Walczący o reelekcję prezes Maciej Strączyński kontra szef śląskiego oddziału Krystian Markiewicz. W najbliższy weekend dowiemy się, kto przez kolejne trzy lata pokieruje największym i najprężniej działającym w Polsce stowarzyszeniem sędziów
Krystian Markiewicz / Dziennik Gazeta Prawna
Orzeka w Sądzie Okręgowym w Katowicach. Nie należy do stałych bywalców pierwszych stron gazet, jak prezes Strączyński, ale w środowisku sędziów z pewnością nie jest postacią anonimową. Kieruje śląskim oddziałem Iustitii (jednym z największych pod względem liczby członków), od sześciu lat stoi też na czele zespołu redakcyjnego kwartalnika „Iustitia”. Dynamiczny i z pomysłami. Wspólnie z sędzią Martą Szczocarz-Krysiak zainicjował powszechnie chwalony projekt edukacji prawnej młodzieży pod hasłem „Lex bez łez”. Idea organizowanych w ramach projektu lekcji w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych była prosta – o prawie mówić tak, by uczniowie nie posnęli z nudów i coś im dzięki temu miało szansę zostać w głowach. Udało się, a kolejnym owocem przedsięwzięcia stała się praktyczna i napisana bez zadęcia książeczka „Lex bez łez.Apteczka prawna” (zdaniem wielu przydatna także dorosłym). Inicjatywa przyniosła autorom wyróżnienie w konkursie na obywatelskiego sędziego roku 2015, zorganizowanym przez fundację Court Watch.
Talenty dydaktyczne Krystiana Markiewicza to, być może, efekt patrzenia na świat nie tylko z perspektywy sędziowskiego stołu. Sędzia od lat łączy bowiem karierę orzecznika z pracą naukową. Jest doktorem habilitowanym, adiunktem w Katedrze Postępowania Cywilnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, publikuje książki z zakresu postępowania cywilnego.
W rozmowie z Prawnikiem deklaruje, że po objęciu sterów w Iustitii nie planuje przeprowadzać rewolucji, na pewno jednak postara się zdynamizować zarządzanie stowarzyszeniem.
Maciej Strączyński / Dziennik Gazeta Prawna
Jest sędzią Sądu Okręgowego w Szczecinie, karnistą. Stowarzyszeniem kieruje, twardą ręką, już od sześciu lat. W 2010 r. wygrał będąc jedynym kandydatem, trzy lata później pokonał rywalizującego z nim o fotel prezesa Bartłomieja Przymusińskiego. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sędziów w Polsce. Spora w tym zasługa dziennikarzy, którzy chętnie się do niego zwracają po opinię czy komentarz, wiedząc, że zawsze powie coś barwnego i niesztampowego, w dodatku używając zrozumiałego języka.
Nie ulega wątpliwości, że Strączyński, jak mało który sędzia, czuje media i rozumie ich potrzeby. Wie też, że dobra komunikacja z mediami to dobra komunikacja z obywatelami oraz sposób na dotarcie z przekazem do rządzących (politycy chętniej przecież czytają gazety niż nawet najlepiej uargumentowane opinie do projektów ustaw).
Słynie z bezkompromisowości w walce o niezależność sądów i prawa sędziów. Przeciwnicy zarzucają mu, że w swych działaniach zbytnio koncentruje się na walce z Ministerstwem Sprawiedliwości i wszystkimi wypływającymi z niego pomysłami. Nawet jeśli w rzeczywistości nie jest to jego intencją, doprowadzanie przedstawicieli resortu do białej gorączki wychodzi mu doskonale. Ostatni przykład: wiceminister Marcin Warchoł wymachujący w studiu telewizyjnym tygodnikiem Prawnik, na którego łamach sędzia Strączyński bardzo przekonująco wyjaśnił, dlaczego nawet w PRL nikomu się nie śniło zapisanie wprost w kodeksie, że dowody w sprawie karnej wolno zdobywać nielegalnie.