Pre-pack, wbrew przewidywaniom niektórych ekspertów, zaczyna się sprawdzać. To oznacza, że być może już niedługo klasyczna upadłość likwidacyjna odejdzie do lamusa.
To, co świetnie wyglądało na papierze, zaczyna funkcjonować w rzeczywistości. Znane są już pierwsze przypadki ogłoszenia przygotowanej likwidacji przez sądy. Stało się tak choćby w Krakowie (postanowienie Sądu Rejonowego dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie z 27 kwietnia 2016, sygn. VIII Gu 40/16). Jeśli sądy w całej Polsce pójdą tą drogą, niebawem może się okazać, że dominująca obecnie upadłość likwidacyjna na zasadach ogólnych rzeczywiście odejdzie do lamusa.
Przewaga praktyki nad teorią
Począwszy od 1 stycznia 2016 r. dłużnik może wraz z wnioskiem o ogłoszenie upadłości przedłożyć projekt umowy sprzedaży przedsiębiorstwa albo jego części. Powinien do niego dołączyć opis i oszacowanie majątku firmy sporządzone przez biegłego oraz wskazać zainteresowanego nabywcę.
Tyle teoria. Praktyka zaś wygląda następująco: mamy firmę znajdującą się w finansowych tarapatach uzasadniających ogłoszenie upadłości oraz inwestora, który chętnie by ją przejął. Do niedawna praktyka była taka, że sąd ogłaszał upadłość i dopiero wtedy syndyk usiłował spieniężyć biznes. Wówczas jednak potencjalnie zainteresowani na ogół negocjowali cenę albo w ogóle się wycofywali. Powód był prozaiczny: upadające firmy, którymi zarządzał syndyk, były naznaczone społecznie. Po ich przejęciu nowemu właścicielowi mogłoby się nie udać odbudować ich renomy. Często też od nowa inwestor musiałby ubiegać się o różnego rodzaju zezwolenia, pozwolenia i koncesje.
Ustawodawca dostrzegł problem. Stąd też przyjmując ustawę – Prawo restrukturyzacyjne (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 978 ze zm.), znowelizował jednocześnie prawo upadłościowe (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 233 ze zm.). Artykuły 56a–56h wprowadziły nową instytucję: przygotowanej likwidacji (tzw. pre-pack). Na jej zastosowaniu skorzystać powinni i dłużnik, i inwestor. Typowe postępowanie upadłościowe trwa bowiem w najlepszym razie kilkanaście miesięcy. W tym czasie biznes, którego dotyczy sprawa, z dnia na dzień traci na wartości. Tymczasem procedura pre-packu powinna zamknąć się w kilku tygodniach.
– To z korzyścią dla wszystkich. Choćby dlatego, że o upadłości dużej firmy wszyscy mówią, więc jest niejako stygmatyzowana. A o przejęciu jej w ramach przygotowanej likwidacji będą wiedzieli co do zasady tylko sami zainteresowani – tłumaczył nam jeszcze przed przyjęciem ustawy Jerzy Kozdroń, ówczesny wiceminister sprawiedliwości. Jego zdaniem niekwestionowanym atutem pre-packu jest to, że poza zmianą właściciela w zasadzie wszystko zostaje po staremu.
– Przeciętny pracownik nawet nie zauważy, że był jakiś problem. Nie musi martwić się o swoją wypłatę – uważa Kozdroń.
Sąd oceni, czy likwidacja przygotowana sie opłaci
Niektórzy jednak mieli wątpliwości. Nie do co samej instytucji pre-packu, która sprawdza się w wielu krajach (w tej formule nastąpiła sprzedaż na przykład General Motors czy Lehman Brothers), lecz co do tego, czy polscy przedsiębiorcy są na nią przygotowani. Chodzi o to, że przygotowana likwidacja odbywa się przy niewielkim udziale wierzycieli. Ustawodawca wszelkie obowiązki mające na celu ochronę ich praw powierzył sądowi. Chodzi przede wszystkim o art. 56c ust. 1 prawa upadłościowego, który stanowi, że sąd uwzględnia wniosek o zatwierdzenie warunków sprzedaży, jeżeli cena jest wyższa niż kwota możliwa do uzyskania w postępowaniu upadłościowym przy likwidacji na zasadach ogólnych, pomniejszona o koszty postępowania, które należałoby ponieść w związku z likwidacją w takim trybie. Innymi słowy, sąd musi ocenić, czy pieniądze uzyskane wskutek pre-packu będą większe, niż miałoby to miejsce w wyniku działania syndyka szukającego kupca na firmę lub rozprzedanie jej w częściach już po ogłoszeniu upadłości.
Pojawiła się więc wątpliwość, czy sędziowie będą skłonni wziąć na siebie tak dużą odpowiedzialność. Z ich perspektywy bezpieczniejsze bowiem byłoby nieuwzględnianie wniosku o zatwierdzenie warunków sprzedaży i skazanie firmy na długie postępowanie na zasadach ogólnych.
Jak jednak pokazuje praktyka, niektóre sądy nie mają obaw i nie robią trudności przy stosowaniu pre-packu.

OPINIA

Karol Tatara, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, kancelaria prawa restrukturyzacyjnego i upadłościowego Tatara i Współpracownicy

Bardzo dużą zaletą pre-packu jest jego szybkość. Przed wejściem w życie prawa restrukturyzacyjnego, czyli przed 1 stycznia 2016 r., mijało bardzo wiele czasu, zanim doszło do sprzedaży przedsiębiorstwa. To zaś sprawiało, że przedmiot sprzedaży znacznie tracił na wartości i atrakcyjności dla potencjalnych inwestorów. Pre-pack jest wolny od tych wad, a w pierwszym postępowaniu w Polsce postanowienie o ogłoszeniu upadłości łącznie z zatwierdzeniem warunków sprzedaży zostało wydane zaledwie trzy miesiące po złożeniu wniosku. Postanowienie to jest już prawomocne oraz została zawarta umowa sprzedaży przedsiębiorstwa z syndykiem.
Praktyka pokazuje, że im szybciej dochodzi do sprzedaży przedsiębiorstwa jako całości, tym lepiej dla wszystkich zainteresowanych. Wówczas możliwa do uzyskania cena będzie odpowiednio wysoka i pozwoli w jak najwyższym stopniu zaspokoić wierzycieli. Z drugiej strony będzie ona atrakcyjna dla inwestora, który nabywa przedsiębiorstwo bez obciążeń, to zaś nadal może zachować swoją wartość i dalej funkcjonować.