Najbardziej wydajni są strażnicy ze Szczecina, z Warszawy i Wrocławia. Najmniej – ci z Zielonej Góry i Rzeszowa. Ale wszystko kosztuje. Za luksus w postaci większej liczby strażników na ulicach warszawiak płaci średnio ponad dwukrotnie więcej niż mieszkańcy pozostałych dużych miast
Takie wnioski płyną z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli (NIK) o finansowaniu straży miejskich w 16 największych polskich miastach.
Zarabiały gminy
Na potrzeby kontroli NIK opracował wskaźnik – liczbę interwencji przeliczeniowych. Jest to iloczyn liczby wyników działań straży objętych ewidencją oraz przypisanych im wag. Wskaźnik opisuje wydajność w organizacji straży przypadającą na jednego strażnika. Największą wartość przybrał on w przypadku straży ze Szczecina (2005), Warszawy (1977), Wrocławia (1970), Krakowa (1834) i Poznania (1740). Na drugim biegunie znalazła się straż z Zielonej Góry (559) i Rzeszowa (974). „Przy czym należy zwrócić uwagę, że Szczecin, Warszawa i Wrocław poprawiły swoje statystyki wysokim odsetkiem wykroczeń ujawnionych urządzeniami rejestrującymi prędkość pojazdów” – zastrzega NIK.
Z tego względu do zestawienia należy podchodzić ostrożnie – mogłoby teraz wyglądać inaczej, gdyż od 1 stycznia 2016 r. samorządy zostały pozbawione możliwości korzystania z fotoradarów.
Izba dowodzi również, że – wbrew obiegowej opinii – wykorzystanie fotoradarów w badanych strażach nie miało powszechnego charakteru. W 5 z 16 jednostek w ogóle nie korzystano z takich urządzeń, a w pozostałych stopień ich wykorzystania był zróżnicowany. Największy odsetek wykroczeń ujawnionych za pomocą fotoradaru wystąpił w Szczecinie (za okres objęty kontrolą średnio ok. 51 proc. wszystkich rodzajów ujawnionych wykroczeń), we Wrocławiu (35 proc.) oraz w Poznaniu (25 proc.). NIK jednak podkreśla, że w żadnej straży udział dochodów z tytułu mandatów karnych w dochodach ogółem poszczególnych miast nie przekroczył 0,3 proc.
Nie oznacza to jednak, że samorządy nie korzystały chętnie z fotoradarów – a takie wrażenie można odnieść z lektury raportu NIK. W 2014 r. (ostatnie dane MSWiA) straże w całej Polsce miały niemal 400 urządzeń rejestrujących wykroczenia drogowe, co przełożyło się na 130 mln zł z nałożonych mandatów. Sęk w tym, że pieniądze te zebrały w dużej mierze małe i średnie gminy tranzytowe, które miały interes w tym, by postawić jak najwięcej fotoradarów i tym samym zwiększać swoje dochody.
Działają prawidłowo
Izba nie dopatrzyła się też szczególnych uchybień w pracy strażników. We wszystkich badanych przypadkach strażnicy podjęli prawidłowe działania np. wysłano patrol czy przekazano informację do odpowiednich służb. Teoretycznie w najlepszej sytuacji są mieszkańcy Warszawy. Tu jeden strażnik miał średnio do obsługi 1133 mieszkańców, tj. ponad cztery razy mniej niż jego kolega w zajmującej ostatnie miejsce Zielonej Górze (4628 mieszkańców) oraz prawie trzy razy mniej niż strażnik w przedostatnim Szczecinie (3318 mieszkańców). Ale za taki luksus trzeba płacić. Największe koszty utrzymania strażników ponosi mieszkaniec Warszawy (ponad 75 zł rocznie). Najmniej płaci zielonogórzanin – nieco ponad 14 zł. Zapewne jednym z powodów jest to, że w Zielonej Górze strażników jest mniej niż w stolicy, oraz to, że działają od poniedziałku do piątku w godz. od 7 do 22. W pozostałych 15 miastach pracują już w systemie całodobowym.
Dyskusyjne płace
Nie ma co ukrywać, że jednym strażnikom bardziej chce się pracować niż innym. Decyduje o tym m.in. wysokość wynagrodzenia. A dysproporcje są ogromne. Różnica pomiędzy najwyższym przeciętnym wynagrodzeniem strażnika w Warszawie (4164 zł) i najniższym – strażnika w Zielonej Górze (2230 zł) – wyniosła 1934 zł.
Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem NIK w niektórych przypadkach można było zauważyć zależność pomiędzy wysokością wynagrodzenia, a wydajnością strażników, mierzoną liczbą dokonywanych przez nich interwencji. Choć były i sytuacje, gdzie wydajność była niewspółmierna do poziomu wynagrodzeń.
– Tu uproszczenie – komentuje tę zależność Marek Anioł z krakowskiej straży miejskiej. – Można próbować stawiać znak równości między wysokością wynagrodzenia funkcjonariusza, a efektywnością jego pracy. Ale to nie wszystko. Strażnik musi wiedzieć, czego oczekują od niego jego przełożeni, jakie rozwiązania ma stosować. Musi mieć precyzyjnie i czytelnie określony plan działania. Strażnik będzie lepiej i wydajniej pracował gdy w jednostce będzie dobra i przyjazna atmosfera, możliwość wyboru ścieżki rozwoju zawodowego, korzystania z funduszu świadczeń socjalnych, itp. – wylicza.
Samorządowcy przyznają, że do strażników – nawet tych niestosujących fotoradarów – przylgnęła negatywna opinia społeczna, którą trudno teraz zmienić. Najbardziej przyczyniły się do tego nielubiane przez kierowców fotoradary, a konkretnie – chowanie ich w krzakach przez niektórych strażników, którzy bardziej niż o bezpieczeństwo dbali o stan budżetu gminy.
Dobrej opinii strażom nie robią też liczne referenda lokalne organizowane na przestrzeni ostatnich lat, których celem było rozwiązanie tej formacji (głównie z inicjatywy niezadowolonych mieszkańców). Choć czasem wystarczyła jedna decyzja gminnych radnych, by formację rozwiązać.
– Zlikwidowaliśmy straż w 2011 r. jednomyślną decyzją radnych. Strażnicy byli ogromnie skonfliktowani do tego stopnia, że pisali na siebie donosy. To powodowało, że formacja stała się nieefektywna – opowiada Gabriel Szkudlarek, burmistrz Łasku (woj. łódzkie).
Mimo to cała sytuacja nie wpłynęła na przychylną opinię samorządowca wobec tej formacji. – Uważam, że straż miejska jest potrzebna, nie aprobuję jej bezmyślnego rozwiązywania. U nas też by się przydała i nie wykluczam, że kiedyś tę formację odtworzymy – zapowiada burmistrz Szkudlarek.