Zniknie przepis pozwalający usunąć z TK osobę, która już po wyborze okazała się niegodna bycia sędzią. A to oznacza, że kompletując skład tego organu, parlament nie będzie musiał brać pod uwagę niewygodnych faktów.
„Sędzia Trybunału odpowiada dyscyplinarnie także za swoje postępowanie przed objęciem stanowiska, jeżeli uchybił obowiązkowi piastowanego urzędu państwowego lub okazał się niegodny urzędu sędziego Trybunału” – ten przepis z ustawy o TK chcą usunąć posłowie PiS.
– To wytrych, który pozwoli Sejmowi kierować się przy wyborze sędziów wyłącznie względami politycznymi – ostrzega Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Paraliż prac
Propozycja znalazła się w nowym projekcie nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Został on złożony do laski marszałkowskiej w nocy z wtorku na środę. Projektodawcy – grupa posłów PiS – chcą zmiany zasad procedowania przed TK. I proponują, aby niemal wszystkie sprawy rozpatrywane były przez pełny skład trybunału. Wyjątkiem miałyby być te dotyczące zbadania zgodności ustaw z umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja wymagała uprzedniej zgody parlamentu (tutaj rozstrzygałby skład 7 sędziów) oraz nadania dalszego biegu lub odmowy jego nadania m.in. skardze konstytucyjnej (skład 3 sędziów). To odwrócenie obecnie obowiązującej zasady, zgodnie z którą trybunał orzeka w składzie 5 sędziów, a w pełnym składzie jedynie w sprawach enumeratywnie wymienionych w ustawie (np. w sprawie stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez prezydenta czy też w kwestiach „szczególnie zawiłych lub doniosłych”).
Co więcej, w projekcie jest zapis, który zwiększa liczbę sędziów potrzebnych do pełnego składu z 9 do 13. Istotna jest też propozycja, zgodnie z którą orzeczenia TK podejmowane w pełnym składzie – a więc prawie wszystkie – miałyby zapadać większością 2/3 głosów. Obecnie wystarczy, że za rozstrzygnięciem opowie się połowa składu orzekającego. Zdaniem ekspertów te propozycje doprowadzą do znacznego pogorszenia sprawności TK.
– Już dziś na wyrok czeka się dwa lata. Za długo. Po wejściu w życie proponowanych zmian czas się wydłuży co najmniej dwukrotnie – ocenia prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.
Prezes TK nie będzie mógł bowiem puli spraw, jakie wpływają do trybunału, rozdzielać – jak robi to obecnie – pomiędzy trzy składy pięcioosobowe (TK składa się z 15 sędziów – art. 194 konstytucji). Po zmianach niemal nad każdą sprawą będzie musiało pochylać się 13 sędziów.
Tego problemu zdają się nie zauważać projektodawcy. Ich zdaniem nowe zasady będą miały same pozytywne skutki: zabezpieczą jakość i obiektywizm orzeczeń, zwiększą ich znaczenie i powagę oraz dadzą gwarancję lepszego zbadania sprawy.
Te argumenty nie zagłuszają obaw, że majstrowanie przy składach orzekających ma na celu sparaliżowanie prac TK.
– Ograniczy to możliwości kontroli władzy ustawodawczej przez niezawisłą władzę sądowniczą. Propozycja PiS to dalsze psucie praworządności w Polsce, co oznacza słabsze zabezpieczenie praw i wolności obywateli – ocenia Marek Tatała, członek zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju.
