Ze wszystkich zawodów prawniczych komornicy wizerunkowo mają najgorzej – mówi Aleksander Rzepecki, ekspert od public relations.
Gdy słyszy pan słowo „komornik”, myśli pan...
Strasznie nieprzyjemna robota, ale ktoś to musi robić. Komornik to z mocy ustawy taki czarny charakter, bez względu na to, jak sympatyczny może być osobiście. Słowem, komornik w punkcie wyjścia i niejako ex definitione jest – wizerunkowo rzecz ujmując – mało sympatyczną postacią. I to choćby reprezentował w swojej pracy najwyższe standardy etyczne. Z relacji moich znajomych to także ktoś, z kim można się dogadać. Tyle skojarzenia, choć przecież na chłodno wiem, że komornik to osoba z dyplomem wydziału prawa, z ukończoną aplikacją, doświadczeniem asesorskim. Po prostu prawnik.
Czy jednak podobne skojarzenia ma statystyczny Polak?
Zapewne wachlarz skojarzeń tzw. przeciętnego Polaka może być bardzo szeroki. Inne będą skojarzenia matki, której komornik wyegzekwował alimenty, czy wyzyskiwanego pracownika, któremu odzyskał należne wynagrodzenie, czy wreszcie małego przedsiębiorcy, który dzięki komornikowi nie utracił płynności finansowej z racji niezapłaconych faktur. Inne skojarzenia rzecz jasna natomiast wystąpią u kogoś, komu komornik zabrał dom, samochód czy maszyny w sytuacji prawnie wątpliwej lub wprost niezgodnie z prawem.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dokładnie. Jeżeli jesteśmy po stronie wierzyciela, czyli po stronie tego przywołanego wyzyskiwanego pracownika, to oceniamy komornika po skuteczności. Po jego – upraszczając – pazerności, z jaką ściąga niezapłacone przez pracodawcę wynagrodzenie. Jeśli natomiast po stronie dłużnika, to widzimy go jako cynicznego zdziercę bez serca, który odbiera nam resztkę majątku. To pokazuję tę ambiwalencję skojarzeń, można by nawet rzec – lekko żartując – dramaturgię tej postaci.
Skąd zatem wziął się negatywny i nie ukrywajmy powszechny odbiór komorników w społeczeństwie?
Jak to zwykle bywa, został „wypracowany” przez nieuczciwych spośród nich, zaburzając obraz całości tej korporacji. Nieuczciwy komornik, ksiądz pedofil czy policjant łapówkarz, chociaż kojarzą nam się z tymi postaciami bardzo smutne życiowo wydarzenia, to jednak, narracyjnie rzecz ujmując, naprawdę bardzo ciekawe do opowiedzenia historie. Każda z tych zawodowych grup płaci wizerunkową cenę za swoje czarne owce, chociaż one stanowią w niej kroplę w morzu. Nie da się inaczej. Musi płacić. Społeczeństwo w tych historiach będzie zawsze po stronie skrzywdzonych. To naturalny, zdrowy odruch dziennikarzy i społeczeństwa. Pytanie tylko, co z tym robi dana grupa zawodowa, czy twierdzi, że nic się nie stało, w ten sposób podtrzymując narrację o nieuczciwym komorniku, księdzu pedofilu czy policjancie łapówkarzu, czy stara się szybko to przeciąć, wyciąć ten wrzód, który krwawi. Jeżeli nie ma wycięcia, narracja jest kontynuowana. Ukrywanie potęguje kolejne publikacje, czyni daną narrację aktualną i pogłębia wizerunkowy kryzys.
Czy samorząd komorniczy wyciąga wnioski z ujawnianych feralnych błędów członków swojej korporacji?
