Decyzje Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dotyczące dostępu do informacji publicznej naruszały prawo. Kancelaria premiera od kilku lat nie chce ujawnić, którzy urzędnicy – często kluczowe osoby w państwie – dostali zgodę na pracę w firmach, co do których wcześniej podejmowali decyzje, np. w przetargach, w postępowaniu o udzielenie koncesji czy pozwoleń.
Wczoraj KPRM przegrała jednak w tej sprawie z prawnikiem Krzysztofem Izdebskim z fundacji Fundament Społeczeństwa Informacyjnego. Czy teraz ujawni, o jakie osoby chodzi? Jej pełnomocnik nie chciał przesądzać. Wyrok nie jest prawomocny.
– Informacja na temat osób, którym specjalna komisja skróciła okres zakazu podejmowania zatrudnienia w podmiotach, wobec których podejmowały działania władcze, jest kluczowa dla oceny ich działalności publicznej – uważa Izdebski. Chęć podjęcia zatrudnienia w takich firmach rodzi – jego zdaniem – ryzyko konfliktu interesów.
– Oczekiwałbym raczej, że premier proaktywnie będzie publikował tego typu informacje na stronie internetowej Biuletynu Informacji Publicznej. Chyba że kwestia przeciwdziałania korupcji nie jest na liście priorytetów rządu – dodaje.
W kwietniu ubiegłego roku Krzysztof Izdebski wystąpił do premiera o ujawnienie kopii specjalnych zgód wydanych od 2010 r. urzędnikom, którzy chcieli – przed upływem roku od zakończenia pracy w administracji – zatrudnić się w firmach, co do których podejmowali decyzje. KPRM dwukrotnie odmówiła. Uznała, że ich ujawnienie (nawet po anonimizacji) stanowiłoby naruszenie prawa do prywatności i ochrony danych osobowych byłych już urzędników. Podkreślała, że chodzi o osoby fizyczne, które już nie pełnią żadnych funkcji publicznych. Jako podstawę odmowy wskazywała art. 5 ust 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 782 ze zm.).
Prawnik zaskarżył oba rozstrzygnięcia do sądu. Przekonywał, że ochrona prywatności byłych urzędników nie może sięgać tak daleko, jak w przypadku przeciętnego obywatela. To stawiałoby pod znakiem zapytania sens rocznego zakazu zatrudnienia w firmach, o losach których się decydowało. Zakaz ten został ustalony w art. 7 tzw. ustawy antykorupcyjnej (ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne – t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 216 poz. 1584 ze zm.). I tylko jawność decyzji pozwalających na wcześniejsze uchylenie tego zakazu pozwala na ocenę standardów antykorupcyjnych.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przyznał wczoraj rację Izdebskiemu. Uchylił obie decyzje prezesa rady ministrów. Uznał, że naruszają ustawę o dostępie do informacji publicznej i konstytucję. Chodzi bowiem o fundamentalną regulację dotyczącą konfliktu interesów i kwestii tzw. drzwi obrotowych, czyli przechodzenia z administracji wprost do biznesu. – Sąd stoi na stanowisku, że życie publiczne powinno być transparentne. Decyzje KPRM są wadliwe i niezrozumiałe – mówiła sędzia sprawozdawca Ewa Pisula-Dąbrowska.
Przypomniała, że ustawa antykorupcyjna dotyczy nie tylko osób aktualnie pełniących funkcje publiczne, ale tych, które odeszły z tego sektora. Fakt nadużywania funkcji publicznej do celów prywatnych może się bowiem ujawnić dopiero po zakończeniu pracy urzędnika.
WSA przywołał wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1999 r. (K 30/98). Uznał on wówczas, że postawa wysokich urzędników publicznych polegająca na zagwarantowaniu sobie pozycji na przyszłość w praktyce może być bardziej naganna niż „bieżące” nadużywanie funkcji. Osoba, która liczy się z zakończeniem służby publicznej, nie obawia się już bowiem odpowiedzialności politycznej.