A prof. Chmaj dodaje, że jeżeli zmiany staną się obowiązującym prawem, to PiS, mając sześciu sędziów, będzie mógł zablokować orzekanie w niemal każdej sprawie. A do tego dojdzie już niedługo, bo w kwietniu kończy się kadencja sędziego Mirosława Granata. W jego miejsce obecny Sejm wybierze swojego kandydata.
Pojawiają się również głosy, że zapis o podniesieniu większości potrzebnej do wydania orzeczenia przez TK z połowy do dwóch trzecich składu może być niezgodny z konstytucją. W jej art. 190 ust. 5 jest bowiem powiedziane, że orzeczenia trybunału zapadają większością głosów.
Bez wzruszenia wyroków
Spore kontrowersje wywołał też art. 2 projektu, zgodnie z którym postępowania wszczęte przed wejściem w życie ustawy, które nie są prowadzone przez skład sędziów określony w noweli, będą wszczynane na nowo. Pojawiły się głosy, że zapis ten ma na celu wzruszenie zapadłych już orzeczeń TK.
Eksperci jednak uspokajają: jeżeli projektodawca rzeczywiście chciałby tym przepisem wzruszyć wydane już przez TK wyroki, to powinien był sformułować go zupełnie inaczej. Tymczasem zdecydowano się użyć czasu teraźniejszego: mowa jest o „prowadzonym postępowaniu”.
– W przepisie tym nie ma ani słowa o tym, że miałby on dotyczyć spraw zakończonych wydaniem przez TK orzeczenia. Tak więc już sama jego redakcja wskazuje, że chodzi tylko o takie sprawy, które obecnie są procedowane przed TK – twierdzi dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje także, że rozwiązanie, które miałoby jednak prowadzić do powtórzenia postępowań już zakończonych, byłoby niezgodne z art. 190 konstytucji, który stanowi, że orzeczenia TK są ostateczne.
Bezkarni sędziowie
Emocje wywołały nie tylko te przepisy, które PiS zamierza wprowadzić do ustawy, ale i te, których chce się pozbyć. Znalazł się wśród nich ten stanowiący, że sędzia TK odpowiada dyscyplinarnie także za te czyny, których dopuścił się jeszcze przed powołaniem go do trybunału (aktualny art. 28 ust. 2). Karą dyscyplinarną może być upomnienie, nagana, a nawet złożenie z urzędu.
– Przepis, który próbuje się usunąć, pełni bardzo ważną rolę. To jest taki wentyl bezpieczeństwa, który może zostać zastosowany, gdy już po wyborze danej osoby do trybunału wyjdą na jaw fakty świadczące o tym, że nie powinna ona pełnić funkcji sędziego – tłumaczy Maciej Strączyński.
I przypomina, że w przeszłości miała już miejsce taka sytuacja. Chodzi o wybór na sędziego TK Lidii Bagińskiej, wobec której wysuwano zarzuty dotyczące nieprawidłowości, do których dochodziło, gdy pełniła funkcję syndyka. Nie dziwi więc, że eksperci są sceptyczni co do rezygnacji z tej regulacji.
– Sejm będzie miał władzę absolutną, jeżeli chodzi o skład TK. To pozwoli posłom wybierać także ludzi nieetycznych, np. kogoś, kto chcąc przysłużyć się partii politycznej, złamał zasady swej etyki zawodowej – podaje przykład sędzia Strączyński.
Posłowie proponują też, aby sędziowie TK składali ślubowanie nie przed prezydentem, ale przed marszałkiem Sejmu. Chcą też usunięcia przepisu mówiącego o tym, że siedzibą TK jest Warszawa.