W mojej ocenie robi to coraz bardziej skutecznie. Obserwuję wszystkie korporacje prawnicze, więc pamiętam, iż odpowiedzią środowiska komorniczego na pojawiające się incydenty z nieuczciwymi komornikami były zabiegi o powołanie instytucji rzecznika dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Komorniczej, co wreszcie się udało. Pozwala to działać wedle zasady zero tolerancji. Samo środowisko jest już zmęczone tą negatywną narracją. Wydaje się, że środowisko jest przekonane, że wprowadzenie rzecznika dyscyplinarnego przyspieszy postępowania. Przypomnijmy, iż w ustawie wprowadzono również dodatkową karę zawieszenia komornika w czynnościach, zwiększono też kary finansowe. Przepisy odnoszące się do dyscyplinarek stały się bardziej surowe i restrykcyjne. Podsumowując, samo środowisko widziało potrzebę samooczyszczenia. To wizerunkowo cenne. Pytanie oczywiście, na ile się z tym przebiło do opinii publicznej. Ale naprawdę nie jest to łatwe.
Jak pana zdaniem korporacja komornicza powinna reagować na przypadki nieuczciwych zachowań?
Jak powiedziałem wcześniej, szybko i skutecznie. Najlepiej sama, zanim napiszą o tym dziennikarze. Wedle zasady, że jeśli masz powiedzieć rzecz trudną, powiedz ją pierwszy, zanim powiedzą ją inni. Wtedy spuszczamy napięcie, pokazujemy transparentność i jesteśmy w efekcie autentyczni w przekazie. Trzeba także zamykać rozpoczęte narracje. To znaczy, że jeżeli zakończyło się postępowanie dyscyplinarne nieuczciwego komornika i został np. usunięty z korporacji, należy starać się szeroko poinformować, że pan X nie kala już komorniczego gniazda i że wiodąca będzie nadal zasada zero tolerancji dla następnych. Odbiorcy narracji muszą czuć, że samym komornikom zależy na samooczyszczeniu i że środowisko nie identyfikuje się z tymi, którzy krzywdzą ludzi.
Pytanie, czy te zasady wcielane są w życie. Jak ocenia pan sposób komunikowania się komorników z osobami z zewnątrz, z dziennikarzami na przykład? Co zmienić?
Uważam, że ta komunikacja cały czas zmienia się na lepszą. Doceniam to. Komornicy z wszystkich zawodów prawniczych mają wizerunkowo najgorzej, jak powiedziałem wcześniej, ex definitione. Jaka rekomendacja? Mieć dobry i stały kontakt z dziennikarzami, którzy piszą o komornikach, i zachęcać do tego, aby kończyli narrację w opowiedzianych historiach, w których samorząd wyciąga konsekwencje wobec kolegów, którzy łamią standardy prawne i etyczne. Przecież to jest w interesie tego samorządu.
W tę linię nie wpisuje się raczej niedawne pismo Rady Izby Komorniczej w Łodzi, w którym „serdecznie i z całego serca” dziękowano kol. Jarosławowi Kluczkowskiemu „za zaangażowanie w dotychczasową pracę samorządową”. Przypomnimy, że wspomniany komornik był właścicielem kancelarii, której pracownicy zajęli i sprzedali ciągniki i samochody nienależące do dłużników. Sprawę nagłośniła „Gazeta Wyborcza”.
Wizerunkowo rzecz ujmując, to błąd Izby Łódzkiej, nawet gdyby poza tym incydentem ten komornik miał niekwestionowane zasługi dla samorządu. Rozumiem także, że każdy ma prawo do całościowej oceny, a nie tylko przez pryzmat jednego wydarzenia. Chodzi jednak o zestawienie tych sytuacji. Sprawę załatwia się wówczas inaczej, doceniając także za to, co dobre. To zgrzyt kamienia po szkle. I niestety niepotrzebny pretekst do kolejnych publikacji. Na pewno nie o takie kończenie narracji mi chodziło.
Wróćmy jeszcze do głośnego ostatnio tematu upaństwowienia komorników. Czy negatywne opinie o tej profesji w społeczeństwie mogą stanowić wodę na młyn dla ministerialnych pomysłów?
