Ryczałt za zwłokę w płatnościach nie może być naliczany w oderwaniu od zasad współżycia społecznego. Ale wierzyciel, by go uzyskać, nie musi udowadniać, że poniósł koszty odzyskiwania należności.
Liczą się zasady współżycia społecznego / Dziennik Gazeta Prawna
Takie wnioski płyną z najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego. W piątek SN, rozpoznając sprawę związaną z roszczeniami Lasów Państwowych, podjął uchwałę istotną dla wielu polskich przedsiębiorców (sygn. akt III CZP 94/15). Zgodnie z jej treścią rekompensata za koszty odzyskiwania należności w wysokości 40 euro, przewidziana w art. 10 ust. 1 ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych (Dz.U. z 2013 r. poz. 403), przysługuje wierzycielowi bez konieczności wykazania, że koszty te zostały poniesione.
Oznacza to – jak wyjaśnił SN – że roszczenie o owe 40 euro powstaje w zasadzie wraz z upływem terminów zapłaty ustalonych w umowie (lub ustalonych zgodnie z art. 7 ust. 3 i art. 8 ust. 4 przywołanej ustawy). Choć nie zawsze i nie bezwarunkowo.
Ważne uzasadnienie
Uchwała stanowi odpowiedź na dwa pytania prawne zadane przez sąd okręgowy w Rzeszowie. Rozpoznając sprawę z powództwa Nadleśnictwa Tuszyma, natknął się na problem z interpretacją przepisów ustawy o transakcjach handlowych (u.t.h.), w tym jej art. 10. Zgodnie z nim wierzycielowi, w razie opóźniania płatności przez dłużnika, przysługuje od niego 40 euro rekompensaty kosztów odzyskiwania należności. I to od razu od dnia nabycia uprawnienia do odsetek i bez wezwania.
Na powyższy przepis powołują się wierzyciele – w tym właśnie nadleśnictwa z całej Polski – wystosowując pisma do kontrahentów spóźniających się z płatnością. Tyle że nie było jasne, czy dla domagania się tej kwoty wierzyciel rzeczywiście musi ponieść koszt dochodzenia pieniędzy, czy też wystarczy sam upływ terminu zapłaty. I choć w ocenie Sądu Najwyższego przepis uprawnia do wystąpienia o rekompensatę nawet mimo braku kosztów, to jednak nie w każdym przypadku wypłata 40 euro będzie uzasadniona.
– Po to mamy ogólne klauzule z art. 5 czy 354 kodeksu cywilnego, żeby w konkretnych sytuacjach zapobiegać temu, by ten rygorystyczny przepis (art. 10 u.t.h.) spowodowany koniecznością dyscyplinowania dłużników stał się w rękach wierzycieli narzędziem nadużywania uprawnień – wskazywał Józef Frąckowiak, sędzia przewodniczący sprawie rozpoznawanej w piątek przez SN.
Sędzia podkreślił jednak, że dopiero w uzasadnieniu Sąd Najwyższy ustosunkuje się do wątpliwości, jakie w praktyce powoduje u.t.h. Podczas rozprawy wyliczał je adwokat Wojciech Wróbel, pełnomocnik przedsiębiorcy pozwanego przez nadleśnictwo.
– Celem regulacji jest zwalczanie znacznych opóźnień. W niniejszej sprawie te opóźnienia wynosiły odpowiednio 2, 5, 7, maksymalnie 13 dni – podkreślał mec. Wróbel.
A przy nieznacznych opóźnieniach równowartość 40 euro może stanowić wielokrotność ustawowych odsetek za zwłokę. Powstaje zatem pytanie, czy w takich przypadkach roszczenie wierzycieli jest uzasadnione. I czy dolegliwość dla dłużnika nie godzi w zasadę proporcjonalności i nie stanowi de facto dodatkowej kary umownej.
Kontrakt czy faktura
To jednak nie koniec wątpliwości. Przepisy nie wyjaśniają także tego, jak postępować w przypadku, kiedy dłużnik ma kilka długów wobec wierzyciela. Zwrócił na to uwagę pytający sąd okręgowy. W uzasadnieniu zagadnienia prawnego wskazał, że praktyka orzecznicza w tym zakresie bywa różna. „Treść przepisu art. 10 ust. 2 u.t.h. wskazuje, że roszczenie o ekwiwalent 40 euro przysługuje »z tytułu opóźnień w zapłacie w transakcji handlowej«. Użycie liczby pojedynczej wskazuje, że roszczenie o 40 euro należy łączyć z jedną transakcją” – zauważył rzeszowski SO.
W jego ocenie sprawa jest prosta, gdy długi mają różne źródła (różne tytuły prawne): wtedy należy przyjąć, że od każdego z nich można doliczyć 40 euro. „Problem pojawia się, gdy będziemy mieć do czynienia z kilkoma długami wynikającymi z jednego stosunku prawnego (np. w ramach jednej umowy wierzyciel wystawi kilkanaście faktur VAT). Wówczas to wierzyciele występują z roszczeniem z pojedynczych faktur lub traktują sprawę całościowo” – informował sąd.
– Toczą się postępowania, w których strony uprawnione do naliczania opłaty w wysokości 40 euro domagają się jej z jednego kontraktu, ale nawet z kilkuset faktur. Podczas gdy rzeczywiste koszty windykacji należności w niektórych sprawach wyniosły 4,20 zł, tj. koszt wysłania wezwania do zapłaty listem poleconym – opowiadał mec. Wróbel.
– Czy domaganie się zapłaty, jak ma to miejsce w prowadzonej przeze mnie sprawie, 30 tys. euro w przypadku poniesienia kosztów windykacji w wysokości 4,20, jest aby na pewno zgodne z celem regulacji? Tym bardziej że strony pozostają w relacjach handlowych – akcentował prawnik.
Nie ukrywał przy tym, że skala potencjalnych roszczeń jest olbrzymia. Sprawy, które obecnie toczą się przeciw przedsiębiorcom drzewnym, stanowią jedynie ułamek tego, czego domagać się może Skarb Państwa na podstawie ustawy o terminach zapłaty.