Wyrok TK opublikowany

Wczoraj Rządowe Centrum Legislacji opublikowało wyrok TK z 3 grudnia br. (sygn. akt K 34/15), w którym stwierdzono niekonstytucyjność jednego z przepisów o TK w zakresie, w jakim pozwalał Sejmowi poprzedniej kadencji na wybór dwóch sędziów, mimo że kadencja ich poprzedników kończyła się już po wyborach parlamentarnych. Mimo to cytowany przez RMF FM Marek Magierowski, rzecznik prezydenta, stwierdził, że Andrzej Duda nie odbierze ślubowania od tych trzech sędziów, którzy zostali wybrani – zgodnie z oceną TK w sposób prawidłowy – przez poprzedni Sejm.

OPINIE

Dr Jacek Zaleśny konstytucjonalista, Uniwersytet Warszawski

Wprowadzenie zasady, zgodnie z którą orzeczenia pełnego składu mają zapadać większością dwóch trzecich głosów, nie jest zakazane konstytucyjnie. Jest to jednak rozwiązanie niespójne systemowo. W ramach naszego ustroju władzy sądowniczej (sądy powszechne, wojskowe czy administracyjne) rozstrzygnięcia zapadają większością głosów. Poza tym łatwo można sobie wyobrazić sytuacje, w których nie będzie większości dwóch trzecich zdolnej do podjęcia wyroku, co spowoduje pat w orzekaniu i faktyczny brak zdolności TK do wydania wyroku.
Przy dzisiejszym ustroju TK zwiększenie liczebności pełnego składu i zobowiązywanie do orzekania w tej formie w większości spraw jest rozwiązaniem dysfunkcjonalnym. Wydłuży to oczekiwanie na rozstrzygnięcia TK, co kłóci się z zasadą uzyskania wyroku bez zbędnej zwłoki.
Krytycznie oceniam też propozycję usunięcia art. 28 ust. 2, czyli przepisu, który daje prawo TK do sprawdzania, czy sędziowie wybrani na ten urząd są godni go piastować. Bez tego przepisu trybunał nie będzie mógł rozstrzygnąć, czy osoby powołane przez prezydenta mają faktyczną zdolność do orzekania, czy nie. Dobrym pomysłem jest natomiast usunięcie regulacji będących powtórzeniami przepisów konstytucji. Co więcej, również przeniesienie siedziby TK na prowincję mogłoby być nawiązaniem do pięknych tradycji Rzeczpospolitej, gdyby chodziło np. o Lublin czy Piotrków Trybunalski.
Dr Arkadiusz Radwan, prezes Instytutu Allerhanda
Status trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji, mimo opublikowania wyroku TK, się nie zmienia. Ustawa już wcześniej korzystała z domniemania zgodności z konstytucją, a trybunał jedynie to w tym zakresie potwierdził. Nadal nie mogą oni jednak orzekać, ponieważ nie złożyli przyrzeczenia przed prezydentem. Są więc sędziami TK bez prawa do wykonywania swoich obowiązków. Teoretycznie mogliby nagrać na wideo czy złożyć na piśmie tekst przyrzeczenia i przesłać do prezydenta. Z punktu widzenia teorii oświadczeń woli dałoby się zaaprobować taką formę. Tylko czy to licuje z powagą urzędu sędziego TK?
Istniejące ramy prawne, tj. konstytucja i ustawa, są zaprojektowane dla rozwiązywania sytuacji konfliktowych, ale z założeniem, że stanowią one reguły gry, które są przestrzegane. Tu jednak mamy konfrontację prawa z siłą i na to remedium prawnego nie ma – jest impas. Niejedyny zresztą, bo są przecież poważne wątpliwości co do tego, czy można było rozstrzygnąć o zgodności ustawy o trybunale w składzie pięcioosobowym. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji, bo alternatywą był paraliż TK z uwagi na brak pełnego składu. Źródłem tego było jednak niepotrzebne zaangażowanie się niektórych sędziów w prace nad ustawą, co czyniło koniecznym ich wyłączenie. Ale wyroki TK są ostateczne i nie ma żadnego sposobu, by je weryfikować. To jest cena trójpodziału władzy. A niczego lepszego dotąd nie wymyślono.
Do wyjścia z impasu potrzebna jest nowa, stworzona z namysłem i w warunkach szerokiego konsensu ustawa. Projekt, który został właśnie złożony w Sejmie, tylko ten kryzys konstytucyjny zaogni. To jest antyprzykład odpowiedzialnej legislacji. Potrzeba ogromnej społecznej presji na wypracowanie kompromisowego, ponadpartyjnego rozwiązania.