Podobnych głosów jest o wiele więcej. Mówiąc krótko, zdaniem urzędników wprowadzenie do prawa klauzuli jego pewności zagroziłoby budżetowi państwa, byłoby niezgodne z konstytucją, a także wydłużyło prowadzenie postępowań.
Ministerstwo Rozwoju jednak twardo obstaje przy swoim. I punkt po punkcie rozprawia się z zarzutami. Wskazuje choćby, że konstytucja wcale nie zobowiązuje organów państwa do traktowania każdego w ten sam sposób. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by wyróżnić w pewnym zakresie grupę przedsiębiorców. Tym bardziej że jak pokazuje praktyka, to oni są przede wszystkim narażeni na częste zmiany interpretacji prawa, a nie osoby fizyczne.
Jednak resort przyznaje, że przepisy trzeba doprecyzować. Uwagę na taką potrzebę zwrócił Sąd Najwyższy. Profesor Małgorzata Gersdorf zaznacza, że idea wprowadzenia klauzuli zasługuje na aprobatę. Sęk w tym, by przedsiębiorcy tak samo rozumieli „ugruntowaną praktykę organu” jak sam organ. Bo mogłoby się okazać, że przyjęte zostanie prawo, które pozostanie martwe. Ministerstwo Rozwoju obiecało, że przepis skoryguje, by nikt nie miał wątpliwości, jak należy interpretować pojęcie „ugruntowanej praktyki”.
Etap legislacyjny
Konsultacje