Moim zdaniem może pojawić się zjawisko łatwego odreagowania na komornikach deficytu poczucia sprawiedliwości w społeczeństwie, mimo iż to poczucie sprawiedliwości budują przecież także sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcowie prawni czy notariusze. Rządzący skutecznie z tą narracją o sprawiedliwości trafili do społeczeństwa i wygrali wybory. Deficyt poczucia sprawiedliwości może być rekompensowany działaniami, które w odbiorze społecznym – taka będzie narracja – będą wprowadzały uporządkowanie w tym obszarze. Jeżeli może być przelicznik po sprawiedliwym kursie, to dlaczego nie może być sprawiedliwego komornika? Zauważmy, że narracja o sprawiedliwym kursie trafia do społeczeństwa, jest zrozumiała, to dlaczego ma nie trafić ta o sprawiedliwym komorniku? Co to faktycznie ma oznaczać na niwie legislacyjnych rozwiązań, tj. czy to ma oznaczać upaństwowienie komorników, czy korektę urynkowienia, to większości społeczeństwa nie będzie interesować. Do niego bowiem trafi przekaz, że teraz komornik będzie wreszcie sprawiedliwy.
W jaki sposób ten przekaz może być kreowany?
W mojej ocenie rządzący, tworząc narrację na temat zmian, jeśli w ogóle je rozważają, spolaryzują pole gry. Na tym spolaryzowanym polu z jednej strony będzie komornik urynkowiony jako cyniczny i bezwzględny zdzierca bez serca, a z drugiej profesjonalny urzędnik państwowy działający w ramach prawa i podlegający kontroli państwa. Taki zabieg to elementarz kreowania narracji. Pamiętamy Polskę solidarną i liberalną, radykalną i racjonalną – to są klasyczne przykłady zabiegów polaryzujących pole gry i narzucających własną narrację. Następnie będą odświeżać w pamięci opowiedziane już przez media historie nieuczciwych komorników i niejako wykazywać w ten sposób, że gdyby komornik X był państwowy, to do danego nieuczciwego incydentu by nie doszło. Skupiam się tutaj na narracji, więc zostawiam bez komentarza zasadność takich czy innych rozwiązań legislacyjnych.
Czyli coraz częstsze medialne „wrzutki” podyktowane konferencjami prasowymi w resorcie sprawiedliwości i ukazujące nieludzkie i błędne działania komorników bądź asesorów komorniczych to nie przypadek?
Może być to element strategii komunikacyjnej przygotowującej wprowadzenie zmian. Ale też nie musi.
A co jeśli tak? Jakich argumentów powinni użyć komornicy, by pokazać, że radykalne zmiany w ich samorządzie nie mają uzasadnienia?
Po pierwsze pokazywać, że upaństwowienie oznacza de facto, że obywatel będzie płacił w ten sposób za cudze długi. Teraz koszty pracy komornika pokrywa sam dłużnik, w przypadku upaństwowienia będzie on utrzymywany z państwowej kasy. Komornicy będą musieli przebić się do opinii publicznej z pytaniem: Chcesz płacić za cudze długi? Drugie pytanie: Chcesz czekać na zaległą pensję i niezapłacone faktury dwa miesiące czy dwa lata? Słowem, urynkowiony komornik bardziej skuteczny niż państwowy na państwowej pensji. I trzeci argument: powołany rzecznik dyscyplinarny działa skutecznie, oczyszczając środowisko z nieuczciwych komorników. Na gorąco, te trzy narracje powinny być kluczowe, chyba że są jeszcze inne dane, których ja nie znam, wtedy do nich trzeba dostosować narrację.
Odpowiada pan za wizerunek stołecznej palestry. Czy prawnicy – nie tylko komornicy – to ciężki do prowadzenia materiał?
W zawodach prawniczych, zarówno wśród sędziów, adwokatów, radców, jak i komorników, dochodzą do głosu coraz mocnej przedstawiciele młodego pokolenia. Oni naprawdę czują kwestię wizerunku. Rozumieją, że nie tylko same zagadnienia prawne i ich zawiłości są ważne, ale właściwy sposób zakomunikowania ich społeczeństwu. Już dobrze rozumieją, że np. wyrok niezrozumiały to wyrok w odczuciu społecznym niesprawiedliwy.
Rozmawiała Anna Krzyżanowska